Charytatywny koncert dla Agi - Gniazdo Piratów
Charytatywny koncert dla Agi - Gniazdo Piratów
Our users created 1 226 711 fundraisers and raised 1 349 535 580 zł
What will you fundraise for today?
Description
"Nie wiemy, czy pani przeżyje. Proszę, być gotowym na najgorsze".
Takie właśnie słowa usłyszałam, gdy pod sercem nosiłam jeszcze mojego maleńkiego synka. Radość i szczęście uleciało bezpowrotnie. Pojawił się strach, lęk ogarniał całe ciało, a śmiertelny przeciwnik z każdym dniem osłabiał mnie coraz bardziej.
W mojej piersi wykryto guza – diagnoza: nowotwór piersi. Mniej więcej pod koniec piątego miesiąca ciąży rozpoczęłam chemioterapię. Choć był to bardzo ryzykowny krok, nie miałam innego wyboru. Mój stan był na tyle poważny, że brak odpowiedniego leczenia był po prostu skazaniem mnie na śmierć.
Wycieńczona, pozbawiona siły rozpoczęłam walkę o siebie, ale także o mojego malutkiego synka. I choć bardzo się bałam, każdego dnia powtarzałam sobie, że warto – walczę przecież o dwa życia.
Pomimo bardzo złych rokowań ciążę donosiłam niemal do samego końca. Mój mały synek przyszedł na świat w 37. tygodniu ciąży. Niestety urodził się z anemią oraz silnymi niedoborami. To na szczęście “jedyne” skutki silnej chemii, którą synek przyjmował razem ze mną.
W trakcie leczenia przeszłam operacyjne usunięcie guza w piersi. Niestety, gdy myślałam, że wszystko zmierza już w dobrym kierunku, dowiedziałam się o przerzutach do płuc i zaatakowaniu węzłów chłonnych. Tych nie dało się już uratować, dlatego lekarze podjęli decyzję o ich wycięciu.
Na szczęście ponownie wdrożona chemioterapia przyniosła oczekiwane rezultaty. Zmiany na płucach zniknęły.
Walka, którą podjęłam, okupiona była niezwykłym cierpieniem. Chemioterapia nie tylko pozbawiła mnie włosów, paznokci, zniszczyła wątrobę, ale dotkliwie uszkodziła moje i tak już wyniszczone stawy. Oprócz nowotworu piersi od 6 lat walczę z chorobą, której nikt nie potrafi nazwać i zdiagnozować – przychodzą dni, gdy nagle tracę władzę w ręce i nodze.
Lekarze pozostawali i nadal pozostają bezradni. Nie ma dla mnie lekarstwa, a chemioterapia tylko pogorszyła stan moich stawów. Zachorowałam na neutropenię, która niesamowicie mi dokucza. W październiku nie dużo brakowało, a wysłałaby mnie do grobu.
Cały czas walczę z nowotworem i jego wszystkimi skutkami. Wczoraj zakończyłam radioterapię. Jestem w trakcie hormonoterapii, która ma trwać jeszcze przez kolejne 10 lat. Jakie będą tego konsekwencje, nie chcę nawet myśleć. Mój organizm jest wycieńczony i wszystko przyjmuje z trudem.
Koszty związane z opieką, dojazdami, niezbędnymi lekami oraz dodatkowym leczeniem syna sprawiły, że przestaliśmy z mężem w jakikolwiek sposób się bilansować. Skończyły się wszystkie nasze oszczędności, pozostajemy bezradni.
Dziś przychodzę tu, by prosić Was o pomoc! Tak wiele przeszłam, tak wiele wywalczyłam. Nie mogę pozwolić na to, by to pieniądze stały się teraz przeszkodą nie do pokonania! Mam wspaniałego synka i kochanego męża, z którymi chcę dzielić jeszcze wiele szczęśliwych dni.
Proszę, pomóż mi!
Agnieszka
There is no description yet.
Create a tracking link to see what impact your share has on this fundraiser.
Create a tracking link to see what impact your share has on this fundraiser.
Aguś kochana dużo zdrówka!Gdy wpadnę do Gniazda to Cie wyściskam za wszystkie czasy😗na razie chociaż tylko tylę mogę zrobić..całuję i widzimy się☺️😚
Zdrowia i przede wszystkim zdrowia ❤️❤️❤️
💪
Opłata za Syrenkę
Eliza