Ktoś, kto nie karmił kotów wolnożyjących, to powie, a cóż to takiego?, a to jest obowiązek, poświęcony czas, organizacja, swoje fundusze, transport i obrona. Tak, obrona jest ważna bo są zakazy i nakazy, dowiedziałam się tego, gdy założyliśmy wiatę dla kotów działkowych, gdzie mamy swoje działki, aby miały gdzie przebywać po sterylizacji. Walczyliśmy o to w Okręgu, byliśmy w gazecie, jako pozytywni działacze w ich obronie, był u nas radny z workiem suchej karmy. Na razie dali nam spokój.

Wszystko się kiedyś kończy i u nas wykruszyli się karmiciele, zostałyśmy we dwie, a chcemy skończyć wiatę, posadzić krzewy, jedzenie i nowe budy do środka wiaty. Staramy się ze wszystkich stron, ale to wszystko za mało, mamy około 40 kotów, przychodzą lisy, sarny, jeże, bażanty, mnóstwo ptaków bo mamy zrobione karmniki lęgowe na ogrodach, domki dla owadów, jesteśmy pracowici. Koty są nie tylko te co się tam urodziły, ale i porzucone przez ludzi. Zima, nie zima, mróz , nie mróz, deszcz, śnieg, one czekają. Ludzie nie garną się do pomocy ,a wręcz utrudniają, skargi składają, ale złotówki nie dołożą do sterylki, bo to nie ich…nasze też nie…chodzi o to, żeby być ponadczasowymi, coś robić pożytecznego mimo wszystko, Jak zmienimy mały świat koło siebie to i zmieni się ten duży.