Po Cyryla i drugiego ptaka pojechałam pod koniec czerwca do Łodzi, gdzie dotarły tego samego dnia rano z Tomaszowa Mazowieckiego (w Tomaszowie spędziły u opiekunki kilka dni po znalezieniu). Było potrzebne ogarnięcie nowego opiekuna w trybie emergency, gdyż osoba, która miała go odebrać w Łodzi po prostu przestała się odzywać, mimo że poprzedniego dnia wieczorem jeszcze potwierdzała, że wszystko aktualne. Do Łodzi dojechały z kierowcą i tam oczekiwały na osobę, która się nie stawiła po nie… bardzo niefajnie. Przez to ptaki były od 6 rano do 22 bez wody i jedzenia, możliwe że ich stan niekoniecznie poprawił się po tej wątpliwej jakości przygodzie.

Cyryl miał dużo więcej nieszczęścia w życiu niż to, bo zgromadził w sobie cały zestaw objawów chorobowych utrudniający przeżycie:

- nieustępujące duszności

- objawy neurologiczne

- mocno spowolnione trawienie pokarmu

- grzybica w układzie pokarmowym, co u tak młodych ptaków potrafi doprowadzić do zgonu

- totalny brak chęci do jedzenia

Prócz tego był oczywiście wychudzony, jego rozwój wskazywał na ukończenie ok 20 dni życia.

Podjęliśmy próbę wyprowadzenia go z tych chorób, na następny dzień po dotarciu ze mną do domu nasz lekarz go badał, Cyryl dostał cały zestaw leków, był karmiony kilka razy dziennie sondą do wola.

Niestety nad ranem 30 czerwca maluch zmarł :(

Założyłam zrzutkę na pokrycie kosztów próby ratowania życia Cyryla. Zrzutka obejmuje tylko koszt leczenia i diagnostyki (340zł) , nie uwzględniłam w niej kosztów awaryjnego dojazdu po Cyryla (pkp + uber i ponownie uber + pkp = 185zł).