Skatowany kot, bezdomny pies? Jesteśmy w pogotowiu! O ile nie zbankrutujemy... Błagamy, pomóż nam przetrwać!
Skatowany kot, bezdomny pies? Jesteśmy w pogotowiu! O ile nie zbankrutujemy... Błagamy, pomóż nam przetrwać!
Our users created 1 226 881 fundraisers and raised 1 350 178 988 zł
What will you fundraise for today?
Description
Skatowany kot? Pomożemy, wyleczymy, zapłacimy. Bezdomny pies? Przygarniemy, pokochamy. Potrącona sarna? Jesteśmy w pogotowiu! Nieważne czy nas stać czy nie. Stworzyliśmy fundację z miłości do zwierząt i choćbyśmy sami mieli sobie odjąć od ust, nie damy zwierzakom cierpieć!
Ale teraz Wy musicie pomóc nam, bo mamy olbrzymie długi u weterynarzy i nie mamy też środków na bieżące funkcjonowanie Fundacji... Po prostu toniemy w długach. Bez Waszego wsparcia nie poradzimy sobie :(
Trudne przypadki to nasza specjalność. Niedawno trafił do nas Lucek ze źle zrośniętą łapą. Jako szczenię wpadł pod samochód, bo kto tam martwiłby się o to, żeby zamykać bramę i chronić psa. Otwarte złamanie łapki zostało zupełnie zlekceważone. Psiak trafił na łańcuch, łapka zrosła się tak, jak widać. Leon jest pełen życia i energii, stara się funkcjonować normalnie... I wszystko jest dobrze w sytuacji, kiedy całymi dniami przesiaduje w kojcu. Nie możemy zabierać go na spacery, bo wtedy wszystkie ścięgna i mięśnie w krzywo zrośniętej łapce ulegną destrukcji i przysporzą ogromny ból.
Pod opieką naszej fundacji znalazł się także 3-miesięczny szczeniak, na którego natrafiliśmy przy drodze. Leżał i konał 3 dni - tak wynika z relacji sąsiadów... Biedactwo nie wstawało na łapki, leżał we własnych wymiocinach. Serce pęka, gdy wyobrazimy sobie skalę cierpienia tego szczeniaka. Od razu zauważyliśmy u niego mnóstwo kleszczy. Był bardzo osowiały, na tyle, że sprawiał wręcz wrażenie pogodzonego ze swoim losem i nadchodzącym końcem życia. Natychmiast zabraliśmy malca do weterynarza i diagnoza wyszła, niestety, jedna z najgorszych - piesek ma babeszjozę, czyli chorobę odkleszczową. Podejrzewano również parwowirozę, ale test wyszedł negatywny. Morfologia wykazała uszkodzenie wątroby, natomiast USG potwierdziło zapalenie jelit. Cała historia tutaj: https://www.psotyikoty.pl/2020/02/zyje-tylko-3-miesiace-juz-tyle-wycierpia.html
Kolejnymi bidulami są zagłodzone psiaki, które przejęliśmy od zwyrodnialca. Okazało się, że na posesji są trzy psy. Wszystkie wyglądają identycznie tragicznie... 7 kg suchej karmy psiaki pochłonęły w ciągu pięciu minut. Nie gryzły - połykały w całości. Wylizały wszystko, co do ziarenka. Jak długo głodowały? To straszne. Serce pękło nam na milion kawałków. Więcej o tych bidulach przeczytacie tutaj: https://www.psotyikoty.pl/2020/02/odebralismy-zagodzone-biedaki.html
Niesiemy pomoc nie tylko zwierzakom udomowionym, ale i dzikim. Zaopiekowaliśmy się zającem, którego na oczach ludzi rozszarpywały psy. Obrażenia były dosyć poważne, a maluch bardzo słaby. Pod nasze skrzydła trafił również jeżyk, któremu psy uszkodziły kręgosłup. Dostaliśmy także zgłoszenie o bobrze, nad którym całą noc pastwiło się stado psów oraz sarnie, która padła pod pomieszczeniem gospodarczym. Nie potrafilibyśmy zostawić tych zwierząt na śmierć. I nie zostawiliśmy, o czym możecie przeczytać tutaj: https://www.psotyikoty.pl/2020/05/na-ratunek-dzikim-zwierzetom.html
Zawsze, gdy zostajemy poproszeni o pomoc, pomagamy. Nawet, jeśli nie mam kompletnie pieniędzy, ratujemy zwierzaki, zadłużamy się u weterynarzy, a potem nie możemy spać po nocach myśląc, skąd weźmiemy na to pieniądze. Przeważnie dzięki darczyńcom udaje nam się zebrać odpowiednią kwotę na leczenie konkretnego zwierzaka. Ale koszty fundacji to nie tylko leczenie. To przede wszystkim bieżące potrzeby zwierząt, które mieszkają na stałe w naszym przytulisko. To opłaty, to koszty dojazdu. Wydatki są gigantyczne. Moglibyśmy fundację zamknąć, ale kto wtedy zająłby się tymi wszystkimi bidulami?
Nie ma dnia, żeby jakieś cierpiące zwierzę nie potrzebowało naszej pomocy...
Przez 1,5 roku walczyliśmy o sprawiedliwy wyrok dla Patryka M. ze Szczecina, który zabił kota Stefana Żelazkiem, brutalnie pobił kotkę Jadzię oraz rozciął i zszył sznurówką psa Juniora. Oko psa wyszło z orbity co świadczy o tym, że był okrutnie duszony. Po wszystkim wykonał telefon do dziewczyny z informacją, że jej pies jest "poje..ny" i coś się z nim dzieje. Następnie wyrzucił psa na śmietnik. Sytuacja była dramatyczna, ciężko nam było udźwignął to psychicznie, ale i finansowo. Regularne wyjazdy do Szczecina, zaangażowanie do tego mecenasa, mediów oraz naszych fanów - pracy było ogrom. Poruszyliśmy niebo i ziemię, żeby zwyrodnialec trafił za kratki, bo na początku pojawiło się ryzyko, że sprawa zostanie zamieciona pod dywan.
Zobaczcie, co te biedne zwierzęta przeszły:
Całą historię możecie przeczytać na naszym profilu na Facebooku i na naszej stronie internetowej.
Udało się! Zrobiliśmy olbrzymi postęp na rzecz zwierząt w Polsce. Uparcie i długo walczyliśmy, aby Patryk nie wymigał się od odpowiedzialności za to, co zrobił. Po miesiącach regularnych wyjazdów do Szczecina i apelacji - udało się! Dzięki nam Patryk M. dostał najwyższy wyrok w Polsce!
Kilka przykładowych artykułów na ten temat:
https://tvn24.pl/pomorze/szczecin-piec-lat-wiezienia-dla-kata-zwierzat-4595546
https://szczecin.tvp.pl/48245847/5-lat-wiezienia-min-za-zabicie-psa-i-znecanie-sie-nad-zwierzetami
Więcej o wyroku przeczytacie na naszej stronie internetowej: https://www.psotyikoty.pl/2020/05/najwyzszy-wyrok-w-polsce-udao-sie.html
Koszty fundacji to nie jest tysiąc złotych miesięcznie. To nie jest nawet koszt wyleczenia jednego zwierzęcia. To są olbrzymie pieniądze, których my po prostu nie mamy. Ja, Paulina - prezes fundacji, jestem groomerem i utrzymuję się z prowadzenia salonu, w którym doprowadzam zwierzaki do ładu, tzn. strzyżę je, kąpię, usuwam kamień nazębny. Możecie obejrzeć moje poczynania tutaj: https://www.facebook.com/PsiFryzjerMalkinia/ Hubert, mój mąż, jest elektrykiem. Nie zarabiamy na fundacji. Fundacja zbiera pieniądze TYLKO na zwierzęta. A zebrać takie kwoty nie jest łatwo.
Często widzimy w Internecie jak jakimś schroniskom czy fundacjom udaje się zaistnieć w mediach i zyskują wsparcie celebrytów, a wraz z nim dziesiątki (lub setki!) tysięcy złotych. My jesteśmy małą fundacją z niewielkiego miasteczka Tłuszcz w województwie mazowieckim i na taką promocję nie mamy szans. Tylko regularne zbiórki są w stanie uratować naszą działalność.
Owszem, media pisały o nas nieraz przy okazji naszych działań na rzecz zwierząt. Ale nigdzie w artykułach o naszej ciężkiej pracy nie ma wzmianki, że potrzebujemy pomocy i zachęty, że warto nas wspierać.
Gdyby każdy z naszych fanów na Facebooku przelał chociaż złotówkę miesięcznie, skończyłyby się raz na zawsze nasze problemy finansowe: https://www.facebook.com/psotyikoty Ale niestety, nie jest tak, dlatego musimy ratować się zbiórkami.
Kochani, w Was nadzieja i nasze dalsze losy! Prosimy, pomóżcie...
There is no description yet.
Create a tracking link to see what impact your share has on this fundraiser.
Create a tracking link to see what impact your share has on this fundraiser.
Trzymam kciuki 🥰
Jestem z wami!