15.09.2024r dotknął mnie ten sam koszmar co wielu ludzi na Dolnym Śląsku a jego imię to "Powódź".

Jest mi bardzo niezręcznie prosić o pomoc, robię to za namową znajomych bo wiem, że sama tym razem nie dam rady.

Gdy ktoś mnie pyta co robiłam tamtego dnia o godzinie 14, odpowiadam "odkurzałam". Tak, wydawało mi się że jestem bezpieczna. Podczas powodzi w 97r woda nie podeszła pod drzwi więc dlaczego miałaby to zrobić teraz skoro wyremontowano ulicę przed domem i naprawiono studzienki?... Około godziny 18 sąsiedzi na siłę otwierali drzwi mojego mieszkania, bo woda sięgała już do kolan. Chciałabym powiedzieć, że nie pamiętam co było dalej lub że obudziłam się z tego snu, ale tak nie jest.

Żywioł zabrał mi wszystko na co pracowałam całe dorosłe życie. Wody w mieszkaniu było do 90 cm, panele pływały tak samo jak meble, łóżka, pościel i wszystko. Moja wymarzona kuchnia której remont robiony był 3 lata temu tak samo jak ściany - chłonęła wodę jak gąbka.

Zdjęcia, książki, pamiątki, cały sprzęt kuchenny, pralka, lodówka... nie ma nic. Ludzie mówią "dobrze że żyjesz" tak, to prawda, ale serce mi pękło. Straciłam wszystko, po prosty wszystko i nie sposób wyrazić tego słowami, a w moim wieku nie mam już nawet pewności że skończę ten remont i będę jeszcze spać we własnym łóżku.

Gdy woda opadła z harcerzami, sąsiadami i dobrymi ludźmi wynieśliśmy wszystko co było przemoknięte. Po konsultacji ze specjalistami zostały skute tynki ze ścian oraz zerwane podłogi i wyniesiona mokra szlaka i przesiąknięte legary.

Obecnie mieszkanie jest w stanie surowym i nadal schnie. Będzie trzeba zrobić remont od zera łącznie z instalacją elektryczną.

Przez wiele lat to ja pomagałam innym, dziś sama potrzebuję pomocy. Dlatego bardzo proszę, pomóż mi odzyskać radość i spokój.

Za każde wsparcie bardzo dziękuję