Jestem fotografem i przyrodnikiem amatorem. Przebywam w lesie wśród zwierząt setki razy dłużej niż zwykły obywatel. Oprócz piękna przyrody widzę bezgraniczne cierpienie zwierząt. Niektórym jestem w stanie udzielić pomocy weterynarynej jeśli tylko uda mi się je schwytać, inne umierają w niewyobrażalnych cierpieniach z głodu lub zjadane przez robaki. Ten gołąbek czekał pod moim oknem obok mojego samochodu. To już czwarty ptak, który sam przyszedł do mnie po pomoc (jednego znalazłem w moim pokoju rano, gdy zostawiłem okno otwarte na noc, orzymał pomoc weterynaryjną i został wypuszczony na wolność). Nie wiem jak to możliwe, a jednak. Gołąbek w dniu 9 lipca ważył 134 gramy nie mógł nic jeść, i nie pił przez wiele dni. Był skrajnie odwodniony i zagłodzony. Nie wiem jakim cudem przeżył, ale ten cud spowodował, że go znalazłem. Zawiozłem go do lekarza. Cały pierwszy dzień wymiotował i całą noc. Karmiłem go przez rurkę do wola. Przez pierwsze dni się nie ruszał i tylko spał. Dzisiaj (16 lipca 2020) ważył 183 gramy z rana (przyrost wagi 37%). Jest po zabiegu w klinice weterynaryjnej oczyszania zmiany na dziobie z ropy. Odzyskał zainteresowanie układaniem piór, spacerował po pokoju, uciekał przed kaczką. Nie umie latać, ale na pewno się nauczy. Moim zdanim i lekarza straci górny dziób, ale jest szansa, że nauczy się jeść bez górnego dzioba. Nie wiadomo jak będzie, ale ma szansę, aby żyć. Na dzień dzisiejszy leczenie gołąbka kosztowało 597,97 zł. Możesz pomóc finansowo. Każda złotówka zwiększy skalę pomocy. Każde życie ma znaczenie.

Więcej o mnie na moim profilu: youtube.com/piotrwiercinski