Pomóż osobie niepełnosprawnej odzyskać swój dom.
Pomóż osobie niepełnosprawnej odzyskać swój dom.
Our users created 1 228 116 fundraisers and raised 1 353 055 824 zł
What will you fundraise for today?
Description
Mój kuzyn Maciek to człowiek o wielkim sercu, kochający życie (chociaż to życie nie oszczędzało go wcale), ratujący zwierzaki (tę miłość ma po swojej mamie Basi) i bezgranicznie wierzący w ludzi. Niestety wiara w ludzkie dobro i zaufanie w dobre intencje ludzi zawiodły go na maksa. Źli ludzie wykorzystali dobre serce Maćka i doprowadzili jego i jego rodzinę do finansowej upadłości. Mieszkanie Maćka i Basi zajął syndyk i wystawił go na licytację (parter różowej części domu).
Dom Maćka z podwórkiem, zwykły blok popegeerowski, w którym mieszkają cztery rodziny
Maciek jest z okolic Jawora na Dolnym Śląsku. Ma 64 lata. Nie ma nogi, ot, pozostałość po chorobie nowotworowej. Od 11 lat jest szczęśliwym mężem cudownej kobiety, która odmieniła jego życie i pozwoliła uwierzyć na nowo w miłość. Mieszkają na wsi z wyboru, oboje kochają zieleń, roślinki i świeże powietrze. To miejsce jest dla nich całym światem ale nie tylko dla nich. Razem z nimi mieszkają tu 3 psy (suczki Chelsea, Abi i Lucy) oraz 9 kotów (kocury Cumulus, Kopytko, Mufasa oraz kotki Skaza, Melcia, Misia, Watson, Mavis i Furia). Wszystkie zwierzątka są po przejściach.
A oto jak Maciek sam pisze o sobie…
Drogi Darczyńco! Sytuacja jest nieciekawa i nie da się tego wszystkiego opisać kilkoma słowami.
Mój bagaż doświadczeń jest bogaty, wprost odwrotnie do mojego stanu posiadania, chociaż nie, kłamię i mataczę – mam najcudowniejszą żonę pod Słońcem, wspaniałe życie podarowane któryś raz przez los i całkiem pokaźną gromadkę zwierząt, które są pod naszą opieką. To wszystko oraz miejsce, w którym mieszkam od 11 lat dają mi siłę i wiarę w to, że jeszcze będzie dobrze. Bo na razie nie jest.
Jestem uczciwym człowiekiem, ale przez dobre serce i wiarę w drugiego człowieka wpędziłem siebie i moją żonę w kłopoty. Reasumując – ogłosiliśmy upadłość. I wszystko byłoby dobrze, ze wszystkim się zgadzam tylko nie mogę uwierzyć, że lada moment będę bezdomnym człowiekiem z 3 psów i 9 kotów. Byłem przekonany, że płacąc uczciwie kredyt hipoteczny syndyk oszczędzi moje mieszkanie, niestety nie. Nieznajomość prawa nie zwalnia z odpowiedzialności, prawda? No więc sytuacja jest taka: mamy upadłość, zero zobowiązań ale i zero możliwości wzięcia jakiegokolwiek kredytu. Mieszkanie wyceniono nam na 281.000 zł i nie mamy ani grosza, żeby móc je wykupić.
Zapytasz pewnie, dlaczego tak się uczepiłem tego miejsca? Słuszne pytanie. Całe swoje życie chciałem mieszkać na wsi. I to jest właśnie taka prawdziwa wieś. Czterorodzinny dom popegeerowski. Garaż. Kurnik w którym trzymamy narzędzia ogrodnicze. Kawałeczek ziemi, na której od 10 lat sadzimy pomidory i siejemy ogórki, cukinię i dynię. Te warzywa jakoś się udają na tej kamienistej i gliniastej ziemi. Wieś nazywa się Bolkowice i liczy 36 numerów. Jest położona przy S3 i przy drodze między Jaworem a Bolkowem. Przy dobrej pogodzie widać Śnieżkę… Dla mnie jest cudnie. Dom jest pokomunistyczny, wymaga wielu remontów, ocieplenia, izolacji ale jest. Tak na tip top to mam łazienkę, z której jestem niesamowicie dumny. Wszystko dzięki koledze z sąsiedniej wsi i PCPR-owi z Jawora, który dofinansował remont.
Bo nie wiem czy pamiętasz, ale nie mam prawej nogi. Długa historia ale w skrócie – żyję. 31 lat temu zachorowałem na nowotwór kości w kolanie. Tylko szybka diagnoza i moja decyzja, że zgadzam się na amputację uratowały mi życie i dały szansę na drugie a tak naprawdę to trzecie życie. Wychodzi na to, że jestem dzieckiem szczęścia…
Jestem minimalistą. Naprawdę niewiele potrzeba mi do szczęścia. Odkąd znam swoją żonę i odkąd jesteśmy razem to praktycznie mam wszystko.
Ale to właśnie miłość do spokoju na wsi, świeże powietrze, kawa wypita pod orzechem, własne pomidory i ogórki, które Basia pasjami przerabia do słoików, zwierzątka które dzięki nam dostały nowy dom - nas połączyły. Wskutek różnych zawirowań i ludzkiej podłości mamy przy sobie na stałe 3 psy i 9 kotów.
Każde z naszych zwierzątek to inna opowieść, inna historia, najczęściej oparta na trudnym dzieciństwie i przypadkowym znalezieniu się w tym samym miejscu i czasie. To są nasi najwierniejsi przyjaciele, którzy nas potrzebują i którzy nie mają gdzie się podziać bo wiadomo co się dzieje w schroniskach. Pieski mamy właśnie ze schronisk, koty podrzucają nam sąsiedzi. Nikt w naszej wsi nie praktykuje sterylizacji zwierząt, tylko my. Ludziom żal wydawać ciężkie pieniądze na braci mniejszych, którzy są całkiem zależni od nas.
Wszystkie nasze zwierzęta są na diecie bez kurczakowej, a to niestety kosztuje. Ale nie narzekam. Dajemy radę. Pchamy ten wózek wspólnie.
Wiem, że wszystko zawdzięczam tylko sobie, że te kłopoty, które mamy w tej chwili to ja nam zafundowałem. Wiem to wszystko. A jednocześnie czekam na cud. Tak ogromnie wierzę, że coś się wydarzy, wygram w totka, spotkam kogoś kto zechce mi pożyczyć taką bajeczną kwotę, znajdę bogatego sponsora – zbyt piękne żeby było prawdziwe, ale próbuję, walczę. I ufam.
Cóż więcej mogę o sobie napisać. Pracuję w domu, w systemie telepracy. Za niewiele więcej niż najniższa krajowa ale nie narzekam. Cieszę się, że choć tyle zarabiam, bo renty mam 1.000 zł, tyle co nic. Pracuję w firmie, która zatrudnia samych niepełnosprawnych, nazywa się EFEKTUM. Właścicielem jest Pan Wojciech Nadejczyk, dla mnie wspaniały człowiek, dzięki któremu znalazłem swoje miejsce w pracy, dzięki któremu czuję się potrzebny i dzięki któremu przeżyłem jakoś najcięższe 6 lat w swoim życiu i mogę zacząć głębiej oddychać. Kiedy banki dobijały się do naszych drzwi. Kiedy rozprawa w Sądzie goniła rozprawę. Kiedy strach nie pozwalał spać…
Żona, Basia, też pracuje. Jest logistykiem w małej, firmie w Legnicy. Codziennie dojeżdża do pracy, ale też bardzo lubi swoją pracę.
Przez to, że od ponad 30 lat prowadzę siedzący tryb życia, jestem trochę bardziej schorowany. Jednak organizm ludzki jest pomyślany tak, że ruch to podstawa. A ja, nie mogąc kupić odpowiedniej protezy, usiadłem na krześle i praktycznie całe moje życie kręci się wokół krzesła a ostatnimi czasy wózka inwalidzkiego i laptopa. Ręce i kolano odmawiają posłuszeństwa, więc po paru krokach jestem już niezdolny do dalszego marszu.
No i czepiają się mnie choroby „wózkowiczów” – nerki, wątroba, nadciśnienie, cukrzyca i takie tam. Najważniejsze, że ten co tyłem chodzi mnie nie zaczepia, z resztą muszę sobie radzić.
Od czasu amputacji nauczyłem się doceniać każdy dzień, każdy promyk szczęścia, każdą chwilę, która przecież już nigdy się nie powtórzy. Gdyby nie ta sytuacja, w której siedzimy od 6 lat, byłbym całkowicie szczęśliwym i spełnionym człowiekiem.
Szukam ludzi o dobrym sercu, którzy pomogą mi odzyskać dom i spokój. Ciągle wierzę, że tacy istnieją…
Chelsea, lat 13
Najstarsza jest psica o imieniu Chelsea. Urodziła się w schronisku w Legnicy. Imię dostała na cześć londyńskiego klubu piłkarskiego, którego fanem był chłopak córki Maćka i Basi, Łukasz. To on ją tam wyszukał i z pomocą Basi wyciągnął. Ma już 13 lat. Zawsze była trochę zagubiona, ale czym starsza tym bardziej się odróżnia od innych psic w domu. Źle widzi, gorzej słyszy, bardzo dużo śpi i bardzo często szczeka. Na wszystko co się rusza, co wydaje dziwne dźwięki, co jest inne. Zawsze to ona była prowodyrem, typowym psem obronnym ;-) czujnym i głośnym. Teraz jest w cieniu dwóch pozostałych. Parę lat temu mało Jej nie stracili, zjadła najniebezpieczniejszą kostkę z kurczaka w kształcie V, która ugrzęzła jej w przełyku. Pomału gasła. Weterynarze uratowali ją dosłownie w ostatniej chwili. Rok temu okazało się przypadkiem, że ma ogromnego guza na śledzionie, wet zdążył ostatnim rzutem na taśmę ją zoperować. Generalnie sądzimy, że Chelsea wszystkich nas przeżyje, ma w sobie ogromną wolę życia i radość...
Abi, lat 12
Abi. Powinna być najszczęśliwszym psem z całej trójki piesków. Wychowała się przy swojej mamie w dobrym domu. W wieku 2 miesięcy szefowa Maćka namówiła go na wzięcie małego pieseczka, miał być do kolanka. Pomimo wielkości i swojej niemałej wagi 35 kg to jest cały czas mały, zakompleksiony i przestraszony piesek. Huk wiatrówki, grzmotu czy wybuchających sztucznych ogni to jeden wielki stres i ogromny strach. Abi kocha zabawy z kółkiem gumowym. Aportuje, przynosi i zachęca do rzucania dopóki nie padnie. Jest też największym łasuchem, chwila nieuwagi i wszystkie smakołyki znikają w pysku a Chelsea i Lucy zostają z niczym. Jak ona to robi?
Lucy, lat 6
Lucy. Najmłodsza z Maćka trójki suczek, ma 6 lat. Imię pochodzi od Lucypera, bo nie da się ukryć, że ten piesek to niezłe ziółko... Ale i swoje przeżyła. Ktoś się nad nią znęcał, trzymał w piwnicy. Potem wyrzucił z samochodu na jednej z ulic Wrocławia. Ktoś trzymał małego szczeniaczka na łańcuchu przy budzie w mrozy. W końcu córka Maćka i Basi wzięła ją do siebie obiecując Lucy że znajdzie jej najlepszy dom pod słońcem. No i znalazła, przywiozła ją do Maćka i Basi na wieś. Uczyli półrocznego pieska, że własne potrzeby załatwia się na zewnątrz, uczyli ją pewności siebie, chodzenia na smyczy chociaż bardzo nie lubi, uczyli że jej miska jest tylko jej miską. Do dzisiaj nie nauczyli jej chodzić po schodach, ma uraz, kiedy próbują jej pomóc wejść na pierwszy schodek siusia pod siebie ze strachu. Więc przestali ją zmuszać, póki co mieszkają na parterze...
Na zdjęciu część kotów Maćka i Basi, które przewinęły się przez ich dom przez 11 lat
rzej braciszkowie, lat 11. Od lewej – góra – Korba i Kopytko, dół - Cumulus
Dwaj z tej trójki braciszków to są w tej chwili najstarsze koty Maćka, w październiku skończą 11 lat. Pierwszy z lewej to Korba, którego już nie ma od paru lat, zaginął bez śladu. Czarny to Cumulus, pieszczoch ale i ogromny indywidualista. Ostatnio był bardzo przeziębiony (zimne noce w czerwcu) i Maciek z Basią musieli zabrać go do weta. Dostał dwa antybiotyki i kroplówkę nawadniającą oraz krople do oczu i do nosa, których bardzo nie lubi. Spał z nimi w sypialni prawie przez tydzień i wyszedł z tego bez szwanku. Teraz włóczy się po ogrodzie i rzadko przychodzi po głaski.
Nad nim leży Kopytko, najmłodszy z całej trójki, najsłabszy i najbardziej trzymający się domu i człowieka. Podczas zabiegu sterylizacji okazało się, że ma chore serduszko i już na zawsze został domowym pieszczochem, któremu zawsze skapują lepsze kąski.
Kopytko od dawna śpi w ich łóżku, przychodzi cichcem w nocy i zostaje już do południa, do momentu kiedy ktoś potrząśnie puszką z kocim jedzeniem. Wtedy budzi się z najtwardszego snu i jest pierwszy przy miseczce...
Jest swego rodzaju ewenementem. Kilka lat temu sam sobie przebił górną wargę kłem, do dzisiaj nie wiadomo jak tego dokonał.
Mufasa, lat 10
Mufasa to najwierniejszy towarzysz pana domu. Co rano przychodzi z wielką gracją do niego, podstawia plecki i karczek do pieszczot, gada po kociemu jakby się dopominał uwagi i atencji. Jednocześnie jako samiec alfa domu strzeże swojego terytorium przed obcymi kotami, często daje się wyczuć na jego futerku strupki i inne pozostałości po nocnych walkach kocich.
Skaza, siostra Mufasy, lat 10
Skaza bardziej podobna jest do swojej mamy, chociaż jest niepowtarzalna przez odmienność swojego pyszczka. To tzw. chimeryzm, w jej ciele znajdują się dwa rodzaje komórek zawierające DNA dwóch różnych osobników. Skaza jest bardzo nieśmiałą kotką, dodatkowo zdominowaną przez brata, który trochę zbyt mocno poczuwa się do karcenia Skazy za wszystko. W związku z tym najbezpieczniej Skaza czuje się w sypialni Maćka i Basi, zwłaszcza w dzień śpi na łóżku w przeróżnych pozycjach. Nie jest kotem kolankowym ale na łóżku bez problemu daje się głaskać i pięknie mruczy.
Melcia, kot z Obry, tu ma pół roczku, w tej chwili lat 9
Melcia. Trikolorka, dodatkowo puchata w typie norweskiego leśnego (?). Ma wybranych ludzi, do których przychodzi na kolana ale najważniejsza jest Basia. Melcia szczególnie ją sobie upodobała i jej daje się głaskać pod bródką, ugniata ją łapkami i cudnie mruczy. Do Maćka też przychodzi ale tylko łasi się wokół nogi i łaskawie pozwala przez chwilę być głaskaną. Ponieważ Maciek porusza się o kulach niektóre koty szczególnie go omijają, nie lubią Maćka patyków. Melcia jest jedną z tych kotek, które się boją Maćka stojącego ale kiedy siedzi podchodzą do niego bez problemu.
Misia, kot z Obry, zielonogórskie, lat 9
Misia. Kot, którego Maciek zaraz po przywiezieniu do domu uratował przed utopieniem się. Wpadła do toalety i nie potrafiła się obrócić i wygrzebać z muszli. Miłośniczka chipsów. Generalnie ani Maciek ani Basia starają się nie karmić swoich zwierząt produktami przeznaczonymi dla ludzi. Ale Misia jest nietypowa. Kiedy w domu rozlega się charakterystyczne chrupanie kot zjawia się nie wiadomo skąd, siada naprzeciwko jedzącego chipsy i łapą zagarnia rękę z chipsem w swoją stronę. Łapa jest oczywiście uzbrojona w pazury i zabieg zagarniania jest dość bolesny. W ten sposób Misia wygrywa tę nierówną walkę a ludzie po prostu nie mogą w tym domu konsumować takich chrupanek.
Na zdjęciu Watson, lat 8
Watson. Kot, którego Maciek często po cichu nazywa „krówką” ze względu na charakterystyczne łaty. Przybłąkała się do domu Maćka i Basi w grudniu 2015 roku, dzień po pogrzebie mamy Maćka. Wszyscy podejrzewają, że ponieważ była zapuszczona, zapchlona i chora, to podrzucił ją sąsiad. Została bo Maciek stwierdził, że jego mama chciałaby, żeby się zająć tą kotką. Dostała imię Watson, pewnie dlatego że w tym czasie leciał w tv Sherlock z kobiecym wydaniem dr Watsona. Niedługo potem dostała postrzał z wiatrówki od głupiego sąsiada, który strzelał sobie na podwórku do ptaszków. Na szczęście śrut zatrzymał się na łopatce i nawet nie trzeba było rozcinać skóry żeby go wyjąć. Okrzyknięto, że Watson urodziła się w czepku.
Mavis ma 1 roczek
Mniej więcej rok temu znajoma z wioski znalazła w rowie kotkę, którą prawdopodobnie jacyś chłopcy wyrzucili chwilę przedtem. A że ma dwa spore pieski, które nie lubią kotków, to pomyślała o Maćku i Basi. Kotka jest śliczna, puchata, czarna z białymi dodatkami. Ale ma charrrakterek i cały czas potrafi pokazać pazur. Dostała na imię Mavis, jak córka Draculi z Hotelu Pensylwania. Przypomina małego nietoperza.
Na zdjęciu Furia, ma 10 miesięcy
Dziewiąty kotek to Furia. W październiku zeszłego roku kolega Maćka z sąsiedniej wioski podarował im małe kocię, które cały czas miauczało. Uspokajało się tylko na rękach, noszone i kołysane. Dodatkowo okazało się, że kocię ma uczulenie, bez przerwy się drapie w jednym miejscu, na karku i rozdrapuje w ogromną ranę. Szybko ustalono, że Furia ma uczulenie na drób, we wszystkim a zwłaszcza w kociej karmie. Próbowano karmić specjalną karmą samą Furię ale z racji tego, że w domu jest wychodzących osiem innych kotów, nie dało to pożądanych rezultatów. Więc chcąc nie chcąc wszystkie koty musiały przejść na specjalną karmę przeznaczoną dla Furii i po 10 miesiącach rana w końcu jest już prawie wygojona.
Furia jest niesamowicie przywiązana do córki Maćka i Basi. Kocha ją nad życie. Na pewno dlatego, że przez pierwsze dwa tygodnia Furia mieszkała z nią, spała z nią, bawiła się z nią, pogryzła jej wszystkie kable od ładowarek do telefonów i była noszona na rączkach a właściwie na ramieniu prawie cały czas. I tak jej zostało, jak tylko Furia ją słyszy to leci do niej kurcgalopkiem i ładuje się na ręce, witając i mrucząc po kociemu. To jest fantastyczne!
There is no description yet.
Create a tracking link to see what impact your share has on this fundraiser.
Create a tracking link to see what impact your share has on this fundraiser.
Moi Drodzy, Pozytywne rozwiązanie naszej sytuacji odsuwa się w czasie. Smuci nas to, człowiek chciałby już odetchnąć ze spokojem, ale zarazem daje nam jeszcze szansę na dozbieranie brakującej kwoty. Widać już światełko w tunelu, może do końca roku uda się podpisać wszystkie dokumenty, ale póki co mamy jeszcze chwilę, aby poprosić Was o udostępnienie i cegiełkę (dom już stoi, ale wiadomo z czego się go buduje 😊). Dziękujemy Wam za całą pomoc okazaną dotychczas, ciężko jest wyrazić naszą wdzięczność!
Wszystkiego dobrego 😊 Powodzenia trzymam kciuki !! 😊 Pozdrawiam serdecznie!
Hej Kochani witajcie! Życie dało nam jeszcze jedną szansę, zyskaliśmy jeszcze dwa miesiące na zebranie większej kwoty. W tej chwili cena wynosi 170.000 zł i obowiązuje do 31.03.2024 r. Mam więc nadzieję, że uda nam się osiągnąć cel i zacząć spokojniej żyć i oddychać… Bardzo pięknie prosimy Was jeszcze o wpłaty, o udostępnianie i reklamowanie zrzutki i bazarku, o wstawianie różności na aukcje, o ciepłe słowa otuchy, o serduszkowanie, lajkowanie, komentowanie, licytowanie, o to, żebyście po prostu byli i nas wspierali… Zapraszam również na „Bazarek dla Maćka” na Facebooku, gdzie możecie wystawić, wylicytować i kupić np. przedmiot lub usługę. Serdecznie DZIĘKUJEMY WAM Z CAŁEGO SERDUCHA, a właściwie z 14 serduch (2 ludzkich, 3 psich i 9 kocich)!
Hej Kochani, został nam styczeń na zebranie pieniędzy na dom… Jeszcze piękniej prosimy Was o wpłaty, o udostępnianie i reklamowanie zrzutki i bazarku, o wstawianie różności na aukcje, o ciepłe słowa otuchy, o serduszkowanie, lajkowanie, komentowanie, licytowanie, o to, żebyście po prostu byli i nas wspierali… Zapraszam Was również na „Bazarek dla Maćka” na Facebooku, gdzie możecie wystawić, wylicytować i kupić np. przedmiot lub usługę. Jeszcze piękniej DZIĘKUJEMY WAM Z CAŁEGO SERDUCHA, a właściwie z 14 serduch (2 ludzkich, 3 psich i 9 kocich)!
Dziękując wszystkim ofiarodawcom, obserwatorom, tym, którzy wstawiają różne rzeczy na aukcje, tym którzy licytują, komentują, lajkują, serduszkują, udostępniają i tym którzy po prostu są na bazarku oraz zrzutce, za wsparcie i ciepłe słowa, chciałbym dzisiaj złożyć najcieplejsze i najserdeczniejsze życzenia świąteczne… Aby Święta były wyjątkowymi dniami w roku, by choinka w każdych oczach zalśniła blaskiem, by kolacja wigilijna wniosła w serca spokój a radość pojawiała się z każdym nowym brzaskiem, by prezenty ucieszyły każde smutne oczy, by spokojna przerwa ukoiła złość, by Sylwester zapewnił szampańską zabawę, a kolędowych śpiewów nie było dość! Wesołych i Radosnych Świąt, Kochani, i szczęśliwego Nowego Roku!