Nazywam się Shiroi i bardzo chce żyć...
Nazywam się Shiroi i bardzo chce żyć...
Nasi użytkownicy założyli 1 226 679 zrzutek i zebrali 1 349 379 111 zł
A ty na co dziś zbierasz?
Opis zrzutki
Nazywam się Shiroi i bardzo chcę żyć...
Ale może zacznijmy od początku? Moja historia? Smutna jak wiele innych od moich braci mniejszych. Gdy byłem jeszcze szczeniakiem trafiłem do piekła. Tak, dobrze czytasz. Przeżyłem piekło. Przeżyłem je i nie straciłem wiary w ludzi, dlatego teraz mam ogromną wolę walki i bardzo chcę żyć, a Ty możesz mi w tym pomóc.
Czym było moje piekło? Piekło nazywało się cZŁOwiek, tam byłem bardzo samotny. Nie znałem miłości ani poczucia bezpieczeństwa, za to bardzo dobrze poznałem ból i uczucie głodu. Wielokrotnie byłem zamykany na kilka dni sam na sam ze swoim bólem, strachem i brakiem nadziei na lepsze jutro. Ale wiecie co? Ja jej nie traciłem. Zaciskałem zęby i czekałem. A na co? Czekałem na mojego anioła, na ratunek...
Wiara czyni cuda, bo mój anioł naprawdę się pojawił. Uratował mi życie, dosłownie. Trafiłem do cudownego domu tymczasowego, gdzie nauczyłem się żyć jak normalny pies, gdzie pierwszy raz w życiu zaznałem co to delikatny dotyk, miłość, bezpieczeństwo, pełna miska i zabawki... Oj, jak ja je pokochałem, mówię Wam! Te wszystkie piłki... blondynki, brunetki, ja wszystkie Was... znacie to 😆
Ale dom tymczasowy to nie był koniec mojej podróży. Mój kolejny anioł miał na imię Hubert, Hubert i Ania. Ile oni dali mi miłości!!! Kocham Was bardzo mocno i nigdy o Was nie zapomnę, w tej historii macie swoje szczególne miejsce, tak jak na zawsze macie je w moim sercu! ❤️
Później życie napisało mi kolejne gorzkie scenariusze, miałem kilka przystanków, aż dobiłem do swojej ostatniej przystani u boku mojej najwspanialszej opiekunki Beaty. Dla mnie to najwspanialsza mame, która uratowała mnie, dba o mnie, kocha, mame która patrzy na mnie i uśmiecha się ze łzami w oczach. Dlaczego? Dlatego, że choruję. Na co? No właśnie..., gdyby to było takie proste.
Jestem diagnozowany. Na początku wskazywało to na problemy z kręgosłupem, ale obecnie wykazuję objawy neurologiczne. Ledwo chodzę, ciągle się przewracam, nie trzymam równowagi. Być może grozi mi paraliż, w najgorszym wypadku... śmierć.
Mam ogromną siłę walki, chcę żyć, chcę chodzić, chcę biegać za piłeczkami, chcę cieszyć się życiem, chcę po prostu dalej być...
Moje wizyty u weterynarza to ogromne koszta. Pomału kończą się pieniążki, badań przybywa, być może czeka mnie operacja... Ale czy brak pieniędzy odbierze mi życie? Czy brak pieniędzy odbierze mi szansę na poprawną i pełną diagnozę, na dalsze leczenie? Czy pieniądze zawsze muszą decydować? Mam nadzieję, że nie...
Moje ciotki mówią, że jeśli będzie trzeba to wykopią pieniądze spod ziemi albo napadną na bank, ale jak tak na nie patrzę to one ani kopać chyba nie umieją ani szybko biegać. Nie to co ja oczywiście..., więc proszę Was - pomóżcie mi dokończyć diagnozę, podjąć leczenie, abym mógł dalej żyć!!!
Nie proszę o wiele, dla mnie każdy grosz teraz jest na wagę życia. Zostań moim Aniołem...
Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!