Mówią na mnie Perełka. Urodziłam się i mieszkałam z dwiema siostrami na działkach. Nie było lekko. Zwykle jedna z nas stała na czatach żeby reszta mogła coś zjeść i tak na zmianę. Musiałyśmy być czujne żeby w porę uciec przed psami.

Niestety nadszedł taki dzień....

Nie pamiętam wiele tylko tyle że byłam głodna, bardzo chciałam jeść a potem był ból, straszny, rozdzierający..........

Gdy się ocknęłam, nie miałam już swojego, pięknego ogona 😭 Został tylko krótki kikucik i ból, ten straszny ból...

Perełkę znalazłam w sobotę wieczorem. Wokół słychać było gwar przy grillach, otwieranie puszek piwa i śmiech bawiących się ludzi. A ona tam była... Z urwanym ogonem wolała o pomoc.....

😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭

Nie wiadomo co się stało ale z dużym prawdopodobieństwem coś lub ktoś urwał jej ogon. Tak małe ciałko i ogromny ból, niewyobrażalny...

Perełka została odłowiona w sobotę wieczorem. W niedzielę dostała już antybiotyk. Miała gorączkę. Jeszcze kilka dni i Perełkę zabiłaby sepsa.

Teraz jest po amputacji tego, co zostało z jej pięknej kitki. Cały czas ma podawane leki, po 10 dniach szwy zostaną zdjęte.

Koszt leczenia i operacji zabrał lwią część środków przeznaczonych na karmę dla bezdomniaków z Rentyn i Miodówka. Za każde wsparcie będziemy wdzięczni ❤️