Pomogła dziesiątkom rodzin, dziś sama gaśnie. Trwa walka!
Pomogła dziesiątkom rodzin, dziś sama gaśnie. Trwa walka!
Nasi użytkownicy założyli 1 226 834 zrzutki i zebrali 1 350 023 605 zł
A ty na co dziś zbierasz?
Opis zrzutki
EDIT:
DziękujęMY za wszystkie dotychczasowe wpłaty na operację Marty.
Udało się już ustalić termin operacji - 25 kwiecień br.!!! To zasługa Wasza, ale i Marty, która nie próżnuje i godzi się z tym, że tak łatwo jest prosić dla siebie :)
Bardzo wiele osób jest poruszonych tak licznymi wpłatami!
Postanowiliśmy przedłużyć zbiórkę do dnia operacji Marty, aby znajomi mogli dokonywać wpłat.
Pomogła w Toruniu setkom osób. Aktywna samotna mama. Dziś natomiast przez opieszałość szpitali i mylne informacje, jakie otrzymywała od kolejnych lekarzy, sama ociera się o śmierć. Nadzieją jest operacja w Piasecznie, na którą ją nie stać. Pomagając Marcie pomożemy setkom osób, którym jeszcze pomoże.
Znamy MARTĘ od prawie 10 lat, czyli tyle ile działa WĘDKA.
Prawie 10 lat temu poznaliśmy też małą Lidzie, która dzisiaj, jako 14 letnia Lidka współtworzy WĘDKĘ angażując się w jej działania. MARTA zawsze, jak pamiętamMY angażowała się w wiele akcji pomocowych rodzinom, osobom samotnym. Zawsze uczynna i z sercem na dłoni. Bez wahania możemy potwierdzić, że pomogła kilkudziesięciu rodzinom, kilkuset osobom indywidualnym przez ten okres, jak się znamy. Znamy też mamę MARTY, czyli babcię Lidki, która jak pamiętamy zawsze dziarska, uśmiechnięta, wspierająca Martę w wychowaniu Lidki dzisiaj już rzadko kiedy opuszcza swój pokoik, który współdzieli z córką i wnuczką.
( NA ZDJĘCIU JEDEN Z POSTÓW POMOCOWYCH MARTY DLA JEDNEJ Z RODZIN )
Dzisiaj to MARTA potrzebuje wsparcia. Nie codziennego, bo tutaj sobie dają radę, ale incydentalnego, medycznego. Poniżej historia, którą opisuje sama Marta:
„ Dzień dobry, Mam na imię Marta, mam 37 lat i jestem mamą 14-letniej Lidii. Mieszkamy wspólnie z moją mamą, która od lat jest osobą niewidomą. Od pewnego czasu jestem też opiekunem mojej mamy, w związku z czym pobieram świadczenie pielęgnacyjne i nie mogę podjąć zatrudnienia. Uwielbiam pomagać innym, angażuję się w pomoc osobom potrzebującym wsparcia na wielu płaszczyznach.
Niestety, nie jestem w stanie pomóc samej sobie. Boję się, że jeżeli nie otrzymam potrzebnej mi pomocy medycznej, nie tylko nikomu więcej nie pomogę. Obawiam się, że bez interwencji lekarskiej, osierocę córkę, a moja mama pozostanie bez wsparcia. Moje problemy zdrowotne zaczęły się w marcu 2020 roku. Miałam tego pecha, że, niestety, zbiegły się z początkiem pandemii, co bardzo utrudniło mi kontakt z placówkami medycznymi. W marcu 2020 roku trafiłam do toruńskiego szpitala z sepsą, wywołaną kamieniem nerkowym. Wtedy zostałam "zabezpieczona" cewnikiem JJ/DJ, czyli sylikonową rurką, która chroni moczowód przed kolejnym zatkaniem kamieniem. Rurka chwilowo ratuje mi życie, ale jednocześnie bardzo je utrudnia. Niemalże cały czas odczuwam silny ból, który utrudnia, a czasami wręcz uniemożliwia mi wykonywanie obowiązków. Nie jestem też w stanie podejmować żadnej aktywności fizycznej, przez co pogłębiają się także moje inne problemy zdrowotne (nasilone ataki astmy, problemy z ciśnieniem, wzrost wagi ciała, bóle pleców, stawów, problemy z oddychaniem nawet przy niewielkim wysiłku). Dwa lata spędzone w łóżku lub jego pobliżu, negatywnie odbiły się nie tylko na mojej kondycji fizycznej, ale także bardzo źle wpłynęły na moją psychikę. Zabieg usunięcia kamienia planowany na październik został przesunięty, bo zrobił mi się bakteryjny stan zapalny, a w grudniu z kolei zachorowałam na COVID, a gdy już stałam się ozdrowieńcem i zostałam przyjęta na oddział w lutym tego roku to czekała mnie kolejna niespodzianka. Okazało się, że niepotrzebnie czekałam na zabieg w Chojnicach, bo szpital nie dysponuje sprzętem o wystarczającej mocy, by rozbić mi laserem kamień. I tak po prawie dwóch latach odbijania się od drzwi różnych szpitali ( m.in. w Grudziądzu, Bydgoszczy czy Chojnicach), dowiedziałam się, że jest jedną placówka w Polsce, która dysponuje laserem o odpowiedniej mocy, by rozbić mój prawie trzycentymetrowy "głaz", jest Polskie Centrum Urologii Zaawansowanej w Piasecznie.
Ja nie mogę już dłużej czekać, bo jest ze mną, co raz gorzej. A ja chcę dalej być matką, córką i wciąż pomagać innym, bo robię to skutecznie i z wielką radością.
Niestety, na moje nieszczęście, jest to klinika świadcząca usługi jedynie prywatnie. Z rozmowy telefonicznej z Centrum dowiedziałam się, że koszt takiego zabiegu to blisko 10 000 złotych + koszty przejazdu i rehabilitacji po operacji. Nie posiadam i nie jestem w stanie zdobyć takich środków. Jako opiekun osoby niepełnosprawnej, mimo posiadania stałego dochodu, nie mogę również wziąć kredytu w banku. Dlatego zwracam się z prośbą o pomoc w uzbieraniu tej kwoty, a przynajmniej jej części. Bardzo chcę wrócić do zdrowia i znowu czuć się potrzebna, moc robić coś dla innych i cieszyć się życiem wraz z moją rodziną. Z góry bardzo dziękuję za wszelką pomoc”
I tutaj nasz apel !
Dajmy Marcie wędkę, bo wspierając jej potrzebę odbycia zabiegu, wspieramy setki osób, którym MARTA jeszcze pomoże w swoim życiu.
Zaproponowaliśmy MARCIE, że jak już stanie na nogi to zajmie się w Stowarzyszeniu WĘDKA pomaganiem na szerszą skalę, jako zawodowa „pomagaczka”, czyli stanie się jednym z naszych fundraiserów. Marta ma już świadomość rybaka, wie jak „łowić ludzi”, wie jak pomóc, by wesprzeć, a nie wyręczyć.
Zbiórka dla MARTY, staje się bardzo ważną zbiórką dla wielu potrzebujących.
ProsiMY o wpłatę, każdej złotówki.
ProsiMY o opowiedzenie o historii MARTY znajomym.
ProsiMY o udostępnienie zbiórki.
ProsiMY o założenie też i swojej SKARBONKI zbierającej na operację MARTY.
DZIĘKUJEMY !
Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!
Trzymam kciuki Martuś, walcz bo masz dla kogo . Duużo zdrówka 🌹😘❤💪
eh ta "pomoc" lokalnych szpitali, od której tylko traci się czas :( współczuję i życzę szybkiej interwencji w Piasecznie