Frania została adoptowana ze schroniska w 2016 roku. Była do adopcja bardzo kontrowersyjna - mężczyzna, któremu wydano psa nie posiadał pracy, a mieszkanie otrzymał od miasta. Nie posiadał stałego dochodu - utrzymywał się wyłącznie z zapomogi. Pomimo protestu wolontariuszy, ówczesny kierownik schroniska wydał Franię temu mężczyźnie. Przez 8 lat życie Frani było tylko egzystencją... Mężczyzna zaniedbał ją weterynaryjnie. Tylko dzięki wielkiemu sercu wolontariuszek, które nie zapomniały o Frani, jej życie jakoś leciało. To właśnie wolontariat płacił za szczepienia suczki, zabierał ją na kosztowne badania, dostarczał karmę czy tak podstawowe rzeczy jak smycz czy obroża. Zastanawiamy się po co w ogóle temu mężczyźnie była Frania?

W styczniu 2024 r. właściciel suni, w związku z planowanym leczeniem w szpitalu chciał Franie ponownie oddać do schroniska. Nie mogliśmy do tego dopuścić. Poznaliśmy Franię jako zrezygnowanego, pogodzonego z losem psa. Mężczyźnie nawet nie drgnęła dłoń, nie uronił nawet jednej łzy kiedy podpisywał zrzeczenie się Frani. Sunia trafiła pod naszą opiekę, do domu tymczasowego do członków naszego Stowarzyszenia. Dom na dobre i złe. Właściciel suni niestety zmarł. Będąc pod naszą opieką odkryliśmy skalę jej zaniedbań.

Sunia walczy o życie.

Frania ma bardzo poważnie problemy zdrowotne. Na podstawie USG stwierdzono 3 guzy nowotworowe na śledzionie. Konieczna jest operacja usunięcia śledziony bo jedynie taki zabieg może uratować jej życie. Z badań kardiologa wynika, że Frania ma też duże problemy z sercem.

Musimy jej pomóc. Koszty będą duże. Sama wstępna diagnostyka to 780,00 zł .Koszty operacji to 1500,00 zł. Opieka pooperacyjna to kolejne 1000 zł.

Diagnoza to wyrok dla Frani, jedynym ratunkiem jest operacja.

,

W pomoc materialną Frani włączył się sklep TAJGA, za co dziękujemy. Od kiedy Frania jest u nas, widzimy w jej oczach, że odżyła. W końcu jest dla kogoś ważna i co najważniejsze - kochana.