Wincenty i Romuald - kocie rodzeństwo z Ukrainy
Wincenty i Romuald - kocie rodzeństwo z Ukrainy
Our users created 1 226 851 fundraisers and raised 1 350 073 278 zł
What will you fundraise for today?
Description
Oto historia kociaków i powody zbiórki:
11 sierpnia trafiły do nas dwa cudowne kociaki, którym daliśmy imiona Wincenty i Romuald. W marcu pewna pani o wielkim sercu, przywiozła ich z Ukrainy (kotkę z czterema kilkudniowymi kociętami). Siostra zmarła, brat jest zdrowy i znalazł dom wcześniej, a kotka ma inne problemy zdrowotne. Rodzeństwo miało wyjątkowo pięknie i różnorodne futerko, szczególnie Wincent, beżowe z ciemnymi znaczeniami, jak u kota syjamskiego (mama i siostra miały podobne). Wincenta chciało adoptować wiele osób, ze względu na wygląd, a o burego Romka raczej nikt nie pytał. Kocurki były ze sobą bardzo zżyte, więc pani chciała wydać je do jednego domu. Akurat chcieliśmy dać dom dwóm kotom i padło na nich.
Kociaki są nierozłączne i nieustraszone :) Zmianę domu, jak się wydawało, zniosły bardzo dobrze. Wiedzieliśmy, że były wcześniej pod troskliwą opieką, poza kocim katarem nie chorowały, jedynie Romek dostał lekkiej biegunki niewiele przed tym, jak go odebraliśmy - miał stosowne leki od weterynarza, trzeba było tylko kontynuować ich podawanie. Niestety, gdy kociaki były już u nas, wkrótce ostra biegunka pojawiła się u Wincenta. Szybko zjawiliśmy się u weterynarza, zrobiliśmy szerokie badania i znaleziono w kale Giardie. Czekało nas wielotygodniowe leczenie i ciągłe odkażanie domu. W międzyczasie, krótko po adopcji, na nosie Wincenta pojawiły się zaczerwienienia i wyłysienia. Sierść odpadała płatami. Badanie dermatologiczne wykazało, że to grzybica. A więc dodatkowe tabletki, maść. Za kilka dni u Romka to samo, również grzybica. Prawdopodobnie stres związany ze zmianą domu (mimo, że staraliśmy się jak najbardziej go ograniczyć) wywołał spadek odporności i ujawnienie się grzyba. Później było jeszcze gorzej.
Biegunki Wincenta znikały i pojawiały się, mimo pozbycia się Giardii. Dodatkowo Wincent prawie wcale nie rósł, stał się słabszy. Zrobiliśmy wiele badań i padło podejrzenie Zespolenia Wrotno-obocznego (śmiertelna choroba, czasem ratunkiem jest szybka operacja), na szczęście po kolejnych badaniach zostało to wykluczone. Później podejrzenie Zespołu Addisona - wyniki badań są niejednoznaczne, niedługo będziemy je powtarzać. W międzyczasie dwukrotnie były problemy z oczkami, z którymi chyba już się uporaliśmy. Wincent miał zapalenie jelit. Biegunki były czasem też u Romka - znów badanie kału i znaleziono bakterię E.Coli, szczep hemolityczny, wyjątkowo uporczywy - kolejne wielotygodniowe, a może wielomiesięczne leczenie, które wciąż trwa. Przy okazji w Romku zaczęły buzować hormony i siadał na Wincencie, więc szybko został wykastrowany, żeby oszczędzić mniejszemu kociakowi stresu. Wincenty wciąż wykastrowany nie jest, bo praktycznie cały czas jest w leczeniu. Gdy biegunka ustaje, kociaki zaczynają kaszleć. Kiedy wydaje się, że wychodzimy wreszcie na prostą, to pojawia się coś znowu... Kilka dni temu wróciła grzybica.
Adoptując kociaki wiedzieliśmy, że pojawią się koszta mniejsze i większe (wcześniej mieliśmy 3 koty z białaczką), ale... no cóż. Sytuacja zaczyna nas przerastać finansowo, bo nie sądziliśmy, że już na początku będziemy potrzebować tak dużo. W około 2 miesiące wydaliśmy w lecznicy 3 tys. zł i wiemy, że to nie koniec - suma ciągle rośnie. Oprócz tego oczywiście sporo pieniędzy potrzebne jest na utrzymanie, szczególnie że karmy drożeją, a kociaki jedzą baaardzo dużo. Aktualnie razem zjadają 1,5 kg wysokomięsnej puszki dziennie i pozostają szczupli. Są wiecznie głodni, apetyt mogą też wzmacniać leki.
Romek i Wincent to rewelacyjne koty. Mają świetne charaktery, są chętni do zabawy i chcieliby cały czas leżeć nam na kolanach. Są też niezwykle ze sobą związani - codziennie razem śpią, razem się bawią, myją się nawzajem, czasem nawet razem korzystają z kuwety ;) Kochamy ich bardzo i dajemy z siebie wszystko, żeby wyzdrowieli, zyskali odporność i razem wyrośli na silne kocury. Nie byliśmy przygotowani na tak duże koszty leczenia, a właściwie diagnostyki, ponieważ kociaki były zdrowe w momencie adopcji (lekka biegunka u kociaków przecież czasem się zdarza). W tym roku straciliśmy też naszego poprzedniego przyjaciela, kocura z białaczką i bez łapki, który przeżył z nami kilka lat i pod koniec życia walczyliśmy o jego zdrowie. Oszczędności stopniały, więc postanowiliśmy, że gdy za jakiś czas będziemy znów chcieli dać kotkom dom, to będą to tym razem koty możliwie zdrowe, aby odpocząć od ciągłych wizyt u lekarzy weterynarii. W kwestii kociego zdrowia szczęście nam niestety nie dopisało, ale zyskaliśmy nowych przyjaciół i zrobimy wszystko, aby przeżyli z nami długie lata.
Będziemy wdzięczni za każdą wpłaconą złotówkę!
Rachunki z lecznicy weterynaryjnej wrzucamy tutaj:
https://drive.google.com/drive/folders/1gdSMS-CNMj1bIqfXhWFUuWBdOfF-6LXc?usp=share_link
There is no description yet.
Create a tracking link to see what impact your share has on this fundraiser.
Create a tracking link to see what impact your share has on this fundraiser.