Kot KŁOPOT zbiera na operację :((((
Kot KŁOPOT zbiera na operację :((((
Nasi użytkownicy założyli 1 226 742 zrzutki i zebrali 1 349 779 362 zł
A ty na co dziś zbierasz?
Opis zrzutki
Zwabiony zapachem szprotek głodny "Kłopot" złapał się na klatkę-łapkę (miałam złapać ciężarną kotkę). Jakież było moje zdziwienie gdy zastałam dorosłego niekastrowanego kocurka, który sobie spokojnie leżał i patrzył na mnie zaciekawiony. Szybka decyzja, że jego też trzeba wykastrować jak już jest. I tu niestety zaczyna się pasmo pecha, które idealnie oddaje imię "Kłopot".
Kastracja u weta z którym gmina ma umowę - transporter został mi wydany przed gabinetem (w poczekalni tłum ludzi), nikt ze mną nawet słowa o stanie kota nie zamienił. W domu się okazało, że kot jest jeszcze nieprzytomny i krwawi z miejsca zabiegu. Na złamanie karku jechałam już do innego weterynarza na kontrolę. Kłopot na szczęście się wybudził, jednak rana po kastracji była duża i głęboka dlatego krwawił. Dostał leki na uśmierzenie bólu.
Na drugi dzień okazało się, że Kłopot ma okropną biegunkę (zapalenie jelit) i musi przyjmować leki przez najbliższe 10 dni. Dostał również zastrzyki, które widać było, że bardzo bolały. Próbował zjeść weterynarza :) Jednak Pan doktor sobie dzielnie radził. Po 10 dniach wizyta kontrolna i decyzja, że Kłopot może wrócić w swoje miejsce bytowania.
Przez kilka dni się nie pojawiał. Martwiłam się o niego, więc postanowiłam tam jeździć o różnych porach, z nadzieją, że go spotkam. Minęło 9 dni, padał deszcz, godzina 2 w nocy - JEST !!! Przeszedł !!! Zadowolona sięgam po puszkę z karmą i zauważyłam, że Kłopot kuleje :( Ponowna decyzja o zabraniu go do siebie.
Kłopot jest kotem, który niestety nie da się dobrowolnie obejrzeć, tak więc kolejna wizyta u kolejnego weterynarza (mój niestety był na urlopie). Jako, że jest to kotek bardzo niewspółpracujący, a my nie mieliśmy umówionej wizyty, musiał zostać i czekać na "wolne okienko". Po kilku godzinach mogłam go odebrać. Okazało się, że ma wyrwany pazur i już wdało się zakażenie. Konieczny jest antybiotyk i pryskanie rany środkiem odkażającym (nie ma opcji przemycia rany - gdyż Kłopot atakuje). Po skończeniu antybiotyku pojechaliśmy ponownie na kontrolę, gdyż kotek cały czas kulał. Ropa dalej się zbiera w ranie. Kłopot zaatakował Panią weterynarz. Jako zalecenie otrzymałam antybiotyk na kolejne 5 dni i pryskanie rany, a następnie mam kota wypuścić i już nie przyjeżdżać. Po 2 dniach kot przestał stawać na chorej łapce. Zadzwoniłam do weterynarza, który się nim zajmował i usłyszałam, że oni nic z tym nie zrobią, bo kot jest agresywny. Poprosiłam o to, by go zbadali po podaniu "głupiego Jasia". W słuchawce usłyszałam, że sam zastrzyk to koszt 400 zł, plus wizyta i leczenie. Było mi bardzo smutno. Czy to, że kot boi się ludzi bo nikt mu nie pokazał, że dotyk człowieka może być dobry oznacza, że ma tak cierpieć?
Znalazłam weterynarza w innym mieście, dla którego, kot niewspółpracujący nie był problemem. Dziś mieliśmy wizytę. Jestem załamana. Zdjęcie RTG pokazało, że kość w "palcu" kota jest uszkodzona i to jakoś tak niefortunnie, że przy każdym stawianiu łapki kaleczy tkanki wewnątrz. Pani poinformowała mnie, że rana się nie zagoi, pazur nigdy nie odrośnie, nie ma takiej szansy. Konieczna jest amputacja tej części kociego paluszka ;(((( Do tego po badaniach okazało się, że kot ma w uszach świerzbowca i to bardzo zaawansowanego (wcześniej kot miał uszy sprawdzane) i jest bardzo zarobaczony (miał podany wcześniej środek na odrobaczenie 1 raz to za mało). Oczywiście korzystając z tego, że kot był pod nieprzytomny, uszy zostały wyczyszczone i podane kropelki na kark.
Niestety rachunek za dzisiejszą wizytę to 315 zł, a operacja to koszt ok 600 zł. Razem z Kłopotem bylibyśmy ogromnie wdzięczni za pomoc w uzbieraniu tej kwoty.
Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!