Skarga Kasacyjna - walka o sprawiedliwość z ZUS - macierzyński
Skarga Kasacyjna - walka o sprawiedliwość z ZUS - macierzyński
Our users created 1 226 835 fundraisers and raised 1 350 025 146 zł
What will you fundraise for today?
Description
[English below]
Jestem pracującą matką, której ZUS odmówił wypłaty zasiłku macierzyńskiego. Po latach walki w sądach z Zakładem Ubezpieczeń Społecznych idę po sprawiedliwość do Sądu Najwyższego. Proszę o wsparcie w sfinansowaniu kasacji i postępowania przed Sądem Najwyższym.
Jeśli możesz, wesprzyj mnie, wpłacając na zrzutkę. Jeśli nie możesz pomóc finansowo, podziel się informacją o zrzutce w mediach społecznościowych.
Moja historia:
21:14. Kładę dzieci spać. Telefon wibruje. Przyszła wiadomość z Portalu Sądów Powszechnych. Powiadomienie o zmianach w sprawie. Zerkam na sygnaturę, nie rozpoznaję jej. Nerwowo loguję się do portalu. Uff. skarga kasacyjna wpłynęła. Może jeszcze będzie dobrze.
Jakaś część mnie wciąż liczy na sprawiedliwość. Dlatego zdecydowałam się na złożenie skargi kasacyjnej i zdecydowałam się poprosić o Wasze wsparcie.
Dwanaście lat temu założyłam z koleżankami spółkę. Osiem lat temu skończyłam studia i zaczęłam w tej spółce pracę na umowę o pracę. Od tamtej pory urodziłam dwoje dzieci, Wojtka i Tomka, cudownych chłopców. Uwielbiam być mamą, uwielbiam swoją pracę. W czym w takim razie problem?
ZUS nie wypłacił do dziś macierzyńskiego. Dostałam zero, null. Gdybym nie pracowała, dostałabym świadczenie dla bezrobotnych matek, dla obydwu chłopców. Ale pracowałam i nie dostałam nic.
Gdy tylko urodziłam Wojtka, zaczęły się kontrole ZUS. Na początku wydawało mi się, że to rutynowa kontrola. Z kilkumiesięcznym dzieckiem przy piersi odpisywałam na pytania ZUS. Zatrudniona zostałam zgodnie z prawem, pracowałam w ciąży, dopóki nie musiałam iść do szpitala, pracowałam z ludźmi… Wtedy przyszła decyzja i dotarło do mnie, jak byłam naiwna. Ale o tym później.
Po roku urlopu wróciłam do pracy. Na pełen etat, bo nie wyobrażałam sobie tego, że można inaczej. Byłam pełna energii. Wojtek do żłobka, potem odbierała go niania, a ja miałam w pracy swój kawałek świata. Wróciłam na nowej umowie, żeby mieć pewność, że tym razem jestem ubezpieczona. W drugiej ciąży pracowałam do dnia porodu. Zgadnijcie, co napisał ZUS, jak już wszczął kolejne postępowanie i wydał kolejną decyzję odmawiającą mi prawa do ubezpieczenia.
Pracujesz do dnia porodu? Oszukujesz, na pewno wcale nie pracowałaś, tylko wytwarzałaś dokumentację. Tak można podsumować stanowisko ZUS-u.
Po macierzyńskim znów wróciłam do pracy w LeLe. Tomek też chodził do żłobka. Realizowałam projekty, firma podpisywała na te projekty umowy o współpracy ze Szkołą Filmową, otrzymywała na nie dofinansowania PISF. Dla tych instytucji byłam etatowym pracownikiem spółki. Korespondowałam z instytucjami, kontrahentami i podwykonawcami mając w CC moją szefową. Zgadnijcie, co ZUS powiedział, odmawiając mi prawa do ubezpieczenia.
Przeczytałam w piśmie, że dołączanie w korespondencji szefowej świadczy o tym, że wspólnie udawałyśmy, że pracuję, żę wytwarzałyśmy dokumentację.
Wiecie, że jeśli ZUS podważa moją umowę, to ciężar dowodu spoczywa na ZUS? Wiecie, ile dowodów przedstawił ZUS? Żadnego. Za to zakwestionował wszystkie dowody, które przedstawiłam.
Jest dwoje dzieci, więc są dwie sprawy, prawda?
Nie. ZUS i sądy zrobiły w tej sprawie taki bałagan, że sami nie rozumieli czego dotyczy która sprawa. Jak to podsumować? Otwieram moją tabelkę, zaraz Wam powiem. Tylko w latach 2021-2024 ponad siedemdziesiąt zdarzeń. Kontroli, wymienionych pism o wszczęciu postępowania, o przedłużeniu postępowania, decyzji, odwołań, rozpraw.
Osiem lat kontroli, spraw sądowych;
Kilkunastu świadków, którzy zeznali, że pracowałam;
Zrealizowane projekty, które jeżdżą po świecie, praca z instytucjami, pliki robocze, setki maili.
Co może być dowodem wykonywania pracy? Według ZUSu nic z powyższych.
Do ZUS dostarczyliśmy setki stron dokumentacji, większość z nich to e-maile z kontrahentami. Zarzucono nam, że maile (między innymi z Polskim Instytutem Sztuki Filmowej) zostały sfałszowane. Komu by się chciało, przez tyle lat wytwarzać korespondencję? Czy ja wkradłam się też na skrzynki pocztowe Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej, Studia Munka oraz innych, żeby na te sfałszowane maile odpowiadać?
Sędzia pyta: skąd ja mam wiedzieć, że to Pani pracowała przy tych filmach? Pytanie z cyklu jak udowodnić, że wielbłąd to wielbłąd, skoro zeznania świadków, ani dokumentacja, nie wystarczą.
Udowadnianie, że pracuję, wykończyło mnie tak, że ledwo stoję. Leczę się psychiatrycznie. Jestem na lekach przeciwdepresyjnych. To nie tylko zasługa ZUS, ale bez tego olbrzymiego obciążenia byłoby łatwiej. Zrobiliśmy w tym czasie w LeLe wiele świetnych projektów. Filmy są, wędrują po świecie, ale dla ZUS nie są dowodem mojej pracy, bo mógł je wykonać ktoś inny, albo ja kiedy indziej. Sąd stwierdza, że szefowa nie mogła mnie skutecznie nadzorować, bo nie ma wykształcenia w animacji. Że zdalny nadzór - telefoniczny i mailowy, to nie nadzór. ZUS co chwile pisze, że moje wynagrodzenie, niezbyt wygórowane mówiąc szczerze, jest rażąco wysokie. Chciałabym kiedyś móc zadać paniom z ZUS szczere pytanie — co byłoby dla nich dowodem, że pracowałam.
Wygląda na to, że ZUS może zdecydować o tym, że już nigdy w tej spółce nie mogę podlegać ubezpieczeniom, a spółka nie może mnie zatrudnić w wygodny dla siebie sposób, z poszanowaniem praw pracowniczych. BEZTERMINOWO. Nie będę mieć emerytury z przepracowanych lat. Co z ubezpieczeniem zdrowotnym, wizytami u lekarza? Czy mam oddać pieniądze, skoro nie byłam ubezpieczona?
Długo nie potrafię przed sobą przyznać, jak bardzo jest źle. Jeżdżę dwudziestoletnią laguną i antycznym rowerem. Meble biorę ze śmieciarki, dorabiając ekologiczną ideologię do finansowych braków. Pomaga mi rodzina. Ale czy na tym polega praca, że człowiek pracuje, ale wydaje prawie całą pensję na prawników, a na życie pożycza od rodziny?
Daję za wygraną. Szukam pracy gdzie indziej. Rozliczam projekty, wyprowadzam się z biura. Ze smutkiem, ale i z ulgą rozwiązuję umowę o pracę z LeLe. W spółce będę pełnić obowiązki członka zarządu. Jeśli spółka będzie mieć dla mnie konkretne zadanie, wykraczające poza te ramy, pewnie podpisze ze mną śmieciówkę.
Czy tym razem urząd zapyta, czemu firma zatrudniła mnie na śmieciówkę? Kto wie.
Ile kobiet jest w podobnej sytuacji jak ja: pracowało, ale nie otrzymało od państwa żadnego wsparcia?
Po siedmiu latach sądowych batalii, wymianie kilkudziesięciu pism z ZUS, dotarłam do ściany. Na prawników wydałam już ponad 50 000 zł. W sądach lata czekania i chaos. Każdy polecony to dreszcz strachu. Czego oni znów ode mnie chcą? Odkładam robienie filmu, bo kontrola, odkładam kończenie doktoratu, bo kontrola. Rozprawa. Apelacja. Całe mnóstwo nerwów. Trzęsę się, jak tylko muszę wrócić do pism i dowodów. Wykańczam się w pracy, żeby zapłacić prawnikom za ich trudną pracę.
Coraz więcej osób mówi: jesteście filmowcami. Zróbcie o tym film. A ja nie mam siły być już filmowczynią. Chciałam odpuścić, nie ciągnąć sprawy, ale to jak zostałam potraktowana na ostatniej rozprawie apelacyjnej, sprawiło że nie odpuszczę. O tym jeszcze kiedyś napiszę, ale to jest naprawdę bardzo długa opowieść.
Zbieram na opłacenie skargi kasacyjnej i obsługę prawną apelacji. Skarga już złożona, ale faktura od kancelarii wciąż czeka na opłacenie. Apelacja czeka na wyznaczenie terminu, mecenas wystawia cząstkowe faktury, żeby mnie nie pogrążyć.
___________________________________________________
Koszt złożenia skargi kasacyjnej to 6919,5 PLN
Koszt złożenia apelacji to 4920 PLN
Koszt reprezentacji podczas rozprawy apelacyjnej to 1230 PLN (może być jedna albo więcej rozpraw)
Koszt reprezentacji podczas rozprawy w Sądzie Najwyższym to co najmniej 1230 PLN
___________________________________________________
[ENGLISH]
I am a working mother who was denied maternity benefits by ZUS (Social Insurance Institution). After years of battling in courts with the Social Insurance Institution, I am seeking justice in the Supreme Court. I am asking for support in financing the appeal and proceedings before the Supreme Court.
If you can, please support me by contributing to the fundraiser. If you cannot help financially, please share information about the fundraiser on social media.
My story:
21:14. My phone vibrates. A message from the Common Courts Portal has arrived. A notification about changes in the case. I glance at the case number, I don't recognize it. I nervously log into the portal. Phew. The cassation appeal has been filed. Maybe things will still turn out well.
Some part of me still believes in justice. That's why I decided to file a cassation appeal and decided to ask for your support.
Twelve years ago, I started a company with my friends. Eight years ago, I finished my studies and started working at this company under an employment contract. Since then, I've given birth to two children, Wojtek and Tomek, wonderful boys. I love being a mom, I love my job. So what's the problem?
ZUS hasn't paid maternity benefits to this day. I received zero, null. If I hadn't been working, I would have received benefits for unemployed mothers, for both boys. But I worked and got nothing.
As soon as I gave birth to Wojtek, ZUS inspections began. At first, it seemed to me that it was a routine inspection. With a few-month-old baby at my breast, I was responding to ZUS's questions. I was employed legally, I worked while pregnant until I had to go to the hospital, I worked with people... Then the decision came, and I realized how naive I had been. But more on that later.
After a year of leave, I returned to work. Full-time, because I couldn't imagine it any other way. I was full of energy. Wojtek went to daycare, then a nanny picked him up, and I had my own piece of the world at work. I returned under a new contract to make sure I was insured this time. During my second pregnancy, I worked until the day of delivery. Guess what ZUS wrote when they initiated another investigation and issued another decision denying me the right to insurance.
"You work until the day of delivery? You're cheating, you certainly didn't work at all, you were just creating documentation." That's how you can summarize ZUS's position.
After maternity leave, I returned to work at LeLe again. Tomek also went to daycare. I was carrying out projects, the company was signing cooperation agreements for these projects with the Film School, receiving funding from the Polish Film Institute. For these institutions, I was a full-time employee of the company. I corresponded with institutions, contractors, and subcontractors, CC'ing my boss. Guess what ZUS said when denying me the right to insurance.
I read in the letter that including my boss in the correspondence proves that we were pretending I was working, that we were creating documentation.
Do you know that if ZUS questions my contract, the burden of proof lies with ZUS? Do you know how much evidence ZUS presented? None. Instead, they questioned all the evidence I presented.
There are two children, so there are two cases, right?
No. ZUS and the courts made such a mess of this case that they themselves didn't understand which case pertained to what. How to summarize this? I'm opening my spreadsheet, I'll tell you in a moment. Just in the years 2021-2024, over seventy events. Inspections, exchanged letters about initiating proceedings, extending proceedings, decisions, appeals, hearings.
Eight years of inspections, court cases. A dozen witnesses, completed projects that travel around the world, work with institutions, working files, hundreds of emails. What can be proof of performing work? According to ZUS, none of the above.
Proving that I work has worn me out so much that I can barely stand. I'm undergoing psychiatric treatment. I'm on antidepressants. It's not just ZUS's fault, but without this enormous burden, it would be easier. During this time, we've done many great projects at LeLe. The films exist, they travel around the world, but for ZUS they're not proof of my work, because someone else could have made them, or I could have made them at some other time. The court states that my boss couldn't effectively supervise me because she doesn't have an education in animation. That remote supervision - by phone and email - is not supervision. ZUS keeps writing that my salary, which is not very high to be honest, is outrageously high. I would like to one day be able to ask the ladies from ZUS a sincere question - what would be proof for them that I worked.
It looks like ZUS can decide that I can never be subject to insurance in this company again, and the company cannot employ me in a way that's convenient for them, respecting employee rights. INDEFINITELY. I won't have a pension from the years I've worked. What about health insurance, doctor visits? Should I return the money since I wasn't insured?
For a long time, I couldn't admit to myself how bad it was. I drive a twenty-year-old Laguna and an antique bicycle. I take furniture from the dumpster, adding an ecological ideology to financial shortages. My family helps me. But is this what work is about, that a person works but spends almost their entire salary on lawyers, and borrows from family to live?
I give up. I'm looking for work elsewhere. I'm settling projects, moving out of the office. With sadness, but also relief, I'm terminating my employment contract with LeLe. In the company, I'll perform the duties of a board member. If the company has a specific task for me that goes beyond these responsibilities, they'll probably sign a junk contract with me.
Will ZUS ask this time why the company hired me on a junk contract? Who knows.
How many women are in a similar situation to mine: they worked but received no support from the state?
After seven years of legal battles, exchanging dozens of letters with ZUS, I've hit a wall. I've already spent over 50,000 PLN on lawyers. Years of waiting and chaos in the courts. Every registered letter is a shudder of fear. What do they want from me now? I postpone making a film because of an inspection, I postpone finishing my doctorate because of an inspection. Hearing. Appeal. A whole lot of nerves. I tremble every time I have to return to the letters and evidence. I wear myself out at work to pay the lawyers for their difficult work.
More and more people say: you're filmmakers. Make a film about this. But I don't have the strength to be a filmmaker anymore. I wanted to give up, not to pursue the case, but the way I was treated at the last appeal hearing made me decide not to give up. I'll write about that someday, but it's really a very long story.
I'm collecting money to pay for the cassation appeal and legal services for the appeal. The appeal has already been filed, but the invoice from the law firm is still waiting to be paid. The appeal has been waiting for a year for a date to be set.
The cost of filing a cassation appeal is 6919.5 PLN
The cost of filing an appeal is 4920 PLN
The cost of representation during the appeal hearing is 1230 PLN(there may be one or more hearings)
The cost of representation during the Supreme Court hearing is at least 1230 PLN
There is no description yet.
Create a tracking link to see what impact your share has on this fundraiser.
Create a tracking link to see what impact your share has on this fundraiser.
Offers/auctions 2
Buy, Support.
Buy, Support. Read more
Created by Organiser:
Current price
300 zł
Number of bidders: 1
Final price