id: ydyeg7

❤ Walka z DZIADEM, czyli moje zmagania ze złośliwym nowotworem piersi

❤ Walka z DZIADEM, czyli moje zmagania ze złośliwym nowotworem piersi

Our users created 1 226 843 fundraisers and raised 1 350 052 733 zł

What will you fundraise for today?

Updates1


  • Moi Drodzy, jesteście niesamowici!!! 




    Wypłaciłam wszystkie zgromadzone przez Was środki i wrzuciłam na prywatne subkonto. Zabawią tam na trochę - mam nadzieję, że się nie przydadzą i zdecydujemy, co robimy z nimi dalej. 


    Co u mnie w dużym skrócie: czuję się bardzo dobrze, nie brakuje mi siły, energii i motywacji do działania. Udało się nawet ostatnio wyrwać w góry, więc z samą kondycją fizyczną też nie jest źle. 

    Jestem wciąż podczas leczenia i wiem, że jeszcze „chwilę” to potrwa.

    Niedługo napiszę więcej. Wiem, że część z Was zastanawia się, co u mnie słychać - jeśli chcecie to śmiało piszcie bezpośrednio do mnie, a poza tym niebawem odezwę się na Facebooku z mini relacją.



    Kilka osób też odezwało się do mnie z tematami onkologicznymi. Jeśli potrzebujecie wsparcia  w tym temacie i moje doświadczenie będzie jakkolwiek pomocne, pomogę jak tylko będę potrafiła. Nowotwory są szerokim problemem, trudno się o nich rozmawia i szuka informacji, pomimo zalewającej ilości treści. Przechodzę swoje, więc wiem ;) Tak czy inaczej - jeśli w jakiś sposób mogę pomóc, zrobię to chętnie, więc się nie zastanawiaj :)




    Dziękuję za całe dobro od Was, trzymajcie za mnie jeszcze kciuki! :) :) :)

    m.



    0Comments
     
    2500 characters

    No comments yet, be first to comment!

    Read more
Add updates and keep supporters informed about the progress of the campaign.

Add updates and keep supporters informed about the progress of the campaign.
This will increase the credibility of your fundraiser and donor engagement.

Description

To miał być zwykły rok, jednak los lubi płatać nam figle

Początek 2020. Wiek: jeszcze 29. Stan zdrowia: wzorowy minus, bo mogłam nieco narzekać na kolana. Badania krwi: wszystkie parametry w normie. Dieta: wegetariańska. Aktywny tryb życia, kiedyś więcej ruchu, ale spokojnie - w końcu energiczny pies zobowiązuje. Papierosy: nie. Alkohol: okazyjnie, ale nie wyżej procentowo niż wino. Choroby w rodzinie: poza babcią, cała rodzina wolna od historii nowotworowej. Historia nie zapowiadała się więc jakby czekała mnie walka mojego życia - z DZIADEM, czyli złośliwym nowotworem piersi.


- - - - - - - - 


Kochani ❤️

Cóż... całkiem inaczej wyobrażałam sobie ten rok i tę zrzutkę ;)

Życie jednak po raz kolejny miało na to inne plany - próbowałam to zatrzymać – bezskutecznie. Ochłonęłam, więc pora to wziąć na klatę ;)

Na pewno ostatnie dni pokazały mi po raz kolejny, że przyjaciół i najbliższych, mam jak z najlepszej bajki ❤


Samą zrzutkę zorganizowałam technicznie, dla przekazania środków już zgromadzonych przez ludzi z obecnej pracy, zebranych jeszcze przed startem leczenia. Było to w czasie, kiedy sama mało wiedziałam, jak będzie wyglądać leczenie, co będzie się działo, co można zrobić, żeby bardziej sobie pomóc oraz ile może to kosztować wysiłku i pieniędzy. Bałam się wtedy jeszcze słowa RAK, nie mówiąc o racjonalnym myśleniu i planowaniu, w które z resztą nigdy nie byłam mistrzem :) Inni jednak nie wahali się i już ruszli z chęcią pomocy, za co bardzo dziękuję, bo to daje mi bardzo dużo mocy.

  

Jak pisałam w zrzutce, istnieje opcja leczenia jednym kosztownym środkiem (około 80 tys.) jednak wciąż nie wiadomo, czy w moim przypadku to bardziej pomoże czy może bardziej mnie obciąży i czy ma to sens. Konsultacje jeszcze przede mną. Możliwe, że i bez tego po długotrwałym leczeniu chemią i innymi pysznościami ;) wszystko będzie dobrze!  Walczę o całkowite wyzdrowienie. Są też przy tym złośliwym DZIADZIE wznowy, ale miejmy nadzieję, że to „szczęście” jednak mnie ominie.


Na dzisiaj siły, pozytywnego myślenia i środków własnych z oszczędności na obecne koszty leczenia nam nie brakuje. Możliwe, że również na całość nie zabraknie.


Jeszcze wczoraj chciałam i prosiłam Was o stop dla akcji. Było dużo o mnie, ale poza mną i beze mnie. Chciałam też zakończyć zrzutkę. Skoro jednak wymknęło się to spod kontroli, zgodnie z Waszymi sugestiami może faktycznie warto iść na fali dobroci.


Nawet jeśli nie wykorzystam ani złotówki z tej zbiórki, wszyscy będziemy szczęśliwi, bo będzie to oznaczało, że jestem zdrowa, pchniemy dobro dalej, dołożę jeszcze coś od siebie i przekażemy kasę na innych potrzebujących.  Może zorganizujemy jakiś piknik z profilaktycznymi badaniami? Może wspólnie wybierzemy wtedy cel? Wiem jedno – zrobimy z tym mega duuuużo dobrego! ❤


Jeśli jednak środki będą potrzebne mi – obiecuję, nie zawaham się ich użyć, a nawet poprosić Was o więcej. Mój cel jest jeden – całkowicie wyzdrowieć, a później Was wszystkich wyściskać.  

Zawsze widziałam, że jesteście cudowni i szaleni, że można na Was liczyć, a dziś dajecie mi niesamowicie wspaniałą energię! Wykorzystajmy więc ją i zamieńmy to na dobro! ;)


Pamiętajcie po tym zamieszaniu z koronawirusem – koniecznie się zbadajcie! Będzie to piękny gest wsparcia dla mnie.


Wesołych Świąt, malujcie jaja i uważajcie na siebie!  ❤❤️❤️


Hakuna matata, jest dobrze! :)


- - - - - - - - 


Jak to się się zaczęło?

W listopadzie wyczułam guzek. Lekarze jednak uspokajali, że nie będzie to raczej nic groźnego – mówili, że jeśli guz szybko urósł nie będzie złośliwy. Chwilę po tym wykonałam USG – zmiana została oznaczona jako BIRADS 4B. Zaczęły się procedury związane z kartą DILO, czyli szybką ścieżką onkologiczną dla przyspieszenia diagnostyki – taki prezent na Mikołajki od lekarza rodzinnego. Dalej zarejestrowałam się w Breast Unit w Dolnośląskim Centrum Onkologicznym. Wizyta, Święta, Nowy Rok, wizyta, wizyta i biopsja 29.01. Wynik biopsji gruboigłowej miał wskazać dokładny charakter guza. Po 6 dniach roboczych można było zadzwonić i dopytać czy są już wyniki, żeby ostatecznie 13.02 odebrać wyniki.

Jestem raczej z tych ludzi nastawionych pozytywnie do życia i szczerze przyznam, że wszystkie przesłanki i okoliczności sprawiły, że przez nanosekundę nie założyłam takiego scenariusza – naiwnie, jak się później okazało. Miała to być zwykła wizyta, ale po słowach lekarza „rak złośliwy” niewiele już do mnie dotarło. Pamiętam urywki: zaczynamy od chemii, później operacja, hormonoterapia minimum 5 lat. Łzy popłynęły same z bezsilności i niedowierzania. Po wyjściu z gabinetu dostałam rozpiskę, co powinnam tego dnia jeszcze załatwić z badań. Dowiedziałam się na pocieszenie, że rzadko trafiają się pacjentki z moim peselem. A - no i że mam się nie martwić, bo trafiłam w takie miejsce, że lekarze będą walczyć o moje zdrowie i życie... Kolejne wizyty, kolejne badania, niemiłosiernie dłużący się czas, w końcu konsylium, aby w marcu wystartować z leczeniem. Tak, prawie pół roku później. W międzyczasie konsultacja u zewnętrznego lekarza i buszowanie po forach internetowych i różnych stronach w próbie znalezienia czegoś, co przetłumaczy język onkologiczny na polski.

 

Mój wróg:

rak inwazyjny NST, G3, Ki-67 – 70%, HER-2:+++, receptory progesteronowe 100%, receptory estrogenowe 5%.

Stwierdzono u mnie przewodowego raka piersi. Występująca nadekspresja białka HER2 powoduje, że może być to DZIAD o bardziej agresywnym przebiegu. 70% komórek guza w fazie podziału. Zaliczyłam też wzorowo test na agresję, bo to maksymalna złośliwość w skali.

Mój podtyp raka piersi, czyli HER2 dodatni występuje u ok. 20-25% kobiet. To szczególnie agresywna postać raka, która szybko się rozwija i rozprzestrzenia do innych części ciała. W kilku ostatnich latach terapie jednak są coraz skuteczniejsze. Jestem objęta leczeniem herceptyną, natomiast ze względu na brak przerzutów (co dobre, ale jednocześnie dyskwalifikujące w refundacji) nie będę mieć sfinansowango leczenia pertuzumabem, czyli tzw. perjetą. Lek ten zwiększa szanse pacjentek na całkowite wyleczenie.  

Z jednej strony, w moim przypadku wcześnie wykryty i bezprzerzutowy rak jest bardzo dobrą wiadomością, z drugiej – brak przerzutów jest dyskwalifikacją na podniesienie szans finansowanej terapii - taki mamy system.



⚔ Leczenie

W marcu rozpoczęłam leczenie. Chwilowo jest plan na 4 serie chemii czerwonej, później 4 lub 12 serii chemii białej, operacja, radioterapia, hormonoterapia. Plan może zmieniać się zgodnie z reakcją organizmu i wynikami. Jestem po zabiegu wszczepienia portu naczyniowego. Chemia przebiega w moim przypadku w trybie leczenia ambulatoryjnego. Słyszałam mniej więcej o roku leczenia radykalnego. Przede mną jeszcze decyzja o włączeniu do terapii perjety.

Czuję się różnie – może życie ostatnio dominuje sen i lodówka – leki, w tym sterydy robią swoje ;) Pewnie nie będzie to łatwy rok, ale wiem, że mam w sobie pokłady energii i siły, które uruchomię również w trudniejszym czasie. Mam nieocenione wsparcie na wyciągnięcie ręki. Zaczynam akceptować odpływ siły, bo są dni, kiedy nadaję maksymalnie na 30% mocy. Daję sobie czas na chorobę i łapię dystans, bohaterką będę później.

Jestem pewna, ale obiecuję też innym, że będę bardziej złośliwa od mojego przeciwnika, a co!

  


Ode mnie

Zbiórkę zdecydowałam uruchomić się w związku z toczącą się już swoim życiem akcją osób z Objectivity - ludzi z ogromnym sercem, zaangażowaniem, wsparciem i solidarnością, co jest dla mnie olbrzymią motywacją ❤

Mam ogromne wsparcie Rodziny i Przyjaciół, jestem uczestnikiem forum Amazonek. Mówi się, że prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie, ale ja mam wrażenie, że swoich poznałam wcześniej ;)

Mam dopiero 30 lat i wiem, że prawdziwe życie dopiero przede mną. Czas leczenia upłynie szybko, bo przecież zawsze za szybko mija. Walczę, nie poddaję się, dużo się uczę i daję walczę.  

 


Jeśli dotarłeś/aś do tego fragmentu i chcesz dorzucić od siebie złotówkę, to będzie mi bardzo miło. Pamiętaj przede wszystkim o tym, żeby się badać! Nie wystarczy dbać o siebie i bliskich, uprawiać rekreacyjnie sport i jeść zdrowo, aby być zdrowym - na co jestem przykładem. Zaplanuj więc swoje badania i weź pod pachę bliskich i miejcie pewność, że jesteście zdrowi. Nie odwlekaj tego, zdrowie jest najważniejsze!



Zapewne potwierdzi się, że macie „końskie zdrowie”, ale jeśli nie zasada jest jedna: im szybciej rozpoznasz przeciwnika, tym szybciej, łatwiej i skuteczniej możesz go pokonać.  


!!! Informacyjnie:

Leczenie finansuję w pierwszej kolejności z oszczędności i środków własnych. Zbiórka zaczęła żyć własnym życiem w momencie, kiedy nie wiedziałam jeszcze jaki będzie szczegółowy plan leczenia i związane z tym koszty. Została uruchomiona lawina działań, których nie dało się zatrzymać w czasie, mających na celu wsparcie mnie w tym trudniejszym czasie, za co bardzo dziękuję ❤

Ludzie z mojej firmy zaczęli organizować PRZEWSPANIAŁE akcje ❤

#ObjectivityPeople po raz kolejny wykazali się wielkim sercem, dobrą energią i ogromnym zaangażowaniem, są NIESAMOWICI! Uwielbiam Was!


Jeśli jakieś fundusze uzyskane ze zbiórki okażą się nadwyżkowe, przekażę je na inny cel charytatywny i poinformuję Was o wyborze beneficjenta(ów) i wysokości przekazanych środków.

 

Trzymajcie za mnie kciuki, nie odpuszczam!

m.

There is no description yet.

There is no description yet.

The world's first Payment Card. Your mini-terminal.
The world's first Payment Card. Your mini-terminal.
Find out more

Donations 407

preloader

Comments 9

 
2500 characters