Dwa lata temu byłam w Betlejem. Poznałam tam wspaniałego Palestyńczyka - Udaja. Ponieważ w Betlejem, jak i w całym Izraelu, nie ma pracy dla Palestyńczyków, ten chłopak zajmował się parzeniem kawy z kardamonem (najlepszej jaką piłam) dla gości hotelowych i turystów odwiedzających Betlejem. Za to, co zarobił, musiał utrzymać swoją rodzinę - rodziców, żonę i czwórkę dzieci.

Niestety, dziś, w związku z pandemią, w Betlejem praktycznie nie ma turystów. Nie ma też pracy. Dalej parzy kawę, ale dla mieszkańców - to, co zarobi, nie wystarcza mu na życie. Sytuacja jest bardzo ciężka - nie dość, że Palestyńczycy żyją pod okupacją Izraela, to jeszcze teraz nie mają żadnej możliwości zarobku. A ceny żywności i życia są niestety bardzo wysokie.

Zbliżają się święta - dla nas to czas świątecznych zakupów, jedzenia na zapas, prezentów... Proszę, pomyślmy, zwłaszcza w tym szczególnym czasie o mieszkańcach Betlejem, o tych, dla których największym marzeniem jest przeżyć w spokoju kolejny miesiąc...

Środki zebrane z tej zrzutki w całości trafią do mojego znajomego i jego rodziny. Z góry bardzo dziękuję za pomoc!