Aby Miętus mógł normalnie oddychać i jeść
Aby Miętus mógł normalnie oddychać i jeść
Nasi użytkownicy założyli 1 227 354 zrzutki i zebrali 1 351 244 008 zł
A ty na co dziś zbierasz?
Aktualności6
-
Dawno nie było aktualizacji - a to dlatego, że czekamy na wizytę kontrolną u Prof. Galantego, która odbędzie się 9.01.
Póki co, Miętusowi nadal zdarza się kichać i chodzić zakatarzonym, choć mam wrażenie, że mniej, niż przed operacją. Karmiłam go mocno rozdrobnionym, miękkim pokarmem przez większość czasu od operacji, aby mieć pewność, że jedzenie nie podrażni mu miejsca przeszczepu.
Czy wszystko zarosło się prawidłowo dowiemy się za tydzień. Jeśli tak, to być może potrzebna będzie kolejna operacja - poprzednim razem doszyte zostało 7 milimetrów z 3-centymetrowego ubytku. Ale o tym, co dalej, będę informować w kolejnej aktualizacji.
Miętusek pozdrawia wszystkich wspierających zrzutkę!
Nikt jeszcze nie dodał komentarza, możesz być pierwszy!
Dodawaj aktualności i informuj wspierających o postępach akcji.
To zwiększy wiarygodność Twojej zrzutki i zaangażowanie darczyńców.
Opis zrzutki
"Cześć, jestem Miętus i kicham mięsem."
Miętus to kot po przejściach. Ulicznik, który tak lgnął do człowieka, że podczas łapanki sam wszedł wolontariuszce stowarzyszenia Stukot do transporterka. Przez nieleczone infekcje, które przebył żyjąc na ulicy i które spowodowały znaczne zwężenie tylnych nozdrzy, jeszcze do niedawna przy każdym oddechu chrumkał jak prosiaczek i był wiecznie zakatarzony.
Aby ułatwić mu oddychanie i poprawić komfort życia, zdecydowaliśmy się na operację poszerzenia nozdrzy.
I rzeczywiście, Miętus już nie chrumka, ale to niestety jeszcze nie happy end. Nie obyło się bowiem bez powikłań.
Aby wykonać operację nozdrzy, konieczne było nacięcie podniebienia Miętusa. I to podniebienie niestety już od maja nie chce się zagoić. Na początku, gdy Miętus do nas trafił, dziurę w podniebieniu twardym widać było przy każdym ziewnięciu. Doszło również do skrócenia podniebienia miękkiego. To powoduje, że pokarm spożywany przez Miętusa trafia do jego noska, gdzie powoduje obfite kichanie, a to, czego nie zdoła wykichać, zalega, powodując kolejne infekcje.
Każdy posiłek Miętusa zamiast przyjemności jest zagrożeniem dla jego zdrowia. Biedak od maja jest niemal non-stop na antybiotykach. Każdy posiłek spożywa zamknięty w łazience, którą po jedzeniu i salwie mięsnych kichów trzeba każdorazowo gruntownie wymyć.
A potem zaczyna się "zwykły" katar wywołany resztkami pokarmu zalegającemu w nosie, który stanowi fantastyczną pożywkę dla wszelkiego maści bakterii.
Miętus przeszedł już niezliczoną ilość kontroli w sedacji, pięć razy miał zaszywane, przedłużane i modelowane podniebienie. Za każdym razem efekt był ten sam - po kilku tygodniach, a czasem ledwie dniach spokoju, szwy się rozchodziły i kichanie mięsem powracało.
W końcu, za namową chirurga, zdecydowaliśmy się na wszycie sondy, która miała odciążyć podniebienie i ułatwiać gojenie.
Po wszyciu sondy przeżyliśmy chwile grozy, ponieważ Miętus prawie się udusił - przez trzy dni, mimo codziennych kontroli u weterynarza, ledwo oddychał.
Konieczna była bronchoskopia, ponieważ wydzielina z jego noska zaczęła spływać do gardła i do oskrzeli. To był weekend z horroru. W końcu udało się go ustabilizować, wymieniając rurkę sondy na mniejszą. Sondę wszytą miał przez ponad 2 tygodnie. Przez te dwa tygodnie niemal codziennie jeździliśmy z nim na kontrole, czasem kilka razy dziennie - a to sonda nie była drożna, a to szwy puściły i wypadała ze stomii. Do tego, aby nie dopuścić do ponownego spłynięcia wydzieliny do oskrzeli, musieliśmy regularnie odciągać mu katar z nosa za pomocą gruszki.
Karmiony 5 razy dziennie co 3 godziny papkami przez strzykawkę, Miętus odzyskał siły - ale co z tego, skoro po zdjęciu sondy jeszcze tego samego dnia, przy pierwszym posiłku, zaczął kichać znów mięsem? Poniżej stan łazienki po jego pierwszej kolacji po wyjęciu sondy.
Wszystko to było na nic - sonda nie zmieniła niczego, podniebienie Miętusa nadal nie działa tak, jak powinno.
Do tego momentu rachunki za leczenie Miętusa wyniosły już ponad 6 tys. złotych. A to jeszcze nie koniec - przecież nadal kicha mięsem. Sonda była ostatnim pomysłem chirurga, który do tej pory prowadził leczenie Miętusa.
Nasz kolejny krok to konsultacja u innego weterynarza, chirurga z Warszawy, który specjalizuje się w plastyce podniebienia. Na tę chwilę nie mam nawet pojęcia jak to się skończy i ile będzie kosztowało - dopiero po wizycie u nowego chirurga, zaplanowanej na połowę października, będę w stanie opisać dalsze plany na leczenie. No ale musimy działać - przecież Miętus nie może do końca życia kichać pokarmem, borykać się z wiecznymi infekcjami i obciążać organizmu coraz to kolejnymi antybiotykami.
Proszę o pomoc w pokryciu dotychczasowych kosztów leczenia Miętusa - i w miarę możliwości jego dalszego leczenia w Warszawie. Wiąże się to dla nas z dojazdami z Bydgoszczy, ale zrobimy wszystko, co w naszej mocy, żeby Miętus mógł normalnie jeść i oddychać. Bez chrumkania, bez kichania, bez kataru, bez antybiotyków.
"A jak nie na leczenie, to daj chociaż na saszetę, obiecuję, że postaram się jak najmniej wykichać!" - Mietus.
Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!
Tylko wyjdź z tego, charczący dziadu.
Trzymaj się, stary kumplu
Wielkie dzięki, Miętus pozdrawia cieplutko
Zdrowie Miętuska!
Hear hear!