id: 3gwyz4

Leczenie Budrysia, dzielnego kota wrzaskuna

Leczenie Budrysia, dzielnego kota wrzaskuna

Nasi użytkownicy założyli 1 226 724 zrzutki i zebrali 1 349 630 500 zł

A ty na co dziś zbierasz?

Aktualności15

  • Niestety, Budryś nie dotrwał do transfuzji, odszedł koło 17:40 16 maja. Byłam z nim do końca. 

    Bardzo Wam dziękuję za wsparcie i całą pomoc!
    0Komentarzy
     
    2500 znaków

    Nikt jeszcze nie dodał komentarza, możesz być pierwszy!

    Czytaj więcej
Dodawaj aktualności i informuj wspierających o postępach akcji.

Dodawaj aktualności i informuj wspierających o postępach akcji.
To zwiększy wiarygodność Twojej zrzutki i zaangażowanie darczyńców.

Opis zrzutki

Rozpoczęło się z Wielkiego Czwartku na Wielki Piątek. Wróciłam po północy z pracy, a mój kot Budryś wybiegł z pokoju, płacząc i krzycząc, zaś jego prawa łapa majtała się całkiem luzem.

W Wielki Piątek zrobiono zabieg osteosyntezy, wydawało się, że wszystko będzie ok. Przez 3 tygodnie Budryś siedział w klatce kennelowej, czasem tylko wypuszczany na mieszkanie pod baczną uwagą, by nigdzie nie skakał. 

W piątek tuż przed weekendem majowym byliśmy w lecznicy, by podać Budrysiowi czopek (zdarzają mu się zatwardzenia) i kroplówkę podskórną. Weterynarz, zamiast jak zwykle dotychczas zostawić go w miękkim nosidle, wyjęła go na metalowy stół i kazała trzymać. Przy wkładaniu czopka Budryś zaczął się szarpać i machać łapami na tym stole. I wtedy musiał pójść jeden z zaczepów, którym kość była połączona, oraz sama kość dodatkowo popękała. Niestety, nie od razu się zorientowałam, choć po przyniesieniu do mieszkania zaczął mocniej kuleć. Pomyślałam, że może coś tylko naciągnął, włożyłam go do klatki, bo musiałam pójść do pracy. W nocy okazało się, że kota łapa mocno boli i choć na nią staje, to pod dziwnym kątem. 

Zatem raniutko w sobotę pojechałam do lecznicy, w której miał wcześniejszą operację. Wciąż stawał na łapce. Został przyjęty do szpitalika i na późniejszą konsultację ortopedy, która miała przyjść później w ciągu dnia. Przy mnie zrobiono zdjęcia RTG, młody lekarz skomentował, że widać odłamy i nowe pęknięcia. 

W ciągu dnia zadzwoniła do mnie ortopeda, że zrobili kolejne zdjęcia RTG, bo tamte niby były złe i że łapa jest w miarę w porządku, nie ma potrzeby interwencji chirurgicznej, wystarczy że kot na przeciwbólowych i przeciwzapalnych posiedzi dalsze 3 tygodnie w klatce. Ucieszyłam się.

Za szybko. W sobotę wieczorem, jak go odebrałam i zawiozłam do domu, okazało się, że łapka jest luźna, nie staje na niej, a skórę na piersi kota prawie przebija drut śródszpikowy, który wysunął się z kości...

Ponownie zawiozłam kota do lecznicy, spanikowana. W samym szpitaliku opiekowano się nim dobrze, ale specjalistów nie było, bo "weekend majowy". Udało mi się załatwić jednak na wtorek rano wizytę u chirurga ortopedy, który przeprowadził wcześniej operację osteosyntezy. Przez ten czas Budrys zostawał na kroplówkach i przeciwbólowych. Sami weci smsami pocieszali mnie, że wyjście tego drutu to nie problem (mimo że pisałam, iż łapka jest coraz bardziej bezwładna i nie do użytku), we wtorek się zaradzi.

Niestety, we wtorek chirurg przyszedł, obejrzał łapę i zdjęcia RTG (te same, co wcześniejsza ortopeda w sobotę) i stwierdził, że nie ma co naprawiać, bo kość się rozsypała. Radzi kota uśpić, może też amputować mu łapkę... Ale dopiero w piątek. 

Czyli nie dość, że spieprzyli kotu łapę w sobotę, to jeszcze zwodzili mnie, że będzie dobrze, by w końcu oznajmić, że niewiele mogą zrobić... I dalej odwlekać ewentualną operację, osłabiając w ten sposób kota, który - mimo wieku 18 lat - jest generalnie w dobrej kondycji.

Sami zasugerowali, bym może poszukała czegoś wcześniej (innej konsultacji i operacji).

Przypominam, jest weekend majowy. Większość wyjechała na urlopy, najczęściej na cały tydzień. Znalezienie specjalisty, który jest na miejscu i może na cito konsultować lub przeprowadzić operację, jest bardzo trudne. Udało mi się na razie wstępnie namierzyć 3 osoby. Dziś, w środę, powinnam się dowiedzieć, czy chirurg z lecznicy w Laskach podejmie się operacji i leczenia. Jak nie, to jutro, w czwartek, mam umówione dwie wizyty. 

W tym czasie muszę jeszcze zadbać, by kot otrzymał kroplówki i leki przeciwbólowe. To parę godzin w lecznicy...

I tak to się kręci.

Podsumowując: do jej pory na wszystko wydałam koło 7 tys. Kolejna operacja będzie, jak się spodziewam, kosztować podobnie jak pierwsza, czyli 3500 zł. Edit: sama operacja amputacji 2522 zł, ale wizyty przed i po operacyjne to już łącznie 5350 zł. I to jeszcze nie koniec...

Jak możecie, to proszę, wesprzyjcie leczenie mojego czarnego, starego przyjaciela. Bywa upierdliwy, wrzaskliwy, ale kochany:)
Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.

Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.

Pierwsza na świecie karta do przyjmowania wpłat. Karta Wpłatnicza.
Pierwsza na świecie karta do przyjmowania wpłat. Karta Wpłatnicza.
Dowiedz się więcej

Wpłaty 69

 
Dane ukryte
0 zł
Zwrócona
 
Dane ukryte
0 zł
Zwrócona
 
Dane ukryte
50 zł
 
Joanna
 
Ewa Nader
40 zł
 
Lucjan Wieczorek
50 zł
 
Dane ukryte
ukryta
 
Turkusowa
100 zł
 
Janusz Mrzigod
100 zł
 
Dane ukryte
20 zł
Zobacz więcej

Komentarze 3

 
2500 znaków