Spłata długu po walce o życie ukochanego Puszka
Spłata długu po walce o życie ukochanego Puszka
Our users created 1 227 058 fundraisers and raised 1 350 569 867 zł
What will you fundraise for today?
Description
W wakacje 2021 u Puszulka zdiagnozowano przewlekłą niewydolność nerek. Założyłam wtedy zbiórkę na leczenie, które pomogło nam go ustabilizować i dało mu kolejne 8 miesięcy naprawdę fajnego życia (ładnie jadł, był szczęśliwy, bawił się, wyglądał jak zdrowy kot). Bardzo dziękuje wszystkim, którzy nam wtedy pomogli, nie wyobrażacie sobie nawet jak ogromnie jestem wdzięczna.
Kocham Puszka jak nikogo innego, od lat był najbliższą dla mnie osobą. Przybiegał do mnie szybko, gdy usłyszał mój płacz i zaczynał mnie stukać główką i ocierać się o mnie, tak jakby chciał mi powiedzieć "ej! przecież wszystko jest w porządku!".
Żyję z szeregiem problemów ze zdrowiem psychicznym, Puszek był ze mną w najgorszych momentach, wtedy kiedy naprawdę nie chciałam żyć i zawdzięczam mu to, że teraz tutaj jestem. Był najważniejszą i najbliższą mi istotą, dostawałam od niego najczystsze wsparcie, zawsze.
Kilkanaście dni temu jego stan zdrowia zaczął gwałtownie się pogarszać. Przewlekła niewydolność nerek weszła w stan zaostrzenia. Mocznik skoczył w kosmos. Robiłam wszystko co mogłam, by mu pomóc. Przez kilka dni nawet wyglądało (wyglądało, bo parametry nawet nie drgnęły, ale Puszek był aktywny i wydawało się, ze czuje się dużo lepiej) jakby mu się poprawiało, ale niestety za chwilę się koszmarnie pogorszyło. Puszek był intensywnie leczony we współpracy z kocią nefrolożką, dawał nam dużo nadziei, ale jego ciałko było już tak zmęczone, że nie dawał rady.
Strasznie było mi patrzeć wczoraj na niego, po ataku drgawkowymi, gdy próbował wstać, ale od razu opadał. Tak mocno walczył, nawet próbował cichutko miauczeć, a Puszek miauczy tylko czasem.
Nie miałam serca patrzeć jak bardzo się męczy. Dałam mu zasnąć, potrzebował tego, nie mogłam myśleć tylko o sobie, musiałam pomyśleć o nim, bo strasznie go kocham.
Puszek zasnął wczoraj pod kocykiem, przytulałam go i czesałam jego ulubioną szczoteczką. Teraz sobie po prostu śpi, a lubił spanko.
W takich chwilach człowiek nie liczy się z kosztami, chciałam go po prostu uratować, pomóc mu, bałam się stracić przyjaciela, robiłam co się dało.
Początek leczenia odbywał się w Krakowskiej Salamandrze, gdzie wydałam prawie tysiąc złotych, następnie przenieśliśmy się do Arki, w której koszt leczenia wyniósł prawie 2 tysiące złotych. Wszystko w kilkanaście dni.
Został mi jeszcze 1 tys. zł do spłaty. Jeżeli ktoś z was ma wolną chociaż złotówkę, to będę bardzo wdzięczna za pomoc. Wydałam wszystkie pieniądze jakie miałam.
Dodaję fakturę oraz niektóre dokumenty (bo jest ich bardzo dużo)
There is no description yet.
Create a tracking link to see what impact your share has on this fundraiser.
Create a tracking link to see what impact your share has on this fundraiser.
Trzymaj się