29.06 adoptowałam 8tygodniową koteczke ze schroniska, która przebywała tam przez 5dni.

We czwartek zaczęła mi wymiotować białą pianą, straciła apetyt.

W piątek i sobotę byłam u weterynarza, dał odpowiednie zastrzyki i kazał nawadniać.

Koteczka nie je prawie druga dobę.

Wczoraj tj. 5.07 późnym wieczorem pojechałam z moją Koko do weterynarza. Zostawiłam ją na obserwacje 24h dla jej dobra.

Dziś po 9 dostałam telefon, że test na PANLEUKOPENIE wyszedł dodatni.

Panleukopenia to choroba zakaźna, gdzie stwierdza się wiele zgonów wśród takich małych kociąt.

Przez chwilę zmagałam się z bardzo ciężkim wyborem czy ją leczyć ponieważ koszt leczenia na 3 dni to około 700zl z czego nie wiadomo co z tego będzie bo to ciężka choroba dla kociaka więc może okazać się, że będzie musiała dłużej zostać w szpitalu. 

Podjelam decyzję żeby ją leczyć. Wierzę, że uda się jej, chociaż cholernie się boję co z nią będzie.

Niestety schronisko nie jest w stanie jej pomóc ze względu na minioną pandemie.

Nigdy nie prosiłam o taką pomoc, ale nie potrafię tak jak inni oddać adoptowanego zwierzaka do schroniska bo jest chore.

Chce jej pomóc i nie chce żeby cierpiała.

Chce żeby wróciła zdrowa do domu.