Dla S. Na wyjście z PTSD
Dla S. Na wyjście z PTSD
Our users created 1 226 664 fundraisers and raised 1 349 303 003 zł
What will you fundraise for today?
Description
Żyjemy w dziwnej Polsce – w Polsce, która nie tylko udaje, że na części jej wschodniej granicy nie rozgrywa się podręcznikowa katastrofa humanitarna, ale, co gorsza, ochoczo i naiwnie daje się uwodzić tandetnej retoryce wojennej, fałszywym nutom patriotycznym, pobrzękuje zardzewiałą szabelką „rycerzy spod kresowych stanic”. Krzyczące łamanie praw człowieka, niewywiązywanie się z obowiązujących nasz kraj umów międzynarodowych, atrofia fundamentów obowiązującej (jakoby!) w świecie zachodnim etyki, zwyczajnie nieludzkie zachowania funkcjonariuszy różnych służb mundurowych – wszystko to tłumaczone jest geopolitycznym interesem, wojną hybrydową z białoruskim reżimem, świętym obowiązkiem obrony granic.
Źle się żyje w takiej Polsce. Źle się żyje wśród ludzi, którzy wierzą, że ich bezpieczeństwo zależy od krzywdy uchodźców – że w imię tego bezpieczeństwa można porzucać dzieci nocą w lesie, odmawiać kobietom pomocy medycznej, kolbami przepychać mężczyzn pod drutem żyletkowym na stronę białoruską.
Na szczęście są też w naszym kraju inni ludzie – tacy, którzy się nie godzą. I którzy w imię tej niezgody działają, często w sposób tak totalny, że może się to wydawać niemożliwe.
Taką osobą jest Nasza Przyjaciółka S. Kiedy tylko dowiedzieliśmy się wszyscy o pierwszym akcie uchodźczego dramatu, kiedy w naszej świadomości pojawiła się nazwa małej (i mało komu wcześniej znanej) podlaskiej wsi Usnarz – Nasza Przyjaciółka S. całe swoje osobiste i zawodowe życie przestawiła w tryb pomocy. Działała bezpośrednio na granicy, była niezłomnym pełnomocnikiem „ludzi z lasu” (również tych przetrzymywanych w stanie praktycznej anomii przez państwo polskie w obozach dla uchodźców; organizowała im wsparcie prawne i służyła najbardziej potrzebną ludzką życzliwością), niestrudzenie nagłaśniała kryzys w mediach społecznościowych, koordynowała przepływy pomocy finansowej i rzeczowej, była (niemal jak Jacek Kuroń w legendarnych czasach KOR-u – i nie wydaje się, by w tym porównaniu była choć odrobina przesady) o każdej godzinie dnia i nocy, przez siedem dni w tygodniu, do dyspozycji tych, którzy dzwonili z prośbą o pomoc. I nie był to nagły emocjonalny zryw, tylko głęboko przemyślana decyzja, w ślad za którą poszła metodyczna, pragmatyczna, skuteczna półtoraroczna praca.
Ale przychodzi moment, kiedy za takie zaangażowanie trzeba zapłacić. Działanie w stanie najwyższego napięcia emocjonalnego, świadomość, że robi się coś, co polskie państwo najchętniej zaczęłoby kryminalizować, konieczność bezpośredniego obcowania z ludzkimi tragediami, wreszcie – zwykłe (choć tutaj przesunięte do granicy wycieńczenia) fizyczne przemęczenie; w pewnej chwili ludzki organizm mówi „dość”.
To właśnie stało się udziałem Naszej Przyjaciółki S.: od wielu miesięcy zmaga ze skutkami PTSD. A każdy, kto wie, co kryje się pod tym złowieszczym skrótem, zrozumie, że Nasza Przyjaciółka S. znajduje się w stanie w zasadzie – i po prostu – wykluczającym ze zwykłego codziennego życia.
W każdym normalnie funkcjonującym państwie Nasza Przyjaciółka S. zostałaby otoczona opieką odpowiednich instytucji. Niestety – w Polsce jest tak, że jeśli nie pomożemy Naszej Przyjaciółce S. my, jej znajomi, przyjaciele (jak również wszyscy ludzie, którym bliskie jest to, w co Nasza Przyjaciółka S. się tak bezkompromisowo angażowała), to nie pomoże jej nikt. A potrzebne są – i to pilnie! – pieniądze, by Nasza Przyjaciółka S. mogła po prostu, w każdym znaczeniu tego słowa, wyjść z PTSD. A takie wychodzenie – o czym każdy wie – nie należy, eufemistycznie ujmując, do rzeczy najtańszych.
Zakładamy tę zbiórkę dla Naszej Przyjaciółki S. i prosimy o wsparcie, ale nie chcemy – i Nasza Przyjaciółka S. również tego sobie nie życzy – dokonywać szantażu emocjonalnego, grać na czyjejkolwiek litości. Wydaje nam się po prostu, że w sytuacji, w której zawodzi państwo i jego instytucje, naszą powinnością jest wziąć sprawy w swoje ręce i zapewnić Naszej Przyjaciółce S. to, co jej się zwyczajnie należy. Poza tym – robimy to poniekąd w poczuciu wstydu, że ktoś, kto za swój podstawowy obowiązek uznawał pomaganie innym, może nagle znaleźć się w pomocowej próżni. Ponadto chcielibyśmy w tej sposób podjąć jedną z najszlachetniejszych tradycji w polskiej historii – tradycję solidarności, tej wielkiej i przez wielkie „S” pisanej, jeszcze nie znieprawionej przez grę doraźnych politycznych interesów.
Stańmy po stronie tej, która stawała po stronie innych – w imię poczucia powinności, w imię imperatywu pomagania, w imię solidarności.
There is no description yet.
Create a tracking link to see what impact your share has on this fundraiser.
Create a tracking link to see what impact your share has on this fundraiser.
Kurtka myśliwska od Pauliny z licytacji z 18.02.2014
Osho radość
Historie z Podlasia
licytacja. Vintage. Kopertówka
CAdny duży szał od Renaty