W środę wieczorem dostałam zgłoszenie o kolejnych kotach, w dodatku chorych. Jestem chora, mogłam zignorować, w końcu nie jestem fundacją ani urzędem, nie moim obowiązkiem jest je ratować. Ale jak odmówić? Każdy wie na jaką opiekę mogą liczyć bezdomne koty z urzędów.

Napisałam do Beaty, czy zgodzi się pomóc. Oczywiście Beata nie odmówiła. Chwilę po 8 rano, na drugi dzień po zgłoszeniu koty już były złapane. Są 4 dzikusy, na razie płeć nie jest znana. Mają koci katar, 3 to podrostki, jeden maluszek.

Podrostki muszą zostać w lecznicy, sam pobyt za dobę za 3 koty będzie nas kosztował 75zł, plus do tego leki. Kilka dni w lecznicy i wyjdzie rachunek ponad 1000zł. Nie stać nas na pomoc im, ale co miałyśmy zrobić? Odmówić?

Trzeciego najmniejszego zabierze Beata do siebie jako DT, może się oswoi, jest też za mały na kastrację, ale trzeba go będzie odrobaczyć, zaszczepić itd. Zakupy do DT. Koszty rosną.

Prosimy Was o pomoc, bo same tego nie udźwigniemy. 🙏 Nie obyło się bez szkód, jeden transporter został połamany przez kota w trakcie jazdy, Beata musiała go łapać w aucie. Też została poszkodowana, cała podrapana.