Adaś pojawił się znikąd przy domkach kotów wolno bytujących, było to niedzielne gorące popołudnie gdzie mnóstwo osób chodziło na spacerze, niestety nikt nie zwrócił uwagi na małego krzyczącego wniebogłosy kociaka, ewidentnie było widać że z nim jest coś nie tak, utykający z mocno zakrwawioną łapką i płaczący koci podrostek w wieku około 5-6 miesięcy. Kocurek na szczęście bez problemu dał się złapać, to oswojony kociak który widać wcześniej miał kontakt z człowiekiem. Adaś natychmiast trafił pod opiekę lekarza weterynarii. Odrazu podano kocurkowi leki uśmierzające ból, a nazajutrz został poddany zabiegowi. Na szczęście w RTG Adaś nie miał żadnych złamań, ale cała łapka jest strasznie poszarpana, aż do żywego mięsa. Adaś codziennie dostaje zastrzyki z antybiotyku, trzeba codziennie smarować łapkę maścią i zmieniać opatrunki, trzeba było ograniczyć chłopaka ruchy wiec musi siedzieć w klatce kennelowej, potrzebne są podkłady, dobra karma i żwir, dodatkowo co kilka dni wizyty w lecznicy. Przed chłopakiem długi okres rekonwalescencji. A to wszystko wiadomo koszta. Ale czy można było nie pomóc maluszkowi..... Przecież on też ma prawo żyć, żyć bez bólu!