Gniewuś stał się członkiem mojej kociej rodziny w 2020 roku. Przyjechał do mnie ze Schroniska Dyminy w Kielcach.

Gdy zobaczyłam po raz pierwszy jego zdjęcie zrobione w schroniskowej kociarni, moje serce zadecydowało bez konsultacji z rozumem.

Nim trafił do mnie, wiele wycierpiał; rak płaskonabłonkowy zabrał mu uszy, a 10 frakcji radioterapii lusterka nosa, przetransformowało go w Voldemorta, ale ja go pokochałam właśnie takim i takim go kocham. Przez cztery lata, żyliśmy spokojnie, sielankowo, aż do początku tego roku. To "coś" co rosło w jego uszach, było jeszcze niewidoczne, więc leczony był różnymi kroplami, mającymi wyleczyć infekcję, ale po jakimś czasie, zobaczyłam, że to "coś" zaczyna pokazywać się w uchu.

W tym roku, we wrześniu, zrobiliśmy tomograf, który wykazał duże zmiany w obydwu uszach, ale opis nie określa jakiej są natury.

Po kilku konsultacjach, zapadła decyzja o konieczności operacji, bo to cholerstwo bardzo szybko rośnie, krwawi i nie wiadomo jak głęboko jest zakorzenione.

Nigdy, nie zakładałam zrzutki na moje zwierzęta. Zawsze starałam się leczyć je, karmić z własnych środków, ale doszłam do momentu, w którym zaczyna brakować na wszystko.

Operację ma przeprowadzić doktor Klimek z pilskiego Reha Wetu.

Koszt operacji to 2.000 zł, na chwilę obecną jednego ucha.

Proszę Was o pomoc w jej opłaceniu.

Za każdą wpłatę wielkie dziękuję ode mnie i Gniewusia-Foczusia.