Życie nigdy nie rozpieszczało Filcka. Jako malutki króliczek został porzucony w lesie, zamknięty w kartonie i wyrzucony jak śmieć. Miał jednak sporo szczęścia, znaleźli go dobrzy ludzie i tak trafił do fundacji, a później do mnie.

Niestety 10 miesięcy temu pojawiło się pierwsze zatkanie... Walczyliśmy 2 tygodnie, niestety stan jego zdrowia tylko się pogarszał i konieczna była gastrotomia. Operacja się udała, Filcek przeżył, jednak jej konsekwencje pozostały do dziś. Przez ostatnie miesiące 3 razy walczyliśmy o jego życie i gdy już wydawało się, że Filcuch wyszedł na prostą, że teraz będzie już tylko lepiej... Okazało się, że jego życie znów jest zagrożone - tym razem to ropnie. Jedynym ratunkiem jest operacja - niestety jej koszt to 800 zł, do tego badania krwii, później jeszcze kontrole...

Od początku roku wydałam na leczenie Filcucha kilkanaście tysięcy i nadszedł moment, że jestem pod ścianą. Nie mam pieniędzy na kolejną operację, ale nie mam też serca, aby uśpić zwierzę, które wykazuje chęć życia. Jeżeli ktoś chciałby pomóc nam w walce o życie Filcka, prosimy o wsparcie.

..

.