Luna jest juz u nas dłuższy czas...niestety kotka ma białaczke, dlatego mimo naszych chęci i marzeń telefon w sprawie jej adopcji milczy :(

Historia Luny jest dość smutna, w środku zimy siedziała bidulka w wiatrołapie marketu...Zadzwoniła jakaś Pani z informacja ze jakis chory kot siedzi pod Tesco, więc nie myśląc o niczym innym nasza wolontariuszka pojechała sprawdzić temat. Faktycznie, kicia siedziała przemarznięta i skulona, próbując się ogrzać.

Jej zachowanie wskazywało że jest oswojona i ze miała dom, prawdopodobnie została wyrzucona. Jej oczka były w fatalnym stanie. Zabraliśmy ją do awaryjnego domu tymczasowego i zaczęliśmy leczyć. Okazało się że ma koci katar, niedożywiona i wyziębiona, na początek porezebowała ciepła i dobrego jedzonka, niestety kolejne wizyty wykazały że Luna ma białaczkę.

Niedawno Luna gorzej się poczuła, pojawiła się biegunka, straciła apetyt, okazał się że parametry krwi są bardzo słabe, jest odwodniona i wszystko wskazuje na niewydolność nerek. Usg, leki, codzienne kroplówki, powtarzanie badań krwi w kilkudniowych odstępach, największy kryzys za nami, kupki sie poprawiły i wrócił apetyt, niestety nie przybiera na wadze i zgodnie z zaleceniami przyjmuje antybiotyk i musimy jechać na wizyte kontrolna pobrać krew.

Mamy kilka faktur do zapłacenia, a to nie koniec leczenia Lunki. Musi jeść specjalistyczną karme dla nerkowców, jak każdy inny kot potrzebuje żwirku, i musi zostaś wysterylizowana.

Potrzebujemy waszego wsparcia, przez chorobę którą ma, jej adopcja graniczy z cudem, pomóżcie nam ją chociaż poprawić jej komfort życiowy na tyle ile sie da...