Ratowanie Tygryska
Ratowanie Tygryska
Nasi użytkownicy założyli 1 227 138 zrzutek i zebrali 1 350 772 405 zł
A ty na co dziś zbierasz?
Aktualności1
-
Nie udało się. Pożegnaliśmy sie w nocy. Stan bardzo pogorszył się wczoraj i nie było już nadziei. Mimo leków i dogrzewania Tygrynio tracił temperaturę.
Dziękuję wszystkim za pomoc. 😞Nikt jeszcze nie dodał komentarza, możesz być pierwszy!
Dodawaj aktualności i informuj wspierających o postępach akcji.
To zwiększy wiarygodność Twojej zrzutki i zaangażowanie darczyńców.
Opis zrzutki
Bardzo proszę o pomoc w leczeniu mojego Tygryska. Kotek ma 10 lat. W nocy 1 lipca doszło do wytrzewienia a koszty rosną nieubłaganie...
Wszystko najgorsze zaczęło się w nocy z 30 czerwca na 1 lipca. W środku nocy obudziłam się na kanapie. Poszłam zobaczyć co u Tygrysa i sprawdzić czy zjadł swoje mięsko. Tygrysek był zamknięty w drugim pokoju, żeby inne koty nie wyjadały mu jedzenia. Miał wdrożoną dietę eliminacyjną a też zastrajkował na mokre karmy - jadł jedynie surowe mięso i chrupki hypoalergenic, ale nawet jadł... Był już 3 tygodnie po laparotomii, która miała na celu pobranie biopsji i wykluczenie nowotworu ponieważ podczas usg wyszły bardzo powiększone węzły chłonne krezkowe. Bywało że bolały go przy podnoszeniu. Wynik biopsji wskazał na możliwy zespół hipereozofilowy z objawami, z których Tygrys miał wszystkie... słabo jadł, miewał problemy z załatwianiem. Zmian skórnych nie miał, pojawiły się dopiero kilka dni przed wytrzewieniem po zmianie sterydu...
Gdy weszłam do pokoju zobaczyłam pokrwawioną pościel, plamy z krwi na podłodze. Tygrysek był wciśnięty w stertę prania do poskładania z otwartym brzuchem i jelitami na wierzchu. Wyraźnie łaził po pokoju w tym stanie... Mocno płakał... Rozeszły się szwy po laparotomii.... 3 tygodnie po zabiegu...
Migiem popędziliśmy na ostry dyżur do kliniki na ul. Książęcej w Warszawie. Temperaturę ciała miał na tyle prawidłową, że wszyscy weterynarze zgodnie twierdzą, że musiało się to wydarzyć niedługo wcześniej. Nie chcę myśleć co by było gdybym nie zajrzała do niego akurat wtedy...
Weterynarze szybko ściągnęli chirurga. Zaraz po operacji, ok. 6 rano zadzwonił chirurg z informacją, że operacja była trudna, były uszkodzenia mechaniczne narządów, ale na szczęście kotek przeżył. Chirurg mówił, że nie było widać w ogóle zrostu tkanek po laparotomii. Najprawdopodobniej steryd zapisany na alergię osłabił proces gojenia.
Pierwsze badania pokazywały zapalenie otrzewnej, silną niedokrwistość, problemy z wątrobą i trzustką. Zapalenie otrzewnej nie było duże i dość oczywiste. Konieczne było zostawienie kota w szpitalu. Lekarze podawali leki, kroplówki, dokarmiali i kontrolowali parametry krwi. Braliśmy pod uwagę konieczność wykonania transfuzji...
Początkowo Tygrysek czuł się nawet nie tak źle. Był kontaktowy i nadstawiał się do głaskania. Na drugi dzień po operacji dostał dość drogi lek na niedokrwistość: aranesp.
W poniedziałek 5 lipca badania krwi wykazały poprawę a we wtorek rano pojawiły się komplikacje: obrzęki łapek i początek obrzęku płuc. Wymusiły one kolejne rozszerzone badania krwi. Niedokrwistość była na granicy wskazującej konieczność transfuzji. Podskoczyły płytki krwi i lekarze obawiali się, że rozwija się rozsiane krzepnięcie wewnątrznaczyniowe (DIC). To bardzo poważny stan. Doszły kolejne leki i podłączono mu tlen. Pojawiły się problemy z oddychaniem związane z niedokrwistością i początkiem zapalenia górnych dróg oddechowych.
Po kilku kolejnych bardzo słabych dniach Tygrysek poczuł się jakby lepiej i lekarze zaryzykowali wypuszczenie go do domu na próbę z opcją powrotu do szpitala gdyby się coś działo. Nadal pozostała konieczność dojazdów na leki i kroplówki do lecznicy. Jeszcze do wykupienia kolejne opakowanie leku na niedokrwistość, dojdą kolejne badania krwi i radiologiczne... Jeszcze długie leczenie przed nami a koszty już są ogromne. Na dzień 13 lipca koszty przekroczyły 5500 zł. Wszystko jak zawsze zdarzyło się kiepskim finansowo momencie...
Bardzo proszę o wsparcie na leczenie Tygryska. To bardzo ważny zwierzak. Od niego zaczęła się moja kocia przygoda z wolontariatem w fundacji kociej i w schronisku dla psów. Przez niego godziny wyczekiwania na wolno żyjące koty z klatką łapką, uganianie się za kotami po działkach i piwnicach i setki przejechanych kilometrów. Obecnie w domu mam sporo kotów bardzo chorych na dożycie. Jego obecność w moim życiu pomogła wielu zwierzakom. A teraz on potrzebuje pomocy. ;(
Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!