Słuchajcie, ta cudna koteczka ma niecałe pół roku, a swoje już wycierpiała. Trafiła do mnie z Piły, nikt w promieniu kilkuset kilometrów nie wyraził ochoty, aby pomóc jej przeżyć. Dopiero tutejszy lekarz odpowiednio zdiagnozował dziwny stan zapalny jej brzuszka i chore oko. Marysieńka jest kochanym kotem, z każdym dniem wygląda lepiej, ale niestety weterynarz i lekarstwa swoje kosztowały. Liczę na Was, na Waszą dobroć i wielkie serca. To, co mogłam - zrobiłam. Zaopiekowałam się Marysią, kiedy była w największej potrzebie. Teraz muszę doprowadzić jej leczenie do końca i... przede wszystkim, zapłacić za nie. Marysia żyje i to jest najważniejsze. Ale poza opieką niewiele już mogę zrobić, bo finansowo nie daję po prostu rady.

Proszę, wspomóżcie Marysię. Niech ta koteczka cieszy się życiem. To piękna opowieść, że koty mają siedem żyć, ale nieprawdziwa niestety. I Marysia, i inne koty, i wszyscy my mamy tylko jedno życie, nikt nam drugiego nie da!!!