Pomóżmy sfinansować terapię Marysi, która kilkukrotnie otarła się o śmierć.
Dramatyczne zdarzenia związane z silnymi atakami padaczkowymi i brak możliwości ich opanowania doprowadziły do tego, że Marysia została wprowadzona w śpiączkę farmakologiczną i została podpięta pod respirator będąc w 6 miesiącu ciąży.
Historia choroby Marysi zaczyna się od 6 miesiąca jej życia. Obecnie ma 37 lat, kochającego męża i dwójkę wspaniałych dzieci (8 lat i 3 lata).
Gdy była niemowlęciem leczono ją w Instytucie Matki i Dziecka po czym przez następne 13 lat nie miała symptomów. W okresie dojrzewania ataki padaczkowe powróciły. Do tego momentu nie wiedziała, że chorowała więc informacja o tym była dla niej ogromnym szokiem.
Z wiekiem mimo przyjmowania leków ataki zaczęły być silniejsze i coraz częstsze.
4 lata temu świat Marysi się zawalił w momencie gdy będąc w 6 miesiącu ciąży została zabrana do szpitala ponieważ dostała ataku padaczkowego, który nie chciał ustąpić i na ten moment jedyną metodą było wprowadzenie Marysi w stan śpiączki farmakologicznej oraz podpięcie pod respirator. Stan był bardzo ciężki i przez tydzień nie było wiadomo czy Marysia z dzieckiem przeżyją. Na szczęście po tygodniu Marysia została wybudzona, a po trzech kolejnych miesiącach urodził się nasz synek. Kiedy wyszła ze szpitala czuła się bardzo źle - fizycznie i psychicznie. Zmieniono jej leki p.padaczkowe, ale pomimo to czuła się coraz gorzej. Od tamtego czasu nie może dojść do siebie.
Kiedy wydawało się że już nic gorszego nie może się wydarzyć, rok później doszło do dramatycznych zdarzeń. To był wieczór. Marysia wraz z młodszym synkiem wracała ze spaceru. Nagle źle się poczuła i usiadła na przystanku autobusowym, tracąc przytomność. Gdy zaczęła dochodzić do siebie zobaczyła wokół siebie kilku mężczyzn, a jeden z nich trzymał nasze dziecko. Po ataku padaczkowym z utratą świadomości odzyskanie świadomości zajmuje jej trochę czasu i w tamtym momencie poczuła się tak jakby chciano porwać jej syna, a jej samej zrobić krzywdę. Jakimś cudem na początku tego zdarzenia zdołała jeszcze do mnie zadzwonić . Pamiętam jak dziś słowa mojej żony: " Paweł ratuj mnie. Nie pozwalają mi iść do domu."
Moja żona Marysia chciała wrócić do domu, jednak ratownicy medyczni i policjanci nie rozpoznali, że jej zachowanie jest efektem choroby (padaczka z całkowitą utratą świadomości) i w trakcie tego dramatycznego zdarzenia jeden z obecnych policjantów przygniótł Marysię do ziemi i wykręcał ręce. Sama nie wie jakby się to skończyło, gdybym nie pojawił się na czas. W trakcie próby przekonania policjantów aby ją puścili zostałem spryskany gazem po oczach. Najgorsze jest to, że wszystko to widział również mój starszy syn Artur.
Napady padaczkowe z utratą świadomości doprowadziły do tego, że Marysia żyje w ciągłym stresie nie znając dnia, ani godziny kolejnego ataku, który może zakończyć się jej śmiercią. W tym miesiącu dostała kilku silnych ataków padaczkowych z utratą świadomości. Dla mnie najbardziej szokujące jest to, że po jednym z ataków do pełni świadomości powróciła dopiero po kilku dniach. Kontakt z nią w tym czasie był bardzo utrudniony.
Planowaliśmy już wcześniej podjąć się terapii, ponieważ choroba Marysi stała się dla niej udręką, a stan po atakach uniemożliwia jej normalne funkcjonowanie. Zdecydowaliśmy się skorzystać z medycyny komplementarnej (immunoterapii).
Po ostatnich wydarzeniach musieliśmy błyskawicznie zareagować aby zawalczyć o Marysi zdrowie i życie. Obecnie jest po pierwszym cyklu terapii i widzimy już pierwsze efekty.
Terapia, którą wybraliśmy jest bardzo złożona i wymaga długiego okresu stosowania.
W tym momencie potrzebuje wsparcia ponieważ kontynuowanie terapii przekracza nasze możliwości finansowe
Proszę, jeśli możesz i chcesz wesprzyj Marysię.
Będzie wdzięczna za każde wsparcie i podarowaną dobrą energię.