Uwięzili mnie na balkonie budującego się bloku, w strasznym zimnie, bez schronienia i jedzenia. Ktoś usłyszał mój płacz, ale zdążyłem już się rozchorować...
Uwięzili mnie na balkonie budującego się bloku, w strasznym zimnie, bez schronienia i jedzenia. Ktoś usłyszał mój płacz, ale zdążyłem już się rozchorować...
Nasi użytkownicy założyli 1 226 765 zrzutek i zebrali 1 349 859 103 zł
A ty na co dziś zbierasz?
Aktualności1
-
Balkuś został wykastrowany. Przed nim jeszcze szczepienie i będzie mógł ruszać do nowego domu!
Nikt jeszcze nie dodał komentarza, możesz być pierwszy!
Dodawaj aktualności i informuj wspierających o postępach akcji.
To zwiększy wiarygodność Twojej zrzutki i zaangażowanie darczyńców.
Opis zrzutki
(FAKTURY, zdjęcia książeczki zdrowia, wyniki krwi na końcu zbiórki)
Nazywam się Balkuś - Balkuś od "balkonu", miejsca mojego cierpienia, a także miejsca, w którym zaczęło się moje nowe życie.
Ktoś wrzucił mnie na balkon 1 piętra budującego się bloku - około 4 metry nad ziemią. Nie wiem ile dokładnie czasu tam spędziłem, ale podobno ktoś słyszał mój płacz ponad 24 godziny przed tym, jak mnie stamtąd wydostali!
Tyle czasu na gołym betonie, bez schronienia przed zimnem (było blisko 0 stopni C!), bez picia i jedzenia, wyobrażacie to sobie?
W końcu mój płacz usłyszeli dobrzy ludzie, którzy szybko rozpoczęli akcję ratunkową. Niestety kierownik budowy nie odbierał telefonu, a balkon na którym byłem był tak wysoko, że nie dało się na niego wspiąć... Udało się tylko dzięki temu, że przyjechał miły Pan z baaaardzo długą drabiną i w końcu ktoś mnie uratował! Mocno wtuliłem się w tego miłego Pana pod jego kurtką, jaki on był ciepły! Trafiłem do kolejnych bardzo fajnych ludzi, ale niestety... szybko się okazało, że zdążyłem się rozchorować na tym zimnie.
---
Balkuś ma między 6, a 10 miesięcy, jest młodziutkim niewykastrowanym kocurkiem o ślicznym prążkowanym umaszczeniu. Ciężko nam zrozumieć co trzeba mieć w głowie, żeby zgotować kotu taki los i jak chorym człowiekiem trzeba być, żeby uznać za zabawne wrzucenie kota w taką pogodę w miejsce, z którego sam się nie wydostanie....
Jest oswojonym, domowym kotem, ale mimo ogłoszeń nie zgłosił się jego poprzedni właściciel...
Balkuś trafił do nas 3 stycznia. Kilka dni później zaczęły się problemy zdrowotne - kichanie, ropny katar, tak mocny, że kitek miał problemy oddychać, wysoka temperatura (40,7 stopni), brak apetytu i paskudne samopoczucie. Z radosnego, miziastego przylepa zmienił się w kłębek nieszczęścia....
Balkuś wymagał bardzo długiego leczenia, które dalej jest kontynuowane.
Leczenie świerzbu, oczu, antybiotyki na katar, kroplówki, leki przeciwzapalne, badania krwi, testy FIV FeLV... Razem z Paniami doktor zrobiłyśmy wszystko co mogłyśmy, żeby "podnieść go na nogi".
Któregoś dnia po powrocie od weterynarza z pyska zaczęła cieknąć mu piana ze śliną - było tego OGROM - pędem wróciliśmy do gabinetu, całe szczęście udało się opanować sytuację lekami przeciwwstrząsowymi... Podejrzewamy, że mogła być to reakcja alergiczna na któryś z podanych leków.
Balkuś przeszedł wiele. Przez chorobę był bardzo zamknięty w sobie, nie chciał być głaskany, bo wszystko go bolało od zastrzyków i gorączki. Teraz powoli znowu zaczynamy go widzieć takiego, jaki był przed chorobą - rozbawioną przylepę, która kocha wszystko i wszystkich :)
Zrzutka ma na celu pokrycie kosztów dotychczasowego leczenia oraz przyszłych zabiegów - Balkusia czeka jeszcze szczepienie (ok. 70zł) i kastracja (ok 120zł), jak już będzie zdrowy. Mogą także dojść dodatkowe koszta, jeśli antybiotyk który teraz podajemy nie wyleczy go do końca i będzie trzeba wprowadzić kolejny.
Malutki na szczęście ma już apetyt... i nadrabia wszystko co zaległe ;) Dziennie zjada ok. 400g karmy, co niestety generuje kolejne koszta...
Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!