Cześć!

Jakiś czas temu zostałam przyjęta na letni kurs języka jidysz, który odbędzie się w lipcu na uniwersytecie w Tel Awiwie.

Nie tylko się dostałam, ale też otrzymałam stypendium Fundacji Rothschilda, które pokryje koszty kursu i mieszkania

w akademiku (czyli koszty niemałe, bo to w sumie jakieś 2500 $).

Tak! Bardzo się z tego powodu cieszę, bo:

1) jidysz jest niesamowity (jako język, ale też jego historia jest bardzo ciekawa)

2) nigdy nie byłam w Izraelu, ba!, nigdy nie byłam poza Europą

3) już od prawie dwóch lat studiuję judaistykę (i, ponoć, jestem jedną z najlepszych studentek... na zdjęciu widać, jak pilnie pracuję w naszej judaistycznej bibliotece na Piasku) i fajnie by było zobaczyć na własne oczy to, o czym tyle czytam i słucham,

4) już dość długo (jak pewnie wiele i wielu z Was) nie byłam na żadnej większej wyprawie i czuję, że bardzo jest mi to potrzebne dla ogólnego dobrostanu psychofizycznego

A w związku z tym, że Izrael jest BARDZO drogi, a ja BARDZO biedna postanowiłam zwrócić się z prośbą do Was, drogie_dzy (nie)znajome_i, o dorzucenie szekla/złotówki/dolara na ten cel. :)

Poza wspomnianymi w tytule falafelami, będę też musiała pokryć koszty różnych około pandemicznych sprawek, czyli testu PCR przed wylotem, testu po przylocie, ubezpieczenia, małej kwarantanny, itd.

Bardzo będę wdzięczna za Waszą pomoc! <3

Dziękuję!

א שיינעם דאנק!

I mam nadzieję, że przysłowie:

א ביסל און א ביסל ווערט א פולע שיסל

się tutaj sprawdzi :)

Alicja