Przyjechaliśmy na krótkie, budżetowe, studenckie wakacje do Splitu w Chorwacji i poszliśmy na plaże cieszyć się pięknym morzem. To co tam zobaczyliśmy złamało mi serce - nie morze, ono było faktycznie piękne, ale to co nas przywitało na wejściu.

Ekstremalnie chudy, bardzo choro wyglądający kot. Jest tu wiele bezdomniaków, ale najedzone i zadbane, on był tego kompletnym przeciwieństwem.

Wokół setki turystów, nikt w wakacyjnej radości nie reagował na jego ciche cierpienie.

Dzwoniliśmy gdzie tylko mogliśmy, od schronisk, po weterynarze i straż miejską. Nikt nie był w stanie pomóc, w tamtej chwili byliśmy jego jedyną nadzieją.W ręczniku zanieśliśmy go do najbliższego weterynarza, gdzie dostał kroplówke, jest okropnie odwodniony i wyciągnięto mu dużą kość z pyska, przez którą najprawdopodobniej nie mógł jeść od dawna. Cała jego mała mordka jest zaklejona ropą.

Następnie zanieśliśmy do weterynarza, u którego mógł zostać na noc.

Teraz potrzebujemy pomocy by zrobiono mu wszelkie badania, by sprawdzić czy jest na coś chory jak i na chociaż tymczasowy pobyt u weterynarza, gdzie będzie mógł wrócić do zdrowia.

Nie chcemy by wrócił na Splitowskie ulice, szukamy mu tymczasu w Chorwacji, a jak dojdzie do siebie, będzie zdrowy, jesteśmy gotowi przywieźć go do Polski, ale to potrzebuje czasu.

Bardzo prosimy o pomoc dla niego, nie uratujemy całego świata, ale możemy uratować JEGO cały świat.