Witam, nie tak dawno po powrocie z pracy zastałam moje szczęście sparaliżowane. Moja natychmiastowa myśl... Ratujemy za wszelką cenę. By Kirunia znowu była wesoła, by nie cierpiała, by mogła poruszać tylnymi łapkami. Leczenie kosztowne jak na osobę która zarabia minimalną lecz nie poddam się. Po lekach, zastrzykach, prześwietleniu, wizytach co 2-3 dni do weterynarza tomograf i wreszcie operacja. Winowajcą był wypadnięty dysk i jednocześnie przepuklina . Operacja pomyślna leczymy się u Dr. Imioło. Niestety jeszcze dojdą koszty rehabilitacji. Zawsze udzielałam się pomagając, lecz nie przypuszczałam że sama będę zakładać zrzutkę i prosić o najmniejsze wpłaty aby pomóc Kirze być samodzielną. Nie jest to dla mnie komfortowe ale stanę na głowie bo Ona na to zasługuje. Będę szalenie wdzięczna za każdą złotówkę , posiadam wszystkie rachunki które już w tej chwili są prawie 5 tysiący gdy ktoś chciał zweryfikować. Trzymajcie za Kirę kciuki i jeszcze raz dziękuję.