Pomoc pogorzelcom w odbudowie domu
Pomoc pogorzelcom w odbudowie domu
Our users created 1 227 212 fundraisers and raised 1 350 883 773 zł
What will you fundraise for today?
Description
Późnym wieczorem - 16 września br. dom rodziców stanął w ogniu.
Właśnie tej nocy, wraz z dwójką moich maluchów, miałam tam być, żeby pod nieobecność rodziców opiekować się domem. Szczęściem w nieszczęściu, nie było tam ani mnie z dziećmi, ani nikogo innego z rodziny. W domu został jednak nasz piesek Goldi i papuga. Kiedy o tym pomyślałam, łzy napłynęły mi do oczu... Wszelkie próby i starania nie pomogły w ocaleniu - żadnego z nich nie udało się uratować. Koszmar trwał. Mimo, że noc była pochmurna deszcz nie chciał spaść, a straż (choć niezwykle szybko rozpoczęła interwencję), ze względu na brak hydrantów i dostępu do wody, nie mogła poradzić sobie z żywiołem. Na pomoc przybywały kolejne i kolejne wozy strażackie - z Kielna, Bojana, Wejherowa, Gdyni, a nawet z Gdańska. W sumie było ich około 14-tu. Dotarła także cysterna z wodą. Niestety ogień pochłaniał coraz więcej i więcej. Szyby pękały, wybuchały butle gazowe, opony i sprzęty elektroniczne, spadały płonące drewniane belki i krokwie, płomienie sięgały nieba, a czarny dym i odór spalenizny osadzał się w gardłach przebywających pomocników. Sąsiedzi byli przerażeni i całkowicie bezradni. Chociaż każdy z okolicy przybiegł na pomoc, nie udało się uratować ani zwierząt, ani domu.
Moi bracia dotarli na miejsce najszybciej jak tylko mogli. Stali przed płonącym domem i nie mogli uwierzyć w to co działo się na ich oczach. Bezsilność i niemoc potęgowały rozpacz. Łzy zalewały złość i poczucie pustki. Około godziny 2:30 zawalił się dach i górna część domu. Dogaszanie trwało całą noc, do godziny 5:30. Niestety z budynku, który był niegdyś także moim domem - nie zostało zupełnie nic.
Płomienie strawiły cały dobytek. Dom, pies, papuga i dotychczasowe życie obróciło się w pył. W jedną noc, w ciągu kilku godzin. Pozostały jedynie tlące się zgliszcza nadpalonych i połamanych części desek, i drewnianych belek. I ogromny smutek w sercu. Niewyobrażalny żal, pustka, której nie da się pojąć, ani zrozumieć. Coś, co jeszcze parę godzin wcześniej było jedną z najważniejszych w życiu - przestało istnieć. Dom - bezpieczna przystań i oaza spokoju... zniknął na zawsze.
Najprawdopobniej przyczyną pożaru było podpalenie.
Jakieś 17 lat temu, kiedy byłam mała, wraz z rodzicami i czworgiem rodzeństwa przeniosłam się na wieś - do Kielna (małej kaszubskiej miejscowości w gminie Szemud), do drewnianego domu z 1811 roku, który rodzice przewieźli specjalnie aż z okolic Poznania. To nie był tylko 200-letni drewniany budynek, w którym mieszkała 7-osobowa rodzina, to był prawdziwy dom - otwarty, pełen ciepła i życzliwości. Miejsce życia, miejsce spotkań, miejsce, które epatowało radością i dobrem. Rodzice poświęcali dla nas wszystko. Starali się, aby niczego nam nie brakowało. Wszyscy sąsiedzi wokół przychodzili do nas i wspólnie spędzali czas w naszym (spalonym już) domu. Bawiliśmy się w nim, skakaliśmy na trampolinie, tworzyliśmy własne wspomnienia i przeżycia. Dom miał dla nas ogromną wartość - przede wszystkim sentymentalną. To tam, kiedy była pandemia - w otoczeniu najbliższych - odbyło się moje wesele. To tam zbieraliśmy się całą rodziną w trudnych sytuacjach lub w czasie kiedy świat zaatakował covid. To w nim została moja suknia ślubna, zdjęcia z dzieciństwa, przelane na papier myśli, pamiątki i wspomnienia, a także książki i dokumenty rodziców i rodzeństwa oraz inne rzeczy potrzebne do zwykłego codziennego funkcjonowania. Wszystkie lata dzieciństwa i młodości spłonęły wraz z naszym domem i już nigdy nie uda się ich odzyskać. Na zawsze pozostaną jedynie w naszej pamięci i rozżalonych sercach. Jednak jest jedna jedyna rzecz, którą udało nam się zachować - NADZIEJA. Nadzieja na pomoc. Nadzieja na nowy dom, który może w przyszłości stać się dla naszych dzieci (moich i rodzeństwa) tak samo pięknym miejscem, jakim było kiedyś dla nas - mimo tragedii, która nas dotknęła. Możecie pomóc nam zbudować nowe miejsce, w którym będą mogły powstawać kolejne piękne wspomnienia rodziców, rodzeństwa i naszych dzieci. Budynek, w którym nie tylko zamieszkają rodzice i siostra, ale przede wszystkim budynek, który na nowo stanie się domem! Domem tworzącym nowe wspomnienia, a także radość i ciepło przyszłym pokoleniom.
Rodzice poświęcili nam - dzieciom - całe swoje życie. To oni zaszczepili w nas chęć pomagania innym, oni nauczyli życzliwości i wiary w dobro. Teraz to oni potrzebują nas. Bardzo chcielibyśmy im pomóc, dlatego wierzymy, że wspólnie z Wami uda się sprawić, by spełniło się ich marzenie o nowym domu.
Wierzę w cuda i Wasze dobre serca, dlatego jestem przekonana, że dzięki Waszej pomocy może jeszcze przed Świętami uda się wybudować chociaż część spalonego życia.
There is no description yet.
Create a tracking link to see what impact your share has on this fundraiser.
Create a tracking link to see what impact your share has on this fundraiser.
Jezu Ty się tym zajmij 🙏❤️Nadzieja umiera ostatnia