Hej, to znowu ja

Życie pisze różne scenariusze. Chyba lubi takie, w których jest duża ilość scen płaczu ze mną w roli głównej.

To miał być dzień jakich wiele. Babcia jedzie na śląsk pomóc wujkowi w remoncie, Aza zostaje pod moją opieką na kilka dni. Jak zawsze bawiłyśmy się w ogrodzie. Nagle przystanęła i aż usiadła. Zaczęły się wymioty, raz za razem. Sekundę później leżała na ziemi nieprzytomna. Udało mi się ją ocucić, ale nie miała siły wstać, ledwo podnosiła głowę. Szybki telefon do weta i jedziemy na złamanie karku. Na miejscu, po wielu badaniach, okazuje się, że wszystkiemu winne są lata nieprawidłowego żywienia (kto ma babcię ze wsi wie jak trudno przekonać starszą osobę do swoich racji).

Doszło do ostrego zatrucia + zapalenie żołądka. Gdyby nie moja szybka reakcja prawdopodobnie by nie wyszła z tego żywa. Obecnie jest na lekach, przed chwilą skończyła brać antybiotyk. Czeka nas przynajmniej miesiąc leczenia zmasakrowanej wątroby (wyniki poniżej), potem kontrolne badania i zobaczymy co dalej.

Babcię po powrocie postawiłam przed faktem dokonanym, Aza tymczasowo jest u mnie, ale będę próbować zabrać ją na stałe (jeśli sposób w jaki babcia ją żywi się nie zmieni, a na 95% tak będzie, następny raz ją zabije). Syfne resztki zostały zamienione na Purizona, którego je ze smakiem.

Niestety chwilę przed jej leczeniem opłaciłam badania swojej kotki, więc musiałam się zapożyczyć. Teraz pasowałoby oddać pieniądze a ja nie mam z czego. Sprzedaję wszystko co mam na Vinted: https://www.vinted.pl/member/1610534-harleywolf

Wstyd mi, że dochodzi do tej sytuacji po raz kolejny, ale błagam o pomoc.