❤ Walka z DZIADEM, czyli moje zmagania ze złośliwym nowotworem piersi
❤ Walka z DZIADEM, czyli moje zmagania ze złośliwym nowotworem piersi
Nasi użytkownicy założyli 1 226 838 zrzutek i zebrali 1 350 041 250 zł
A ty na co dziś zbierasz?
Aktualności1
-
Moi Drodzy, jesteście niesamowici!!!
Wypłaciłam wszystkie zgromadzone przez Was środki i wrzuciłam na prywatne subkonto. Zabawią tam na trochę - mam nadzieję, że się nie przydadzą i zdecydujemy, co robimy z nimi dalej.
Co u mnie w dużym skrócie: czuję się bardzo dobrze, nie brakuje mi siły, energii i motywacji do działania. Udało się nawet ostatnio wyrwać w góry, więc z samą kondycją fizyczną też nie jest źle.
Jestem wciąż podczas leczenia i wiem, że jeszcze „chwilę” to potrwa.
Niedługo napiszę więcej. Wiem, że część z Was zastanawia się, co u mnie słychać - jeśli chcecie to śmiało piszcie bezpośrednio do mnie, a poza tym niebawem odezwę się na Facebooku z mini relacją.
Kilka osób też odezwało się do mnie z tematami onkologicznymi. Jeśli potrzebujecie wsparcia w tym temacie i moje doświadczenie będzie jakkolwiek pomocne, pomogę jak tylko będę potrafiła. Nowotwory są szerokim problemem, trudno się o nich rozmawia i szuka informacji, pomimo zalewającej ilości treści. Przechodzę swoje, więc wiem ;) Tak czy inaczej - jeśli w jakiś sposób mogę pomóc, zrobię to chętnie, więc się nie zastanawiaj :)
Dziękuję za całe dobro od Was, trzymajcie za mnie jeszcze kciuki! :) :) :)
m.
Nikt jeszcze nie dodał komentarza, możesz być pierwszy!
Dodawaj aktualności i informuj wspierających o postępach akcji.
To zwiększy wiarygodność Twojej zrzutki i zaangażowanie darczyńców.
Opis zrzutki
To miał być zwykły rok, jednak los lubi płatać nam figle
Początek 2020. Wiek: jeszcze 29. Stan zdrowia: wzorowy minus, bo mogłam nieco narzekać na kolana. Badania krwi: wszystkie parametry w normie. Dieta: wegetariańska. Aktywny tryb życia, kiedyś więcej ruchu, ale spokojnie - w końcu energiczny pies zobowiązuje. Papierosy: nie. Alkohol: okazyjnie, ale nie wyżej procentowo niż wino. Choroby w rodzinie: poza babcią, cała rodzina wolna od historii nowotworowej. Historia nie zapowiadała się więc jakby czekała mnie walka mojego życia - z DZIADEM, czyli złośliwym nowotworem piersi.
- - - - - - - -
Kochani ❤️
Cóż... całkiem inaczej wyobrażałam sobie ten rok i tę zrzutkę ;)
Życie jednak po raz kolejny miało na to inne plany - próbowałam to zatrzymać – bezskutecznie. Ochłonęłam, więc pora to wziąć na klatę ;)
Na pewno ostatnie dni pokazały mi po raz kolejny, że przyjaciół i najbliższych, mam jak z najlepszej bajki ❤
Samą zrzutkę zorganizowałam technicznie, dla przekazania środków już zgromadzonych przez ludzi z obecnej pracy, zebranych jeszcze przed startem leczenia. Było to w czasie, kiedy sama mało wiedziałam, jak będzie wyglądać leczenie, co będzie się działo, co można zrobić, żeby bardziej sobie pomóc oraz ile może to kosztować wysiłku i pieniędzy. Bałam się wtedy jeszcze słowa RAK, nie mówiąc o racjonalnym myśleniu i planowaniu, w które z resztą nigdy nie byłam mistrzem :) Inni jednak nie wahali się i już ruszli z chęcią pomocy, za co bardzo dziękuję, bo to daje mi bardzo dużo mocy.
Jak pisałam w zrzutce, istnieje opcja leczenia jednym kosztownym środkiem (około 80 tys.) jednak wciąż nie wiadomo, czy w moim przypadku to bardziej pomoże czy może bardziej mnie obciąży i czy ma to sens. Konsultacje jeszcze przede mną. Możliwe, że i bez tego po długotrwałym leczeniu chemią i innymi pysznościami ;) wszystko będzie dobrze! Walczę o całkowite wyzdrowienie. Są też przy tym złośliwym DZIADZIE wznowy, ale miejmy nadzieję, że to „szczęście” jednak mnie ominie.
Na dzisiaj siły, pozytywnego myślenia i środków własnych z oszczędności na obecne koszty leczenia nam nie brakuje. Możliwe, że również na całość nie zabraknie.
Jeszcze wczoraj chciałam i prosiłam Was o stop dla akcji. Było dużo o mnie, ale poza mną i beze mnie. Chciałam też zakończyć zrzutkę. Skoro jednak wymknęło się to spod kontroli, zgodnie z Waszymi sugestiami może faktycznie warto iść na fali dobroci.
Nawet jeśli nie wykorzystam ani złotówki z tej zbiórki, wszyscy będziemy szczęśliwi, bo będzie to oznaczało, że jestem zdrowa, pchniemy dobro dalej, dołożę jeszcze coś od siebie i przekażemy kasę na innych potrzebujących. Może zorganizujemy jakiś piknik z profilaktycznymi badaniami? Może wspólnie wybierzemy wtedy cel? Wiem jedno – zrobimy z tym mega duuuużo dobrego! ❤
Jeśli jednak środki będą potrzebne mi – obiecuję, nie zawaham się ich użyć, a nawet poprosić Was o więcej. Mój cel jest jeden – całkowicie wyzdrowieć, a później Was wszystkich wyściskać.
Zawsze widziałam, że jesteście cudowni i szaleni, że można na Was liczyć, a dziś dajecie mi niesamowicie wspaniałą energię! Wykorzystajmy więc ją i zamieńmy to na dobro! ;)
Pamiętajcie po tym zamieszaniu z koronawirusem – koniecznie się zbadajcie! Będzie to piękny gest wsparcia dla mnie.
Wesołych Świąt, malujcie jaja i uważajcie na siebie! ❤❤️❤️
Hakuna matata, jest dobrze! :)
- - - - - - - -
Jak to się się zaczęło?
W listopadzie wyczułam guzek. Lekarze jednak uspokajali, że nie będzie to raczej nic groźnego – mówili, że jeśli guz szybko urósł nie będzie złośliwy. Chwilę po tym wykonałam USG – zmiana została oznaczona jako BIRADS 4B. Zaczęły się procedury związane z kartą DILO, czyli szybką ścieżką onkologiczną dla przyspieszenia diagnostyki – taki prezent na Mikołajki od lekarza rodzinnego. Dalej zarejestrowałam się w Breast Unit w Dolnośląskim Centrum Onkologicznym. Wizyta, Święta, Nowy Rok, wizyta, wizyta i biopsja 29.01. Wynik biopsji gruboigłowej miał wskazać dokładny charakter guza. Po 6 dniach roboczych można było zadzwonić i dopytać czy są już wyniki, żeby ostatecznie 13.02 odebrać wyniki.
Jestem raczej z tych ludzi nastawionych pozytywnie do życia i szczerze przyznam, że wszystkie przesłanki i okoliczności sprawiły, że przez nanosekundę nie założyłam takiego scenariusza – naiwnie, jak się później okazało. Miała to być zwykła wizyta, ale po słowach lekarza „rak złośliwy” niewiele już do mnie dotarło. Pamiętam urywki: zaczynamy od chemii, później operacja, hormonoterapia minimum 5 lat. Łzy popłynęły same z bezsilności i niedowierzania. Po wyjściu z gabinetu dostałam rozpiskę, co powinnam tego dnia jeszcze załatwić z badań. Dowiedziałam się na pocieszenie, że rzadko trafiają się pacjentki z moim peselem. A - no i że mam się nie martwić, bo trafiłam w takie miejsce, że lekarze będą walczyć o moje zdrowie i życie... Kolejne wizyty, kolejne badania, niemiłosiernie dłużący się czas, w końcu konsylium, aby w marcu wystartować z leczeniem. Tak, prawie pół roku później. W międzyczasie konsultacja u zewnętrznego lekarza i buszowanie po forach internetowych i różnych stronach w próbie znalezienia czegoś, co przetłumaczy język onkologiczny na polski.
☠ Mój wróg:
rak inwazyjny NST, G3, Ki-67 – 70%, HER-2:+++, receptory progesteronowe 100%, receptory estrogenowe 5%.
Stwierdzono u mnie przewodowego raka piersi. Występująca nadekspresja białka HER2 powoduje, że może być to DZIAD o bardziej agresywnym przebiegu. 70% komórek guza w fazie podziału. Zaliczyłam też wzorowo test na agresję, bo to maksymalna złośliwość w skali.
Mój podtyp raka piersi, czyli HER2 dodatni występuje u ok. 20-25% kobiet. To szczególnie agresywna postać raka, która szybko się rozwija i rozprzestrzenia do innych części ciała. W kilku ostatnich latach terapie jednak są coraz skuteczniejsze. Jestem objęta leczeniem herceptyną, natomiast ze względu na brak przerzutów (co dobre, ale jednocześnie dyskwalifikujące w refundacji) nie będę mieć sfinansowango leczenia pertuzumabem, czyli tzw. perjetą. Lek ten zwiększa szanse pacjentek na całkowite wyleczenie.
Z jednej strony, w moim przypadku wcześnie wykryty i bezprzerzutowy rak jest bardzo dobrą wiadomością, z drugiej – brak przerzutów jest dyskwalifikacją na podniesienie szans finansowanej terapii - taki mamy system.
⚔ Leczenie
W marcu rozpoczęłam leczenie. Chwilowo jest plan na 4 serie chemii czerwonej, później 4 lub 12 serii chemii białej, operacja, radioterapia, hormonoterapia. Plan może zmieniać się zgodnie z reakcją organizmu i wynikami. Jestem po zabiegu wszczepienia portu naczyniowego. Chemia przebiega w moim przypadku w trybie leczenia ambulatoryjnego. Słyszałam mniej więcej o roku leczenia radykalnego. Przede mną jeszcze decyzja o włączeniu do terapii perjety.
Czuję się różnie – może życie ostatnio dominuje sen i lodówka – leki, w tym sterydy robią swoje ;) Pewnie nie będzie to łatwy rok, ale wiem, że mam w sobie pokłady energii i siły, które uruchomię również w trudniejszym czasie. Mam nieocenione wsparcie na wyciągnięcie ręki. Zaczynam akceptować odpływ siły, bo są dni, kiedy nadaję maksymalnie na 30% mocy. Daję sobie czas na chorobę i łapię dystans, bohaterką będę później.
Jestem pewna, ale obiecuję też innym, że będę bardziej złośliwa od mojego przeciwnika, a co!
❤ Ode mnie
Zbiórkę zdecydowałam uruchomić się w związku z toczącą się już swoim życiem akcją osób z Objectivity - ludzi z ogromnym sercem, zaangażowaniem, wsparciem i solidarnością, co jest dla mnie olbrzymią motywacją ❤
Mam ogromne wsparcie Rodziny i Przyjaciół, jestem uczestnikiem forum Amazonek. Mówi się, że prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie, ale ja mam wrażenie, że swoich poznałam wcześniej ;)
Mam dopiero 30 lat i wiem, że prawdziwe życie dopiero przede mną. Czas leczenia upłynie szybko, bo przecież zawsze za szybko mija. Walczę, nie poddaję się, dużo się uczę i daję walczę.
Jeśli dotarłeś/aś do tego fragmentu i chcesz dorzucić od siebie złotówkę, to będzie mi bardzo miło. Pamiętaj przede wszystkim o tym, żeby się badać! Nie wystarczy dbać o siebie i bliskich, uprawiać rekreacyjnie sport i jeść zdrowo, aby być zdrowym - na co jestem przykładem. Zaplanuj więc swoje badania i weź pod pachę bliskich i miejcie pewność, że jesteście zdrowi. Nie odwlekaj tego, zdrowie jest najważniejsze!
Zapewne potwierdzi się, że macie „końskie zdrowie”, ale jeśli nie zasada jest jedna: im szybciej rozpoznasz przeciwnika, tym szybciej, łatwiej i skuteczniej możesz go pokonać.
!!! Informacyjnie:
Leczenie finansuję w pierwszej kolejności z oszczędności i środków własnych. Zbiórka zaczęła żyć własnym życiem w momencie, kiedy nie wiedziałam jeszcze jaki będzie szczegółowy plan leczenia i związane z tym koszty. Została uruchomiona lawina działań, których nie dało się zatrzymać w czasie, mających na celu wsparcie mnie w tym trudniejszym czasie, za co bardzo dziękuję ❤
Ludzie z mojej firmy zaczęli organizować PRZEWSPANIAŁE akcje ❤
#ObjectivityPeople po raz kolejny wykazali się wielkim sercem, dobrą energią i ogromnym zaangażowaniem, są NIESAMOWICI! Uwielbiam Was!
Jeśli jakieś fundusze uzyskane ze zbiórki okażą się nadwyżkowe, przekażę je na inny cel charytatywny i poinformuję Was o wyborze beneficjenta(ów) i wysokości przekazanych środków.
Trzymajcie za mnie kciuki, nie odpuszczam!
m.
Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!
Milena pokonaj tego DZIADA !!!!
Milena, rób swoje a my ... swoje! ❤️
"Wszyscy jesteśmy złączeni w wielkim kręgu życia"
Szybkiego powrotu do pełni sił ❤️
„Jeżeli warto trzymać się czegoś w życiu to trzymać się razem”