Leczenie Arendy- klaczy z wielkim sercem
Leczenie Arendy- klaczy z wielkim sercem
Nasi użytkownicy założyli 1 226 920 zrzutek i zebrali 1 350 278 952 zł
A ty na co dziś zbierasz?
Opis zrzutki
Dwa lata temu, wioząc Arendę do nowego domu, nie myślałam, że ta chwila może kiedykolwiek nastąpić. Dziś i ja, i moi najbliżsi jesteśmy przyparci do muru, dlatego powstaje ta zbiórka.
Arenda to 11-letnia klacz rasy wielkopolskiej, z sercem na kopytku, której nim do mnie trafiła życie nie oszczędzało. Członkiem naszej rodziny stała się 26 lutego 2019 roku - do dziś ten dzień uważam za najlepszy w moim życiu. Był dniem, w którym w wieku 21 lat, przy pomocy rodziny spełniłam swoje największe dziecięce marzenie. Był to też dzień, który jednocześnie zobowiązał nas do dwóch lat ogromnych wydatków aby Arendę przywrócić do zdrowia i w zdrowiu ją utrzymać. Do tej pory z wszelkimi kosztami- jakie by nie były, radziliśmy sobie sami.
Problemy zaczęły się już od pierwszego miesiąca Arendy w nowym domu - klacz zaczęła nagle kuleć, przez co od razu wezwana została jedna z lepszych weterynarzy w województwie Śląskim. Po diagnostyce RTG w obu przednich nogach, w stawach pęcinowych ukazały się drobne odłamki kostne, tzw. czipy, Ponadto, co dla wszystkich obecnych w stajni było szokiem, w prawej tylnej nodze stwierdzono obecność śrutu. To skłoniło mnie do przemyśleń jak mogło wyglądać wcześniejsze życie mojego konia. Mogliśmy wówczas podjąć decyzję o oddaniu konia, jednak przeważyły uczucia jakimi zdążyliśmy Arendę ze wzajemnością obdarzyć. Jest ulubienicą moich kilkuletnich siostrzenic, których nie spuszcza z oka, pozwala się im głaskać, czyścić. Jest pełnoprawnym członkiem naszej rodziny i robimy dla niej wszystko co możemy.
(zdjęcia RTG nóg Arendy- widoczny śrut oraz tzw. "czipy")
Z końcem kwietnia 2019 r. wyruszyliśmy do kliniki w Łasiecznikach, gdzie Arenda przeszła zabieg artroskopii- wyciągnięte zostały czipy oraz śrut. W majówkę 2019 r. Arenda szczęśliwie wróciła do domu, tak jak do nas wróciła nadzieja na jej powrót do sprawności. Faktura za zabieg (załączona poniżej) opiewała na kwotę 4000 złotych. Ponieśliśmy także koszty transportu - łącznie 1500 złotych.
(faktura za artroskopię Arendy)
Arenda po artroskopii bardzo długo nie wracała do sprawności. Okresowo lekko kulała, były jednak chwile gdzie nie wykazywała jakichkolwiek bolesności. To jeszcze mocniej napędzało nas do działania - koń został objęty stałą opieką fizjoterapeuty, chiropraktyka oraz ortopedy. Wszystko to generowało wydatki rzędu ok. 500 złotych miesięcznie oprócz stałej opłaty pensjonatowej. Mieliśmy nadzieję, że wychodzimy na prostą a sympatia jaką obdarzyła nas Arenda tylko nas napędzała i utwierdzała w przekonaniu, że podjęliśmy słuszną decyzję.
(Arenda w klinice po artroskopii)
Niestety po pewnym czasie Arenda bardzo schudła, była apatyczna, przez co zdecydowałam o przeniesieniu jej do innej stajni, gdzie mogła liczyć na lepszą opiekę.
(Arenda przed przenosinami)
Wakacje 2020 r. okazały się dla nas kolejnym wyzwaniem. Arenda w dalszym ciągu okresowo kulała, przez co podjęliśmy decyzje o dalszej diagnostyce. W przeciągu pięciu miesięcy przyjechało do nas łącznie czterech bardzo dobrych weterynarzy, których każda wizyta kosztowała nas w granicach 1000 złotych. Żaden z nich nie potrafił jednak postawić jednoznacznej diagnozy- coraz częściej pojawiał się temat rezonansu, który już wtedy przerażał nas pod względem finansowym. Jednak pieniądze musieliśmy przeznaczyć na coś zupełnie innego - w lipcu 2020 r. Arenda przeszła pierwszą kolkę. Obyło się bez hospitalizacji, jednak poniesione przez nas koszty wyniosły 850 złotych - mieliśmy nadzieję, że był to jednorazowy wypadek. Kolki niestety powtarzały się, łącznie w przeciągu pół roku Arenda przeszła ich sześć. Żadna z nich na szczęście nie miała bardzo ostrego przebiegu, jednak stanowiła bezpośrednie zagrożenie jej życia i przysparzała jej cierpienia. Każda z tych kolek kończyła się dla nas rachunkiem w wysokości od 500 do 1700 złotych, co w tak krótkim przeciągu czasu wyczerpało mnie nie tylko finansowo jak i psychicznie. Arenda najczęściej zaczynała się źle czuć w porach wieczornych, przez co zarówno ja, rodzice jak i stajenni
znajomi pilnowaliśmy jej do późnych godzin nocnych, wielokrotnie podając leki. Do domu wracałam najczęściej koło 2 w nocy, żeby o 7 znów do niej wrócić bądź jechać do pracy po wcześniejszym zapewnieniu jej opieki. Ciąg tych wydarzeń skłonił nas do wykonania gastroskopii.
(wiadomość od weterynarza po wizycie do kolki)
4 stycznia 2021 r.- dowiadujemy się o wrzodach. Kto kiedykolwiek leczył konia z chorobą wrzodową ten wie z jak ogromnymi kosztami i dyscypliną się to wiąże. Łączne koszty diagnostyki, leczenia i kontroli wyniosły 6000 złotych. Sprowadzone zostały odpowiednie leki niedostępne w Polsce, niezbędne suplementy a także wprowadzona została specjalna dieta. Z dnia na dzień Arenda zaczynała czuć się lepiej, nabierała masy i wigoru co w pełni rekompensowało nam wydawane pieniądze.
(Arenda po zaleczeniu wrzodów i wprowadzeniu odpowiedniej diety)
W maju 2021 r.- po uzbieraniu jakichkolwiek "zapasowych" pieniędzy podejmujemy ponowną próbę diagnozy kulawizny, która stale się pogarszała. Znieczulenia wykazały, że kulawizna pochodzi z lewego stawu pęcinowego. Został podany steryd, stosowaliśmy rehabilitację. Widzimy światełko w tunelu, które jednak bardzo szybko gaśnie. Kulawizna wraca zaledwie po trzech tygodniach. Weterynarz stawia sprawę bardzo jasno - przedwczesna emerytura "na łąkach" z nieustępującym bólem lub rezonans.
Tutaj chciałabym zwrócić się do Państwa z ogromną prośbą.
Początkowo chcieliśmy zapewnić Arendzie spokój i odpoczynek, chcieliśmy by jakiś czas spędziła na łąkach, zregenerowała się, co również nam pozwoliłoby na "odbicie się" pod względem finansowym. Jednak poniższy film ukazuje jak obecnie Arenda cierpi.
Kulawizna bardzo się pogorszyła. Obecnie Arenda ma problem z utrzymaniem równowagi po wstaniu, z dojściem na padok, a czasem nawet z wyjściem z boksu. Koń potrzebuje bardzo kosztownej diagnostyki w klinice oraz leczenia, którego ceny jeszcze
do końca nie znamy. Wiemy tylko, że koń czuje ogromny ból, a ja wraz z rodziną nie jesteśmy już w stanie w pełni pokryć tych kosztów.
W tym miejscu chciałabym prosić o pomoc. Arenda to moje oczko w głowie, moja kumpela, dla której zrobiłabym tak naprawdę wszystko. Z bólem serca ogląda mi się jej obecny stan wiedząc, że w tym momencie mamy związane ręce. Chciałabym w końcu wiedzieć co się w tej nodze dzieje i jej pomóc by przestała cierpieć i mogła cieszyć się życiem.
Nasze obecne stałe wydatki na Arendę poza opłatą za pensjonat to około 1000 złotych miesięcznie- na pasze, suplementy na wrzody, leki i opiekę weterynaryjną. Do tego dochodzą opłaty za ewentualne interwencyjne wizyty weterynarzy w przypadku gdy jej stan się pogorszy.
Obecnie studiuję oraz pracuję. Godzę naukę, pracę i opiekę nad Arendą. Z uwagi na studia moje możliwości zarobkowe są ograniczone i o ile bieżące utrzymanie Arendy jest w zasięgu moich zarobków, tak przywrócenie jej sprawności przerosło mnie i moich najbliższych finansowo. Nie jesteśmy w stanie zebrać odpowiednich środków na czas by ulżyć Arendzie w bólu.
Bardzo proszę o wpłatę choćby symbolicznej złotówki - dla mnie i Arendy to kolejny krok w drodze po jej zdrowie i życie bez bólu.
Chciałabym też z całego serca podziękować wszystkim, których spotkałyśmy na naszej drodze, wszystkim którzy już nam pomogli. Mojej rodzinie, chłopakowi, stajni w której Arenda przebywa. Każdemu z osobna bardzo dziękuję!
Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!
Za ładny kłus ❤️
Sandra, Ari sercem jestem przy was!