Od kilku dni w okolicach ul. Młyńskiej błąkał się bardzo chory, chudy kot. Widać też, że bolała go łapka Podchodził do każdego człowieka szukając pomocy. Do weterynarza zabrała go p.Gabrysia. Okazało się, że jest bardzo wychudzony (to dorosły kot, a waży niewiele ponad 2 kg), ma ropny wypływ z nosa i oczu, ma chore oko (zrost tęczówkowo-rogówkowy) i uszkodzoną łapkę. . Nic dziwnego, że kocurek błagał o pomoc

Kotek otrzymał wszystkie niezbędne leki i był dokarmiany, ale on potrzebował domu. Pani, która podawała mu lekarstwa, niestety, nie mogła go zabrać do siebie. My, choć serca nam pękały, nie mogliśmy go przyjąć, bo po prostu NIE MAMY MIEJSCA. Mogliśmy jedynie zaoferować pomoc w opłaceniu diagnostyki i leczenia.

Dziś kotek został adoptowany przez Panią Ewelinę i jej rodzinę i jeszcze tego samego dnia miał kolejną wizytę u weterynarza. Zdjęcie rentgenowskie wykazało, że ma zwichnięty staw łokciowy i musi mieć zabieg artrodezy stawu. Ma też złamany ogon i zwężenie w odcinku piersiowym. Co przeszedł w swym życiu, tego już się nie dowiemy, ale wiemy, że teraz jest już bezpieczny i zaopiekowany, bo dom, do którego trafił, jest domem niewychodzącym i pełnym miłości <3

Kochani, bardzo, bardzo prosimy o pomoc w opłaceniu leczenia Tutusia, bo koszty nie będą małe...