Pomoc albo ciągły ból
Pomoc albo ciągły ból
Nasi użytkownicy założyli 1 226 735 zrzutek i zebrali 1 349 735 250 zł
A ty na co dziś zbierasz?
Opis zrzutki
Niestety, kolejne koty u mnie wymagają usuwania zębów :'(
Aktualnie aż cztery z nich wymagają pilnej interwencji, bo cierpią.
Białaczkowy Karmel ma do usunięcia wszystkie zęby. Jego dziąsła to żywa rana. Z białaczkowych kotów spod baru jeszcze tylko on nie ma usuniętych zębów. Pozostałe kilka kotów przeszło już takie zabiegi. On jeszcze cierpi. Wytrzymał najdłużej.
Buremu Edowi trzeba usunąć większość zębów, ale może coś uda się uratować i tylko wyczyścić z kamienia. Okaże się na stole operacyjnym. Przy okazji operacji można by było wyjąć śrut, który ma w obu łapach z jednej strony. Ed nie miał w życiu łatwo i już się nacierpiał.
Trytka ma w pyszczku jakiś koszmar. Niedawno wypadł jej jeden kieł, pozostałe też wymagają usunięcia, a zęby trzonowe obrośnięte są kamieniem, jak jakąś skorupą :'(
Bakalia, mama Orzeszków ma ułamany kieł, ale także bolesne zapalenie dziąseł i rany przy zębach trzonowych. Jest na lekach przeciwbólowych, bo bez nich nie jest w stanie jeść. Próbuje, ale kończy się to wrzaskiem i odchodzeniem od miski.
Nie mam za co im pomóc :'(
Operacje stomatologiczne są drogie, a pomnożone razy 4 dają nieosiągalną dla mnie kwotę. W ogóle koszty weterynaryjne mocno podrożały, o czym doskonale wiedzą opiekunowie zwierząt. I nie mówię o warszawskich luksusowych klinikach z wyśrubowanymi cenami. Wszędzie podrożało. Tak, jak wszystko inne. Obecnie w Warszawie u lekarza wyspecjalizowanego w stomatologii usunięcie zębów kosztuje grubo ponad 2K. W lecznicy w Górze Kalwarii mam możliwość zrobienia zabiegów w kwocie około 1300 zł za kota (z badaniami krwi). To nadal wysoka kwota, ale nie mam możliwości, aby zrobić to taniej :'(
Dlatego zakładam zrzutkę na "fundusz zębowy". Bo podejrzewam, że oprócz tych najpilniejszych przypadków, to nie wszystkie koty, którym przydałaby się kontrola uzębienia i pomoc. Ale zaczynam od najpilniejszych...
Wiem, że zbiórki „na zęby” nie cieszą się zainteresowaniem.
Bo ani nie ma krwi, dramatu i okrucieństwa, ani też malutkich słodkich kociąt... Nie robię więc sobie wielkich nadziei.
Ale zakładam zbiórkę.
Bo nie mam innej możliwości zdobycia tych pieniędzy.
Nie mam za co pomóc tym kotom.
Jeśli nie uda się uzbierać pieniędzy, koty będą musiały żyć dalej w bólu, wspomagane tak jak obecnie, lekami przeciwbólowymi i sterydami. Jeśli uda się uzbierać chociaż na jednego kota, będę musiała wybrać, który potrzebuje zabiegu najbardziej. Ale pomogę przynajmniej jednemu...
Operacje będę mogła zrobić dopiero, jak będą środki. Nie mogę się zadłużać na taką kwotę. Bo utonę. I pociągnę pod wodę wszystkie koty, które są ze mną :'(
Moje życie to codzienna walka o przetrwanie tych kotów, które wyciągnęłam z bezdomności. Pracuję zawodowo, ale moja pensja nie wystarcza nawet na utrzymanie kotów (spłata kredytu + rachunki + jedzenie dla kotów i dla mnie). Pieniądze z niedawno zakończonego bazarku w całości wydałam na karmę, aby zabezpieczyć koty na najbliższy czas. A żeby mieć na leczenie kotów, muszę prosić o wsparcie. Nie mam wyjścia.
Proszę, pomóżcie tym czterem kotom.
Pomóżcie mi, żebym mogła im pomóc.
Pomóżcie mi uzbierać potrzebne pieniądze.
Nie dla siebie proszę...
Choć nie mam złudzeń i nie robię sobie wielkich nadziei, to gdzieś tam w środku tkwi promyk tej nadziei, że może, jeśli zbiórkę zobaczy dużo osób, znajdą się ludzie, którzy zechcą dołożyć się do pomocy. Może z małych cegiełek uda się utworzyć nieosiągalną wieżę, jaką są dla mnie koszty operacji Karmela, Eda, Trytki i Bakalii. Mimo wszystko trochę tej wiary w ludzi we mnie zostało...
Z góry dziękuję za KAŻDĄ pomoc tym kotom i KAŻDE wsparcie zrzutki.
Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!