id: etpcv6

Na operację

Na operację

Nasi użytkownicy założyli 1 226 673 zrzutki i zebrali 1 349 336 155 zł

A ty na co dziś zbierasz?

Opis zrzutki

Pomóż mi wrócić do normalności. 


Cześć. Jestem Weronika. Mam 24 lata. Moje problemy ze zdrowiem podobno zaczęły się trzy lata temu. Niestety nie do końca jest to prawda. Zaczęło się niewinnie od bólów brzucha oraz bardzo bolesnych miesiączek. Pierwszy lekarz stwierdził, że może to być zapalenie wyrostka. W szpitalu zostało to wykluczone. Podejrzewali problemy z żołądkiem. W końcu trafiłam do ginekologa, który powiedział, że podejrzewa endometriozę. Jest to paskudna choroba, na którą nie ma lekarstwa. Trafiłam do kolejnego lekarza, który podjął się wykonania laparoskopii, aby potwierdzić swoje podejrzenia co do endometriozy. W Styczniu 2018 roku został wykonany zabieg potwierdzający tę tezę. Co dalej? Nic. Powiedziano mi, że mam jak najszybciej starać się o dziecko, ponieważ każdy dzień pogarsza mój stan i oddała mnie od zostania w przyszłości matka. Nie wdrożono żadnego leczenia. Prosiłam o jakieś mocniejsze leki przeciwbólowe, ponieważ zwykłe z apteki nie pomagały. Trafiłam do kolejnego lekarza, który wdrożył leczenie hormonalne. Wyjaśnił mi, jaka jest to paskudna choroba, która będzie towarzyszyła mi aż do menopauzy. Niestety nie wiadomo skąd się ana bierze... Wiadomo tylko, jak można spowolnić jej rozwój. Niestety każdy organizm jest inny. Moją endometriozę potwierdzono niestety za późno, ponieważ jest to IV stopień (zaawansowany, ciężki), byłam leczona przez prawie dwa lata tabletkami. Zostały wyłączone miesiączki, ponieważ każda kolejna powoduje szybszy rozwój choroby. Niestety od ponad roku odczuwam większe bóle. Mam problemy w normalnym codziennym funkcjonowaniu. Najprostsze czynności są dla mnie często nie do wykonania. W listopadzie zeszłego roku trafiłam do lekarza, który poinformował mnie o istnieniu nieprzyjaciela na prawym jajniku (cysta czekoladowa). Na cito zostałam skierowana na oddział, gdzie niestety miałam pół miesiąca czekać na przyjęcie. Po trzech dniach od wizyty w gabinecie zostałam wywieziona z domu karetka do szpitala, ponieważ cysta pękła. Ból nie do opisania. Nie byłam w stanie wstać ani wyprostować nóg. W szpitalu przeleżałam parę dni na obserwacji, aby upewnić się, czy organizm poradzi sobie ze wchłonięciem pozostałości cysty. Już wtedy powinnam mieć wykonana kolejną laparoskopię. Wypuszczono mnie i kazano brać dalej tabletki. Oczywiście każdy kolejny dzień był gorszy. Większe nasilenie bólu. Mój lekarz nie był w stanie wyjaśnić mi, dlaczego mój organizm nie reaguje na leczenie i dalej kazał brać tabletki. Mówiąc, że nie można mnie otwierać co dwa albo trzy lata. Zaczęłam z bólu słabnąć. Pokazały się częste zawroty głowy utrudniające normalne funkcjonowanie. Wymioty z bólu. Nic nie pomagało. Trafiłam do kolejnego lekarza. Pani Doktor usłyszawszy, co mi się dzieje, od razu skierowała mnie na oddział do szpitala. Trzy miesiące czekałam. Gdy już trafiłam do szpitala przy wstępnym badaniu, zostałam poinformowana, że niestety zabieg nie może się odbyć, ponieważ mój stan jest dużo poważniejszy, niż zakładano. Znaleziono guza za macica. Wykonano rezonans, który pokazał dużo więcej. Niestety nic dobrego. Powiedziano mi, że muszę mieć bardzo poważna operacje i jest konieczność usunięcia kawałka jelita, kawałka szyjki macicy, macicy, pochwy, odbytu. Grozi mi stomia, bezpłodność oraz powikłania z pochwą. Jak zareagowałam? Załamałam się. Skierowano mnie na kolonoskopie, aby sprawdzić co się dzieje z jelitami od środka. Gdy otrzymałam wyniki, udałam się do Pani Doktor. Powiedziała, że chce mnie trzymać na tabletkach przez kolejne trzy do sześciu miesięcy, aby sprawdzić, czy organizm zacznie reagować. Mając nadzieję, że choroba się uspokoi. Tłumaczyłam, że jestem na tych lekach prawie dwa lata i tak się ta choroba rozwinęła. Byłam przerażona na myśl, że muszę jeszcze tyle się męczyć. Nie jestem w stanie podjąć żadnej pracy. Każdy dzień jest inny. Nie jestem w stanie przewidzieć, co przyniesie mi jutro. Jak będę się czuć. Noce też nie są już łatwe, ponieważ budzi mnie silny ból... Z polecenia pewnej kobiety udałam się aż do Warszawy z Katowic do Doktora Macieja Pliszkiewicza. Poinformował mnie, że nie ma mowy o otwieraniu brzucha. Wszystko da się i trzeba wykonać laparoskopowo. Widoczność jest większa. W Katowicach mówili o otwieraniu brzucha wzdłuż od mostka po sam pas. Poinformował mnie, że rzeczywiście mój stan jest bardzo poważny, lecz jest to wszystko do zrobienia. Lekarz, który wcześniej wykonał mi laparoskopię i zrobił to na szybko... Ogniska endometrialne, które znajdują się na jelicie oraz ścianie pochwy nie są tam od roku ani dwóch a co najmniej od pięciu lat. Jak mógł tego nie widzieć? Odpowiedź jest prosta. Nie chciał. Operacja będzie trwała 6-8h. Oczywiście nie wyleczy mnie, lecz poprawi mój stan na kolejne 2 lata lub więcej. Trzeba wyciąć kawałek jelita, pochwy, odbytu. Macica, która jest ściągniętą i przyrośnięte do lewej strony kości biodrowej, jelit oraz jajnika lewego, który znajduje się za jej ściana, jest do „odklejenia” prawy jajnik, który również jest ściągnięty na lewą stronę i przyrośnięty do macicy również jest do uratowania. Jest duża szansa, że w przyszłości mogę zostać matką. Niestety operacja jest kosztowana. Około 30 000 tysięcy to kwota która muszę uzbierać. Terminy operacji są na luty. Niestety sama nie jestem w stanie uzbierać takiej kwoty. Dlatego zwracam się z prośbą do was. Każda złotówka zbliża mnie do powrotu do normalnego życia. Pragnę wrócić do pracy oraz być w stanie iść na normalne zakupy i spacer nie martwiąc się o to, że będę przeżywać katusze przez kolejnych parę dni. Proszę, pomóż mi wrócić do normalnego życia bez bólu.

Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.

Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.

Pierwsza na świecie Karta Wpłatnicza. Przyjmuj wpłaty gdziekolwiek jesteś.
Pierwsza na świecie Karta Wpłatnicza. Przyjmuj wpłaty gdziekolwiek jesteś.
Dowiedz się więcej

Wpłaty 326

preloader

Komentarze 21

 
2500 znaków