Swoją przygodę z Kotami zaczęłam 8 lat temu, gdy trafiła do mnie Misia która okazała się być przyszłą Mamą- to Misia nauczyła mnie czym jest Matczyna opieka i troska, jak wspaniałe są Koty, bo żeby Koty pokochać trzeba je zrozumieć.

W czasie, gdy Misi Kociaki przyszły na świat, pojawiła się inna Kotka, która uznała, że znalazła godne miejsce by urodzić swoje Kociaki- to był mój początek poszukiwań domów dla Kotów (nie ukrywam, że początki były różne i nawet, gdy szukaniu domów przyświecała wizja dobrych domów, to finalnie okazywało się inaczej i Kotów już nie ma).

Przez ten czas azyl znalazło u mnie ponad 250 Kotów, które trafiły do nowych Domów.

Wiele z Was wie, że Kociaki są wypielęgnowane, poszczepione, kastrowane, po testach fiv/ felv.

To, co finalnie jest piękne i radosne, u mnie rodzi potężne koszty i zobowiązania.

Aby pomóc Kotom, rezygnuje z wielu rzeczy dla siebie. Brakuje mi pieniędzy, czasu dla siebie, czasu dla moich Kotów.

Powiecie, że wybór jest mój- owszem, racja- tyle, że każdy czasem rzeknie DOŚĆ i wypali się. W tym roku zaczęłam organizować zbiórki finansowe na utrzymanie oraz leczenie Kotów, za pomoc wpłacającym mocno dziękuje, jednak nie ukrywam, że pieniędzy jest zbyt mało, a miesięczne koszty utrzymania stada są potężne.

Tylko w tym roku zabezpieczyłam 4 Koty u których po testach wyszła białaczka, 1 jest z Fiv.

2 z nich szczęśliwie są w nowych Domach.

Tak uczciwie, to sama własnym nakładem finansowym, czasowym, lokalowym wykonuję pracę organizacji, które podejmują się zadania pomocy zwierzętom bezdomnym.

Żeby zobrazować koszt przełóż proszę utrzymanie swoich 1-2 Kotów miesięcznie na ilość 17- 18 Tymczasów, a bywało i więcej. Tak naprawdę to Koty Niczyje, do których uśmiechnął się LOS, z wielu nie zadrwił.

Pomóżcie proszę nawet drobnymi wpłatami.

Wiem, że bez pomocy powoli będę rezygnowała z opieki nad Kotami.