id: tnasn9

Pozamiatane.... Łucja Lenartowicz

Pozamiatane.... Łucja Lenartowicz

Nasi użytkownicy założyli 1 226 793 zrzutki i zebrali 1 349 961 770 zł

A ty na co dziś zbierasz?

Opis zrzutki

Pozamiatane...
Jest poniedziałek 5 rano,zaczyna się nowy tydzień, którego już chyba nie przetrwam.Upadek zaczął się już jakiś czas temu, gdy zupełnie przestałam prosić o pomoc z karmą, z leczeniem, z utrzymaniem podopiecznych i nowych zwierząt.
Kiedy jednak otwierasz FB i Messengera i widzisz,od dłuższego czasu, tylko prośby o pomoc i linki do zbiórek, jakoś nie masz odwagi i sumienia wciskać się ze swoimi problemami.
Najpierw przestałam prosić o karmę dla psów i kotów, zwłaszcza przebywających w Domach Tymczasowych,i zaczęłam zamawiać z własnych pieniędzy.Obecnie na DT mam 8 psów i 4 koty.
Leczenie i zabiegi mogłam zapewnić tylko dzięki "zeszytowi" w Boniwecie.Dzięki temu wysterylizowałam i wykastrowałam 11 suk i psów i 6 kotek.Zwoziłam chore i ranne psy,w tym również właścicieli, których naprawdę nie stać na pomoc weterynaryjną dla swoich zwierząt.Wreszcie dostałam maila z lecznicy, że mój dług wynosi 5 600 zł i nie mogę już więcej leczyć "na zeszyt", dopóki nie spłacę chociaż połowy długu.
Dalej nie prosiłam o pomoc...
Kiedy cudem udało się znaleźć domy dla psów w Krakowie, Wrocławiu i innych odległych miastach, płaciłam sama za transporty, tym razem już z oszczędności bo cotygodniowe przelewy z pracy przestały już wystarczać.
Też nie prosiłam o pomoc ....
Wiele razy woziłam do Warszawy kotki, którym udało się załatwić się sterylizacje na talony od różnych fundacji.Każdy dzień, a zwłaszcza weekend oznacza przejechanie mnóstwa kilometrów, żeby interweniować w sprawie zgłoszeń.Tankuję 2-3 razy w tygodniu za 100 zł.
Też nigdy nie prosiłam o pomoc...
Najgorsze,że przez brak pieniędzy, zaczęłam zalegać z płatnościami za psy w hotelikach, które od długiego czasu są zapomniane przez FB,a dalej żyją i potrzebują pieniędzy na utrzymanie.Gosi Rodak i Sylwii Kapuście za Sabinkę i Cykora jestem winna za 3 miesiące opieki nad nimi, ale nie mam z czego zapłacić.Opłacony regularnie jest tylko Lolek, który ma sponsora.Za Maję i Lalę wpłacam co jakiś czas, ja tylko mogę na czymkolwiek jeszcze zaoszczędzić.
W natłoku codziennej walki z bezdomnością, popełniam błąd bo zapominam o ogłaszaniu tych psów na FB bo każdy pies, który jest na ulicy jest ważniejszy od tych, które są bezpieczne.
I tak sama siebie zapędziłam nie tylko w kozi róg, ale i powoli w otchłań depresji.Cierpię na bezsenność,a kiedy zasnę śni mi się,że lekarz chce wyciąć nerkę mojemu psu i dać innemu bo mam długi w lecznicy.
Ostatnio zaczęłam mieć kłopoty z koszmarnym przemęczeniem i napadami senności.Przedwczoraj pożyczyłam od Moniki glukometr i obserwuję,że kilka razy dziennie cukier spada mi poniżej 60 jednostek.Lata jedzenia pierwszego posiłku o 18-19 pewnie zrobiło swoje.Ale dalej robię swoje bo moje zdrowie zawsze było mniej ważne,niż cierpienie zwierząt.
Prawda jest taka, że sama odwalam robotę jak niejedna mniejsza czy większa fundacja,gdzie do pomocy są inne osoby.Przestałam już pisać na FB o sprawach fajnych i miłych, dzielić się jak dawniej swoimi radościami i myślami bo ogłaszanie i szukanie pomocy co raz to nowym zwierzętom, zabrało mi już cały czas i odbiera siły na cokolwiek innego.Nie mam nawet ochoty już "serduszkować" bo mało jest we mnie przejmującej mnie miłości do ludzi.
Mam kolejny dramat przez zimę, która nie odpuszcza.Musiałam dokupić chociaż 2 metry drewna za 700 zł,a odkładałam je na operację Misia, któremu perforował guz,a jego pani nie stać na leczenie.Zrezygnowałam nawet z kupowania rozpałki do kozy i codziennie zbieram w lesie chrust, żeby rozpalić ogień i ogrzać domek, chociaż ze względu na dwa koty, którymi się opiekuję.Dzisiaj o 4 rano, gdy zapomniałam pozbierać gałązki na opał,a było zbyt ciemno,żeby ich szukać w lesie,chciałam już poświęcić starą zmiotkę.Ale żal mi jej było, więc poszłam z latarką po te cholerne patyki.
Nadal mam siłę, żeby ratować kolejne zwierzęta bo od zawsze mam poczucie,że tylko człowiek skrzywdzony może dobrze zrozumieć ich beznadziejną sytuację i wie jak to jest być zdanym tylko na siebie.
Nadal kocham je najbardziej na świecie,a im pies czy kot starszy czy bardziej chory, tym bardziej chcę o niego walczyć.
Nadal wierzę,że chociaż zachowuję się jak człowiek samotny, mam dookoła dobrych ludzi, którzy rozumieją i wspierają moją codzienną walkę.Ale potem jakaś pierwsza lepsza pisze komentarz,że za wydanie do adopcji suki bez sterylizacji powinno się karać kryminałem.Nie spyta jak wykarmić i utrzymać psa złapanego własnymi rękami.Nie spyta jak pomóc szukać mu pomocy i domu.Nie pyta za co mam wysterylizować.Wie tylko,że jestem beznadziejna i nieudolna.
I tracę nadzieję,że to wszystko ma sens...
Przepraszam za ten post.Wiem,że jest zbyt długi,żeby komuś chciało się go czytać.Nawet gdybym pisała o samych radościach,a co dopiero o kłopotach.Pisząc sama się zmęczyłam na myśl o wszystkim,co wisi nade mną od długiego czasu i wiedzą,że sama już nie dam rady tak dłużej ciągnąć tego pomagania.
Idę na spacer z moimi ukochanymi psami.Posprzątam kuwety i poprzytulam koty.Wsypię słonecznika do karmników.
I wsiądę kolejny raz w samochód,żeby przywieźć,a potem odwieźć z i do Warszawy i Marek, Tolka i Boba, którzy dzisiaj o godzinie 11 mają umówione kastracje w Boniwecie.Na szczęście płaci za nie TOZ bo to byli mieszkańcy przechowalni.Bo mój zeszyt chwilowo zamknięty na pomaganie.
A potem pojadę łapać psa spod Łochowa bo znalazłam dla niego Dom Tymczasowy <3Tyle,że w Łodzi i nie mam pomysłu jak go tam dostarczyć bo na opłacenie kolejny raz transportu, też już mnie nie stać.
I będę się starała przeżyć kolejny tydzień ze wszystkimi swoimi lękami o dalszą przyszłość zwierząt, które los sam stawia na mojej drodze 
MIŁEGO PONIEDZIAŁKU I CAŁEGO TYGODNIA.

Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.

Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.

Pierwsza na świecie karta do przyjmowania wpłat. Karta Wpłatnicza.
Pierwsza na świecie karta do przyjmowania wpłat. Karta Wpłatnicza.
Dowiedz się więcej

Wpłaty 187

preloader

Komentarze 2

 
2500 znaków