Każdy kto nas zna, wie z czym się borykamy.

Opis zatem kieruję do osób, które nie znają Misi.

Misia jest z nami już ponad 3 lata.

Możemy teraz śmiało mówić o tym, że jest naszą cudowną, rozgadaną przylepką.

To z czym nie możemy sobie poradzić to Jej problemy zdrowotne. Zaczęliśmy od podwójnej mastektomii z powodu guzów. Przez 3 lata walczymy z przewlekłymi zapaleniami pęcherza. Atakuje co 2-3 miesiące, zazwyczaj różna bakteri plus kryształy w moczu. Misia dzielnie znosi USG, punkcje pęcherza, pobrania krwi, kroplówki, leki. W tym roku walczyliśmy z ropniami, które powstały po zastrzykach. Kolejny był zabieg usunięcia 6 zębów. Potem atak giardii, który ją bardzo wykończał.

Od tego momentu Misia walczy z wymiotami - nasilony refluks, początki zapalenia żołądka. Poranne mdłości i wymioty powodują takie podrażnienie, że wymiotuje krwią. Przyjmuje leki, które podaję jej co kilka godzin w nocy. Czy jest znacząca poprawa? Nie. Każdego poranka odliczamy godziny czy wytrzyma bez wymiotowania. Misia ma wskazania do gastroskopii, podejrzenie problemów z wpustem do żołądka, na którą aktualnie nie możemy sobie pozwolić. Przy Jej gabarytach jest to koszt 2000 PLN. Nie mówię o leczeniu jakie pewnie by Ją czekało po badaniu....

EDIT: Misia rozpoczęła leczenie w Opolu u dr Tarki.

Rozpoznano u niej silną nietolerancję wieprzowiny, drobiu i wołowiny (po ich odstawieniu skończyły się wymioty krwią). Nadal wymiotuje rano - żółcią, ma pasożyty i bakterie. Bardzo osłabiony jest cały układ pokarmowy, ma duże niedobory w organizmie.

Misia aktualnie przyjmue kilkanaście preparatów, witamin, uzupełniamy wszystkie niedobory.

Ostatnia wizyta w Opolu kosztowała nas prawie 1500 zł (wraz z miesięcznym zapasem leków). Przez cały aktualny rok wydaliśmy już na jej leczenie blisko 10 tysięcy złotych. Nie liczymy jedzenia i części leków, bo tych koszt sami pokrywamy.

Będziemy wdzięczni za każdą złotkówkę.

Chcemy aby żyła z nami jak najdłużej, pomimo wszystkich chorób jakie ją dopadają.