Landrynka walczy o życie, proszę – pomóżcie mi ją ratować

Ma niespełna 4 miesiące i cały świat do zdobycia. I gdy zabrałam ją do domu wydawało się, że ten świat leży u jej stóp – a ona czerpie z niego każdą łapką. Wariactwom nie było końca, a radość Landrynki z zabawy wywoływała uśmiech na twarzy. Wszystko skończyło się nagle… Landrynka przestała biegać, przestała się bawić, przestała jeść,  a potem też wstawać…

Wstępna diagnoza i podjęte leczenie nie przyniosły żadnej poprawy, przeciwnie – mimo antybiotyku, leków przeciwgorączkowych i karmienia stan pogarszał się z każdą godziną… Całodobowa lecznica, diagnostyka, dramatyczne wyniki krwi i … załamane ręce lekarzy, którzy nie wiedzą, co Landrynce dolega.  Chore jest wszystko…  nerki, wątroba, trzustka, węzły chłonne, nadżerki w pyszczku, a organizm wyniszcza gigantyczny stan zapalny, którego podłoża wciąż nie można odkryć :) Landrynka żyje – i wciąż mam nadzieję, że te 4 miesiące nie jest jedynymi, jakie są jej pisane. Chcę walczyć o kolejne. Miesiące i lata. Tak, jak i ona.

Silne antybiotyki, kroplówki i sterydy na moment zahamowały lawinę, z którą Landrynka spadała w przepaść… Proszę o pomoc w jej leczeniu – w zakupie suplementów, witamin, interferonu, który pomoże podnieść jej odporność i zawalczyć z chorobą. Dać lekarzom czas by odkryli, z czym muszą się zmierzyć. I z czym wygrać. Bo wygrana wciąż jest możliwa, wierzę w to całym sercem i proszę, byście też uwierzyli.

Błagam o pomoc dla tego kociego dziecka. Bo nadzieja umiera ostatnia.