id: vyjmb5

Na nowy wózek inwalidzki z przystawką elektryczną, Żeby znów spróbować zacząć żyć,

Na nowy wózek inwalidzki z przystawką elektryczną, Żeby znów spróbować zacząć żyć,

Organizator przesłał dokumenty potwierdzające wiarygodność opisu zrzutki
Zrzutka została wyłączona przez organizatora.

Nasi użytkownicy założyli 1 226 751 zrzutek i zebrali 1 349 801 262 zł

A ty na co dziś zbierasz?

Aktualności3

  • Ostatnia aktualizacja miała być po otrzymaniu wózka.
    Liczyłam że to będzie już , może za dwa, trzy dni. Dziś rozmawiałam z panem Marcinem z GTM i jest data. Co prawda dni będzie jeszcze 11 ale nie szkodzi. Najważniejsze że jest😁 wszystko opłacone, zamówione, starczyło też na dodatkową baterię. Aż czasem mi trudno w to wszystko uwierzyć. Dzięki dla każdego z osobna , dla każdej osoby która dorzuciła mały albo olbrzymi grosz. Bez Was nie byłoby to możliwe. A zdjęcia po otrzymaniu wózka i tak wrzucę. Mimo że zrzutka już zakończona. Zobaczycie to cudo za 20 tysiecy😁😁😁❤️❤️❤️
    0Komentarzy
     
    2500 znaków

    Nikt jeszcze nie dodał komentarza, możesz być pierwszy!

    Czytaj więcej
Dodawaj aktualności i informuj wspierających o postępach akcji.

Dodawaj aktualności i informuj wspierających o postępach akcji.
To zwiększy wiarygodność Twojej zrzutki i zaangażowanie darczyńców.

Opis zrzutki

Zaczynam pisać tą zrzutkę za namową życzliwych mi ludzi jednak niedokońca  będąc przekonaną czy tak należy, czy nie powinnam poradzić sobie sama. Mam na imię Kasia i kilka lat temu moje życie zupełnie się zmieniło. 8 lat temu złamałam nogę. W drodze do sklepu poślizgnęłam się na trawie i stało się. Niby nic. Włożono mi nogę w gips i wszystko miało być dobrze. Ale nie było. Zaczęło bardzo boleć. Nikt nie umiał znaleźć przyczyny. A jak ja już w końcu ją znaleziono,było już za późno. Okazało się że przy prześwietleniu nie było widać pękniętej kości udowej. Stąd ból. Przez pół roku chodziłam z tą pękniętą kością. A w niej rozwinęła się martwica. Zaproponowano mi amputację na którą się nie zgodziłam. Nie będę pisać o wielomiesięcznym pobycie w szpitalu, nic to nie zmieni a nie chce do tego wracać. Nie było łatwo. Ciągły strach z tyłu głowy że może wydać się sepsa. Wiele miesięcy spędzonych w szpitalu i w końcu powrót do domu. Już nie na własnych nogach a na wózku. Bardzo ciężko zaakceptować fakt że wszystko się zmienia. Nikt nie myśli przecież że kiedyś może przestac chodzić.  Bardzo ciężko odnaleźć się w sytuacji w której coś co kiedyś było niezauważalne urasta do rozmiarów Mont Everestu. A tym stały się dla mnie schody, krawężniki. Zamknęłam się w 4 ścianach. Praktycznie wogóle nie wychodziłam z domu. Nie wiem co by było gdybym była sama. Na szczęście nie byłam.  Powoli zaczęłam szukać sobie zajęcia. Stąd rękodzieło i Instagram. W codziennych sprawach pomagał mi mój partner. Był moimi nogami. Znosił, wnosił wózek po schodach. Pchał go do parku czy sklepu. Tak sobie żyliśmy. Aż pewnego dnia pojawił się w naszym domu mały, szary kawałek futra dzięki któremu znów zaświeciło słońce. Antek pojawił się jak czarodziej. Mała znajdka wymiaczał sobie miejsce w naszym domu. Byliśmy już we trójkę. Tak sobie żyliśmy. Raz było lepiej, raz gorzej, jak to w życiu. Dzięki Antkowi poznałam przecudną instagramową kocią społeczność. 

W 2020 r miałam się stawić na kolejną komisję orzekająca o stopniu niepełnosprawności. To miała być formalność. Ale był początek pandemii. Komisje odbywały się zaocznie. Odebrano mi znaczny stopień niepełnosprawności. Dla osoby na wózku to mały dramat bo zamyka to drogę do dofinansowania sprzętu rehabilitacyjnego z pfronu czyli po prostu wózka. Odwołałam się od tej decyzji. Na wszystkich szczeblach komisje odbywały się zaocznie. Na wszystkich szczeblach utrzymywano decyzję w mocy. Został tylko jeszcze sąd. W listopadzie 2020r z pomocą stowarzyszenia które pomaga niepełnosprawnym złożyłam sprawę do sądu. Do dziś nie wyznaczono jeszcze terminu badań przez biegłych ani tym bardziej daty rozpoczęcia rozprawy.

Na szczęście dalej byliśmy we trójkę. W listopadzie 2021 po raz kolejny zawalił się mój świat. Zmarł mój partner. Dobek był dobrym człowiekiem. Opiekował się nami. Zawsze mogłam na niego liczyć. I nagle zostaliśmy z Antkiem sami. Wszystkiego uczę się na nowo. Chcę być samodzielna co nie jest łatwe. Do tego potrzebny mi lekki wózek aktywny. Moim marzeniem jest wózek z przystawką elektryczną. 

Dwa miesiące temu wózek który mam, zepsuł się. Rozsypało się łożysko. Trochę się załamałam ale stało się coś niesamowitego. Nie tylko udało się go szybko naprawić co z pomocą przyjaciół poznanych w sieci pożyczono mi wózek zapasowy. Niestety i jeden i drugi to duże, ciężkie wózki. Jest mi trudno samodzielnie wyjść z domu. Ciężko wciągać ok 20 kg po schodach jednocześnie zsuwając się na pupie po schodach.  A samodzielne wniesienie zakupów i wciągnięcie wózka jest niemożliwe albo przynajmniej bardzo trudne.Napisałam tą zrzutkę po kilku miesiącach zastanawiania się czy prosić o pomoc. Po namowach wspaniałych internetowych koleżanek, zdecydowałam się. Tydzień temu okazało się że Antek jest chory, będzie miał operację. Chciałabym być samodzielna, móc sama pojechać z Antkiem choćby do weterynarza ( teraz wozi go internetowa ciocia). Chciałabym móc wyjść z domu. Na spacer, do sklepu, gdziekolwiek. Teraz wychodzę raz, może dwa w miesiącu.  Siedzę w domu, plotę bransoletki, kolczyki. Próbuje się czymś zajmować. Gdyby nie Antek pewnie zupełnie nie widziałabym już sensu. Może czas to w końcu zmienić. Może to będzie początek:)Pomożecie?

Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.

Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.

Pierwsza na świecie Karta Wpłatnicza. Przyjmuj wpłaty gdziekolwiek jesteś.
Pierwsza na świecie Karta Wpłatnicza. Przyjmuj wpłaty gdziekolwiek jesteś.
Dowiedz się więcej

Wpłaty 256

preloader

Komentarze 26

 
2500 znaków