Prowadzimy z mężem dom dla kotów białaczkowych. Jesteśmy osobami prywatnymi. Mamy ich w tej chwili osiem. Od kilku dni zaczęły stopniowo tracić apetyt. Pierwsza była ELZA, ale myśleliśmy, że zjadła jakieś paprochy. Było też podejrzenie, że futrzaki grymaszą bo upały. Na dodatek odkryły, że PLAMKA je coś innego (kotka ma nowotwór wątroby). Niestety żadna z tych rzeczy nie była powodem niechęci do jedzenia. Dzisiaj wędrowaliśmy do lecznicy kilka razy. W sumie byliśmy z sześcioma kotami - ELZA, MACIEK, TYSIA, ZOSIA, MARCELA, ELLA. Tylko Elza miała podwyższoną temperaturę i dostała zastrzyk na obniżenie. Jutro idziemy z nią kolejny raz. Zabierzemy też KAJTKA. Reszta dostała leki i zobaczymy co dalej. Wszyscy mają zapalenie dziąseł (w mniejszym lub większym stopniu). Jest podejrzenie, że przyplątał się wirus kaliciwirozy. Na razie to stan łagodny. Wszystkie koty oprócz Zosi były zaszczepione. Zosia niestety nie może, ze względu na chore oczy (traci wzrok przez wirusa białaczki). Miejmy nadzieję, że kotełkom się nie pogorszy. Przy badaniu okazało się też, że Marcelkę i Ellę czeka sanacja. Będą miały robione badanie krwi i biochemię. Już dzisiaj zapłaciliśmy 310 złotych. Czekają nas dalsze wydatki a wiadomo, że musimy im także zapewnić wyżywienie, żwirek i środki podnoszące odporność. Bardzo rzadko zakładam zbiórkę. Jednak tym razem sami nie damy rady. Proszę Was o pomoc.