Dziś opowiem Wam historie zwykłą, prostą i krótką, bo pięknie pisać nie potrafię i nie chcę Was zanudzić. Chcę jednak prosić Was o złotówki dla kota, który... miał farta 🙂 No więc: jakieś 2/3 lata temu kastrowałam stado kotów u starszej pani w Jeżycach [gmina Darłowo]. Jak się w tym roku przypadkiem dowiedziałam - jest tam kolejna niekastrowana kotka i trzy kocięta. Pojechałam. Złapałam jako pierwszego kota, który od razu wbiegł do stodoły, a nie miał przyciętego ucha. Starsza pani twierdziła że to kocur. Dla mnie to jednak bez znaczenia i delikwent wylądował w aucie. Złapałyśmy jeszcze dwa młode i nadeszła według starszej pani "matka" 😉 Mi jednak coś nie pasowało, bo: kot wyglądał na kocura, był upasiony, a uszko było jakby ucięte ale ciężko było mi to ocenić bo z uwagi na białą sierść- było zdeformowane od słońca 🙁 Dodatkowo "matka" zachowywała się tak, jakby już w klatce była 😉 i za żadne skarby nie chciała do niej wejść. A mi coraz bardziej zaczęło wydawać się że matkę to już mam w aucie 🙂 Zabieg u weta tylko to potwierdził 🙂 ale starsza pani uparła się 😬 że to nie może być matka, matka jest jeszcze nie złapana 🫠 No dobra, stwierdziłam że nie będę się licytować, a starsza pani zawzięła się i po kilku dniach walki złapała "matkę ", która jak już się pewnie domyślacie - okazała się wykastrowanym kocurem 😁 No dobra... i wiecie też pewnie co się dalej wydarzyło - jedno spojrzenie w mordkę tego pana i decyzja - jak już jesteś, dostaniesz prezencik - zabieg usuwania zepsutych zębisk! Zęby usunięte, kot wydobrzał i wrócił do siebie 🙂 Mamy nadzieję że mimo trudnego polowania, jest wdzięczny starszej pani, że się tak zawzięła i... pomyliła 😁 Ot, taka historia 🙂 PS: trzeci maluch też złapany i wycięty. Za każdą wpłatę dziękuję!