Witajcie. Nazywam się Remi i mam 7 miesięcy. Opowiem wam moją krótką historię. Nie miałam wcześniej swojego domku i mieszkałam na ulicy gdzieś pod Białoruską granicą. Byłam głodna i przeganiana przez złych ludzi. Kiedy spałam w mrozie na przystanku autobusowym podeszła do mnie pewna pani która wzięła mnie na ręce i zabrała do swojego domku. Ze względu że ma już swoje pieski nie mogła mnie zostawić, ale obiecała że poszuka mi najlepszego domku. Byłam ogłaszana 2 miesiące, kiedy nagle natrafiła na moje zdjęcia "MOJA NAJLEPSZA MAMA NA ŚWIECIE". Zakochała się bez pamięci i powiedziała że mimo dzielących nas 1500 kilometrów chce mi dać swój własny dom i stracone dzieciństwo. Wszystko było ładnie i pięknie do czasu wyjazdu do Holandii. Ta podróż po lepsze życie przerosła moje nerwy i stres. Już po godzinie w nowym domku mama zawiozła mnie do pierwszego lekarza ponieważ bardzo źle się czułam. Wymiotowałam i miałam rozwolnienie z krwią. Pan doktor dał mi leki i zastrzyki które nic nie pomogły . Nie mogłam pić ani jeść. Na drugi dzień też byłyśmy u niego i dostałam to samo. Na 3 dzień gdy pojechałyśmy, pan doktor powiedział że nie widzi we mnie życia i nie daje mi szans. Powiedział że najlepiej mnie uśpić. Moja mama się załamała, nie chciała nawet o tym myśleć. Zabrała mnie więc do innej kliniki w której zostałam kilka dni. Zrobili mi szereg badań z których wyszło że jestem zdrowym szczeniakiem i wszystkiemu winny jest stres który przeszłam w trakcie podróży do mamy. Dostałam troszkę zastrzyków nafaszrowali mnie lekami i ŻYJĘ ❤️.Pech chciał że akurat w tym czasie moja mama miała dużo wydatków i zabrakło jej pieniedzy na opłacenie moich szpitali. Musiała się zapożyczyć żeby mnie ratować . Pomóżmy jej spłacić nasze długi. W tym celu robimy tą zbiórkę. W galerie wrzucamy zdjęcia rachunków i faktur za moje leczenie. Bardzo prosimy o każdy grosz i dziękujemy za pomóc