Gabrysia walka z ostra białaczka limfoblastyczną dalsze leczenie i rehabilitacja
Gabrysia walka z ostra białaczka limfoblastyczną dalsze leczenie i rehabilitacja
Our users created 1 226 835 fundraisers and raised 1 350 025 146 zł
What will you fundraise for today?
Description
Gabrysia to 10letnia dziewczynka. Uśmiechnięta, wesoła, otwarta, lubiąca aktywny tryb życia. Rolki i rower to jej ulubione zajęcia latem. W jesienne wieczory lubi malować i tańczyć.
2023 miał być wypełniony radosnymi chwilami. To właśnie w tym roku Gabrysia miała przystąpić do Pierwszej Komunii Świętej, miała jechać na swój pierwszy obóz bez mamy i taty...
Niestety, życie napisało dla nas inny scenariusz...
21 stycznia- w tym dniu zrobiłam Gabrysi kontrolne badania z krwi. Po kilku godzinach otrzymałam telefon z laboratorium z informacją, że wyniki krwi są złe i koniecznie mamy zgłosić się w poniedziałek do lekarza. Pediatra wypisał nam skierowanie do szpitala. W radomskim szpitalu troszkę nas uspokojono, bo przecież Gabrysia żadnych objawów choroby nie miała prócz złych wyników krwi i kilku małych siniaczków na łydkach. Na początku lekarze myśleli, że to powikłania po covidzie. Następnego dnia lekarz poprosiła nas do swojego gabinetu. Po minie lekarza wiedziałam już, że informacja jaką chce nam przekazać nie będzie dobra. Kazała nam usiąść, usłyszeliśmy: ,,u państwa córki podejrzewamy białaczkę, za godzinę córka zostanie przewieziona do szpitala w Warszawie”.
Świat nam się zawalił w jednej chwili... Rozpacz i niedowierzanie, przecież nasze dziecko jeszcze dwa dni temu było w szkole, nie skarżyła się na żadne dolegliwości!
Nigdy nie zapomnę pędzącej karetki na sygnale z nami w środku i momentu przekroczenia drzwi oddziału onkologii...
Na oddziale wszystko działo się bardzo szybko. Gabi przykuta do łóżka, podłączona pod monitory, pompy, worki trzy litrowe z płynami, aż wreszcie pobranie szpiku i potwierdzenie diagnozy: ostra białaczka limfoblastyczna. Wtedy zaczęło do nas docierać, że to wszystko dzieje się naprawę… Umieraliśmy ze strachu. Baliśmy się spuścić ją z oka nawet na chwilę. Mnóstwo nieprzespanych nocy. Wpatrywałam się godzinami jak słodko śpi. Chciałam celebrować każdą chwilę z moją mała córeczką.
Nie wiedziałam ile nam czasu jeszcze zostało... Szłam spać tylko wtedy jak mąż przychodził w odwiedziny (mógł być tylko jeden rodzic przy dziecku, jednak personel widząc mnie w tym stanie przymykał oko).
Płakać mogliśmy tylko wtedy, gdy Gabrysia spała, przy niej musieliśmy być z mężem silni.
Pierwszy miesiąc choroby wspominamy jak horror, w którym główną rolę odgrywała nasza córeczka. Najpierw diagnoza, później operacja wszczepienia portu naczyniowego, pierwsze dawki chemii, sterydów, ból i cierpienie naszego dziecka, a my rodzice w tym wszystkim tacy bezradni... To było straszne, że nie mogliśmy nic zrobić, nie umieliśmy pomoc naszej Gabryni. Książkę która dostałam od naszej Pani doktor, która miała nam przybliżyć informacje o naszej chorobie, omijałam szerokim łukiem. Nie chciałam, bałam się czytać na ten temat. W tamtej chwili wolałam żyć w niewiedzy.
Minęło parę tygodni zanim oswoiliśmy się z choroba. Mąż musiał wrócić do pracy. Przyjeżdżał do nas na weekendy. Szpital stał się moim i Gabrysi drugim domem.
Córcia długo miała żal do mnie, że zabrałam ją na te cholerne badania, bo gdyby nie one miałaby normalne życie.
Do dziś zadajemy sobie pytanie, dlaczego nas to spotkało...? To nasze jedyne dziecko...Nadal nie pogodziliśmy się z choroba...
Aktualnie jest to nasz 8 msc leczenia szpitalnego. Przez ten czas dużo się wydarzyło: 136 przyjętych chemii, 60 końskich dawek sterydów, co dwa tygodnie zabieg punkcji lędźwiowej w znieczuleniu ogólnym i podanie chemii do kręgosłupa (Gabrysia bardzo boi się i nie lubi usypiania. Zawsze jak jedziemy na zabieg mówi ,,mamo ratuj mnie”), złe samopoczucie, nudności, krwotoki z nosa, ból stawów, głowy, zapalenie spojówek, wypalone śluzówki do takiego stopnia, że zostało włączone żywienie pozajelitowe, podejrzenie złamania kręgosłupa, udaru, osłabienie mięśni-kilka kroków to dla Gabi teraz wielki wyczyn, infekcje i wiele innych...
Nasza Pani doktor jest najwspanialszym lekarzem na świeci i robi wszystko, żeby Gabrysia jak najmniej odczuwała skutki uboczne, ale niestety.. na niektóre nie ma wpływu...
Ten czas w szpitalu pokazał nam co w życiu jest najważniejsze- zdrowie i czas spędzony wspólnie.
Przestaliśmy planować...
Żyjemy z dnia na dzień...
Kiedy większość z Was pakowało walizki na wakacje, my pakowaliśmy walizki do szpitala.
Gabrysia już nie jest tą samą radosną dziewczynką, a raczej wycofaną, uśmiech bardzo rzadko gości na jej buzi.
Tęsknota za tatą, rówieśnikami, swoim pokojem i ukochanymi zwierzakami bardzo ją dołuje. Ze względu na bardzo niską odporność Gabrysi ograniczyliśmy z mężem i nasze kontakty z rodzina i znajomymi.
Dziś rozpoczęcie roku szkolnego. Marzeniem Gabi jest wyzdrowieć i wrócić do szkolnej ławki, a naszym- marzeniem rodziców, jest żeby nasza córcia była zdrowa i szczęśliwa. Żebyśmy mogli być razem, zjeść wspólnie obiad, pograć w gry.
Ostrą białaczkę limfoblastyczną leczy się dwa lata. Pierwsze pół roku to leczenie szpitalne, kolejne miesiące leczenie w domku. Niestety u nas przez różne powikłania, spadki wyników morfologii, neutropenię dalej jesteśmy na etapie leczenia szpitalnego, dlatego zwracamy się z prośba o wsparcie duchowe i finansowe w tym trudnym dla nas czasie, na dalsze leczenie, rehabilitacje, konsultacje, leki, pokrycie kosztów dojazdów, środków opatrunkowych i pielęgnacyjne, a także ekologiczną żywność.
Z góry dziękujemy Gabrysia, Ania, Łukasz
There is no description yet.
Create a tracking link to see what impact your share has on this fundraiser.
Create a tracking link to see what impact your share has on this fundraiser.
Dużo zdrowia!
Dziękujemy bardzo 😊
Trzymaj się moja imienniczko ❤️
Staramy się 😊
Dużo siły do walki i wiary w zwycięstwo!
Gabi dzielnie walczy 😊
Trzymamy, bardzo mocno kciuki :)
Dziękujemy 😘😘
TRZYMAM KCIUKI
Dziękujemy,😘