Operacja endometriozy zaszyjkowo-odbytniczej wraz z usunięciem macicy
Operacja endometriozy zaszyjkowo-odbytniczej wraz z usunięciem macicy
Our users created 1 226 837 fundraisers and raised 1 350 026 856 zł
What will you fundraise for today?
Description
Mam na imię Asia, mam 31 lat i od 13 lat choruję na endometriozę. O chorobie wiem dopiero od 7 lat, ponieważ świadomość lekarzy na jej temat jest znikoma. Ale może zacznę od początku i napiszę kilka słów o tym, co to za choroba. Endometrioza to rozrost błony śluzowej macicy poza jamę macicy, np. w jamie otrzewnej. W wyniku stanu zapalnego mogą powstawać w ich obrębie guzki i zrosty, a część komórek endometrium razem z krwią miesiączkową przedostaje się niechcący do jajowodów i wydostaje przez nie do jamy brzusznej. Komórki mogą docierać do jajników, otrzewnej, jelit, a nawet ścian pęcherza, zostając tam na zawsze. Jest to choroba destrukcyjna w każdym calu. Jest trudna do zoperowania, dużo trudniejsza niż najgorszy nowotwór, ona zmienia anatomię, zlepia, nacieka niczym nowotwór. Klinicznie jest złośliwa, ale histopatologicznie łagodna. To taki łagodny nowotwór, który poprzez naciek niszczy organy powodując stan zapalny- aktywując układ immunologiczny, który zaczyna wariować.
Od najmłodszych lat dokuczał mi ból brzucha z zaparciami, a rozkręcił się na dobre wtedy, kiedy pojawiła się pierwsza miesiączka. Pierwszy ginekolog powiedział, że niektóre kobiety tak mają, po porodzie minie. Tak męczyłam się kilka lat rezygnując z wielu normalnych dla moich rówieśniczek aktywności, włącznie z opuszczaniem zajęć w szkole. Przewlekle odczuwałam silne dolegliwości bólowe i zaczęłam szukać specjalistów w innych miastach. Po konsultacji ginekologicznej w Łodzi od razu zostałam skierowana na operację guza jajnika, która odbyła się w 2008, ale jeszcze wtedy nikt tego nie nazwał endometriozą. Operacja nie przyniosła żadnych efektów i nadal żyłam w bólu. W 2016 znalazłam innego lekarza, który zdiagnozował u mnie endometriozę przegrody odbytniczo-pochwowej. Przeszłam kolejną operację, która przyniosła ulgę na okres 1 roku. Potem bóle wróciły, ale nikt mi nie wierzył, że to tak boli. Ciągle miałam zaparcia i silne bóle miesiączkowe. Byłam podłamana psychicznie, próbowałam ratować się dietami, różnymi suplementami i ziołami, a to przynosiło ulgę tylko na chwilę. To wszystko było bardzo kosztowne, chodziłam do wielu ginekologów, wykonywałam liczne badania, po których mówiono mi, że wszystko jest w porządku, a ja nadal cierpiałam. Udało mi się skończyć studia, znaleźć pracę jako fizjoterapeuta w szpitalu, ale często musiałam się zwalniać lub chodzić na SOR bo nie mogłam wytrzymać z bólu, na szczęście miałam bardzo wyrozumiałą panią kierownik. Dolegliwości rujnowały mi życie. Byłam zdesperowana, słyszałam od otaczających mnie ludzi, że powinnam udać się do psychiatry bo to chyba ból psychosomatyczny. Znalazłam jeszcze znanego lekarza chirurga od chorób jelit i po wykonaniu specjalistycznych badań, z których nic nie wyniknęło zostałam skierowana na swoją prośbę na operację laparoskopii zwiadowczej, ponieważ ból był nie do zniesienia, nie pozwolił pracować , ani wychodzić z domu. Operacja skończyła się otwarciem brzucha, dotąd nie wiem, dlaczego tak się stało, okazało się, że w moim brzuchu są guzy na jelicie cienkim, które w badaniu histopatologicznym okazały się zmianami endometrialnymi. Po operacji nie mogłam dojść do siebie ani psychicznie, ani fizycznie, rozcięto mnie po całej długości pionowej brzucha, a miałam mieć laparoskopię, miałam poczuć ulgę , a ból nadal mi dokuczał. Lekarz operujący powiedział tylko " zajdź w ciąże, wróć za rok, znajdź ginekologa i wtedy zoperujemy resztę zmian".(zmian o których nie miałam pojęcia). Przy wypróżnianiu dolegliwości były jeszcze gorsze, tak, że z powrotem trafiłam na ten sam oddział. Wtedy inny lekarz powiedział mi: " dziewczyno ratuj się, szukaj pomocy gdzieś indziej ". Po wielu wizytach u różnych ginekologów zalecano terapię hormonalną, a po jakimś czasie zabieg. Któregoś dnia obejrzałam program w telewizji o endometriozie i bez wahania zadzwoniłam i umówiłam się na wizytę do występującego w nim lekarza, który specjalizował się w leczeniu tej choroby. Po wizycie byłam zszokowana, ponieważ po badaniu ginekologicznym doktor powiedział: " Dziewczyno jesteś bardzo chora, gdzie ty byłaś do tej pory". Natychmiast skierował mnie na rezonans, po którym wyznaczono mi termin operacji. Wszystkie wizyty, badania zawsze byłam zmuszona wykonywać prywatnie co mnie i moich bliskich, którzy mnie ciągle wspierali bardzo obciążało finansowo. Operacja trwała 11 godzin, była bardzo skomplikowana , pierwsze doby po były decydujące bo usunęli mi 30 cm jelita grubego, 15 cm jelita cienkiego i rekonstruowano moczowody i groziła mi stomia ( 2019 r.) Operacja kosztowała mnie wtedy 30.000zł nie wliczając kosztów dodatkowych jak dojazdy, noclegi, specjalna dieta i leki. Dwa miesiące po operacji mogłam powiedzieć, że zaczynam do siebie dochodzić i żyć bez bólu. Moim marzeniem było posiadanie dziecka. Zaczęliśmy starania, które okazały się bezskuteczne. Trafiliśmy do kliniki leczenia niepłodności i rozpoczęliśmy kolejne leczenie, badania, miałam kolejny zabieg- histeroskopię i punkcję. Po dwóch próbach udało mi się zajść w upragnioną ciążę, która przebiegała prawidłowo. Niestety poród skończył się cesarskim cięciem pionowo wzdłuż brzucha przez liczne zrosty. Cały proces leczenia i starań trwał rok i kosztował nas około 60.000 zł. Nie byliśmy z mężem w stanie pokryć w tak krótkim czasie , tak ogromnych kosztów, dlatego ciągle wspierała nas rodzina. Wiedziałam , że choroba może wrócić, ale nie spodziewałam się, że tak szybko bo już 3 miesiące po porodzie. Po wykonaniu rezonansu i wizycie w tej samej klinice ( Medicus we Wrocławiu), lekarz zalecił operację usunięcia ognisk wraz z macicą oraz przydatkiem. Kolejna ciąża, mimo, że bardzo byśmy tego chcieli, nie wchodzi w grę. Lekarz powiedział, że operacja jest konieczna, bo choroba za szybko wróciła i nie ma innego rozwiązania na radykalne pozbycie się jej, ponieważ początek choroby bierze się właśnie z narządów rodnych.
Bardzo trudno mi prosić o pomoc, ale wyczerpaliśmy już dawno wszelkie zasoby finansowe, a już w lipcu czeka mnie operacja, której koszt to 50.000 zł dlatego zwracam się z prośbą o wsparcie. Sama zawsze chętnie pomagam, wspieram i wierzę, że dobro wraca. Chciałabym być zdrowa i cieszyć życiem, synkiem, rodziną. Prowadzić normalne życie.
There is no description yet.
Create a tracking link to see what impact your share has on this fundraiser.
Create a tracking link to see what impact your share has on this fundraiser.
Asiu, trzymam kciuki! Wszystko będzie dobrze.
Kochana dobro wróci z podwójną siłą. Buziaki
Powodzenia 😘
Zofia i Franciszek Kuciapa
Zdrowia życzę